Od paru lat popularnym kierunkiem wyjazdów wakacyjnych stała się Gruzja. Uważana za ojczyznę winorośli, za kolebkę winiarstwa, podsyła nam od jakiegoś czasu wina dobrej jakości. Dwa najważniejsze szczepy to Rkatsiteli (białe) oraz Saperavi (czerwone). Próbowałem, polecam. Zachodnia Gruzja leży nad Morzem Czarnym (dawny Pontos, zwany też Morzem Gościnnym), sporą część kraju zajmują góry Kaukazu. Ma Gruzja starożytną historię i w przeszłości znaczna jej część zwała się Kolchidą. To gdzieś tutaj orzeł szarpał wątrobę Prometeuszowi, to tutaj w Aji, w ogrodzie Aresa wisiało na słupie złote runo, które potem wyprawa Argonautów zabrała do Tesalii, do domu.
Przypomnijmy, jak to z runem było.
Rzecz dzieje się dwa pokolenia przed Wojną Trojańską. Jazon, syn Ajsona, buduje okręt Argo (pentekonterę, 50-wiosłowiec) i skrzykując żądnych przygody i sławy herosów z terenu całej Grecji organizuje pod opieką Ateny wyprawę po złote runo barana, który kiedyś, dawno temu z Friksosem i Helle na grzbiecie, dwójką dzieci zagrożonych złożeniem w ofierze samemu Zeusowi, uciekł na skrzydłach wiatru z miasta Jolkos w Tesalii do Aji w Kolchidzie. Z dzieciaków ocalał mały Friksos, zaś Helle topiąc się w morzu dała nazwę Hellespontowi (dzisiaj Daradanele). Runo trzeba było przywieźć z powrotem do Tesalii z powodów: a) religijnych, b) rodowych, c), „bo tak się należy”. W antycznej Helladzie honor i dobre imię były ważniejsze od zdrowia i życia (to trochę inaczej niż ostatnio u nas). Trzeba jednak runo siłą odebrać królowi Ajetesowi, który dał Friksosowi schronienie, zaś skórę barana powierzył zawsze czuwającemu smokowi-wężowi.
Dzielna drużyna niestrudzenie żeglując i przeżywając moc przygód, zabijając po drodze kogo trzeba, kogo trzeba uwodząc, cało uchodząc z uścisku ruchomych skał Bosforu, Symplegad, dociera do Kolchidy, na krańce Pontosu. Gdzie Jazon, wykazując nadludzką odwagę i siłę, prowadzi swą aristeję, zmagając się z bykami, wojownikami i smokiem, głównie dzięki pomocy zakochanej w nim po uszy czarodziejki, pięknej Medei. Wydziera runo królowi i ucieka przed zorganizowanym natychmiast pościgiem. Ucieka z runem, towarzyszami i niebezpieczną, a wciąż zakochaną Medeą. Szlachtują brata przyrodniego Medei, Apsyrtosa, i tą samą lub, jak wolą liczni mitografowie i historycy, inną drogą, przez Dunaj, Rodan, Adriatyk, Morze Śródziemne, pustynie północnej Afryki Argo dociera szczęśliwie do domu (jest wiele wersji powrotu; najbardziej dziwaczna zapędza Argonautów aż nad Zatokę Fińską).
Na tym jednak historia wcale się nie kończy, choć niektórzy uważali, że tutaj trzeba poprzestać, tu powiedzieć: stop.
Jednym z tych, co tak sądzili, był niejaki Apollonios z Aleksandrii, zwany jednak Rodyjskim – z tej przyczyny, że spędził na wyspie parę ładnych lat i tutaj ostateczną wersję swych Argonautyk, czyli Rzeczy o Argo napisał. W czterech księgach wierszem. Która, poza tym, że jest wyjątkowo pięknym przykładem hellenistycznego eposu, z elementami poezji miłosnej, że jest wyrafinowanym i wysmakowanym utworem, stanowi też kopalnię informacji o wyprawie Jazona na Argo. Apollonios kończy Argonautyki nad Pagasyjską Zatoką, gdzie Argo wylądowała po długiej podróży I nie opowiada nam o tym, co się wydarzyło wkrótce, właściwie już dnia następnego; nie wspomnę już o kolejnych miesiącach i latach. A zdarzyło się sporo i to zdecydowanie złego (poćwiartowanie i ugotowanie króla Peliasa, księżniczka Glauke w płonącej koszuli, dzieci Medei). Jego epicki poemat zyskał dzięki temu spójność, zwartość, która dostępna jest tym dziełom, w których końcową kropkę postawiono we właściwym momencie. Zyskał jako poeta, stracił jako mitograf, którym chciał być także. Dzięki tej jego kropce mamy doskonały utwór, mamy jednak także nieprawdziwy wizerunek Jazona i CAŁEJ historii.
Argonautyki ukazały się w ub. roku po raz pierwszy po polsku w pięknym tłumaczeniu Emilii Żybert-Pruchnickiej (polskim heksametrem, bez archaizacji). I choć to lektura bardziej może dla filologów i zdeklarowanych miłośników antyku - warto po nią sięgnąć.
Apollonios z Rodos, Wyprawa Argonautów po złote runo (Argonautiká), tłum. Emilia Żybert-Pruchnicka, Biblioteka Antyczna Wydawnictwa Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2012.
(Wyprawie Argo i dziełu Apolloniosa poświęciłem jedno z opowiadań, pomieszczonych w zbiorze Chimera, który właśnie ukazuje się w Wydawnictwie FORMA).
PS
Wszystkim dużo dobrego na Święta i nadchodzący rok.
© Ryszard Lenc