Pozostańmy jeszcze w pierwszym wieku naszej ery („po Chrystusie”, jak długo pisano, a niektórzy wciąż piszą), raczej przy jego końcu, i na początku wieku następnego. Jesteśmy w stolicy imperium, w Rzymie, a może w Aleksandrii, jeszcze w Azji Mniejszej, i na Bliskim Wschodzie (to ostatnie jest tutaj określeniem anachronicznym, ale sytuuje geograficznie dość precyzyjnie).
Dziś dwa słowa o Ewangeliach. Ale nie o kwestiach religijnych rzecz będzie, bo nie to miejsce, i nie te kompetencje piszącego. Jeśli nie o sprawach wiary, to o czym? O literaturze... Są przecież święte księgi również literackimi kreacjami, bo nawet jeśli Bóg (bogowie) stali za plecami piszących, to jednak ludzkie ręce zawsze trzymały trzcinę, ptasie piórko, stylus. I Wedy, i Upaniszady, i Koran, i Tora, i Ewangelie tak powstały, choć czasem głosi się pogląd, że księga została na tę ziemię s p r o w a d z o n a przez archanioła, proroka (jeśli poczuliście tu Państwo oddech heretyka, to trudno).
Cóż zatem powiedzieć można o literackich wyróżnikach czterech Ewangelii?
Językowy grunt.
Wszystkie napisano w języku greckim, koine, owej lingua franca świata ówczesnego, co może być zaskoczeniem dla tych, którzy za językowe spoiwo rzymskiego cesarstwa uważają łacinę.
Z kolei przypuszczenia, iż któraś z Ewangelii powstała w języku aramejskim (języku Jezusa, de facto dialekcie galilejskim), zostały definitywnie obalone przed wielu już laty. Nie wyklucza to oczywiście faktu, że źródła Ewangelii (jak np. hipotetyczne Źródło Q lub tzw. źródła M i L) były spisane w aramejskim.
A zatem:
Styl i forma.
Każdy z Ewangelistów ma swój własny, niepowtarzalny styl.
Marek („Marek”, „Łukasz” i in. to umowne określenia autorów Ewangelii) jest zwięzły, jego styl jest oszczędny. W pierwszej historycznie Ewangelii (powstała w Rzymie? w Aleksandrii?) jej autor eksponuje cuda Jezusa, egorcyzmy i uzdrowienia, a robi to konsekwentnie.
Mateusz swą Ewangelię pisał dla greckojęzycznych gmin żydowskich, co przekłada się na liczne Starotestamentowe nawiązania i cytaty. Rozbudowuje wydarzenia i wypowiedzi Jezusa (proszę porównać jego Kazanie na Górze z Łukaszowym Kazaniem na Równinie i ich wersje Modlitwy Pańskiej).
Język Łukasza jest wyrafinowany, jego słownictwo bogate, a konstrukcje zdaniowe złożone, co dobrze koreluje z tradycją, w której uważa się Łukasza za lekarza. Jest Łukasz indywidualistą i źródła traktuje swobodnie, układając wedle swego uznania dostępny materiał. Mateusz wplata w tekst słowa aramejskie, czego nie robi Łukasz, adresujący swą Ewanglelię do nawróconych pogan z gmin Azjii Mniejszej, którzy aramejskiego znać nie mogli. Mateusz jako jedyny z synoptyków opowiada o dzieciństwie Jezusa, i w tym fragmencie zbliża się do ewangelii apokryficznych, co odpowiadało ówczesnym potrzebom i oczekiwaniom, z drugiej strony mówi coś o umysłowości piszącego.
Ewangelia Janowa, niesynoptyczna, idąca jakby w poprzek pewnym tradycjom, to erupcja wyobraźni (by nie powiedzieć – „fantazji”), jednak na mocnym filozoficznym, kulturowym podkładzie. A jak się to czyta...
To tylko parę spostrzeżeń. Po szczegółowe, jakże pasjonujące analizy odsyłam do specjalistów.
Na początek polecam Gezę Veremesa, E.P. Sandersa, ks. Waldemara Chrostowskiego.
Na koniec uwaga: cztery Ewangelie to cztery obrazy, wizerunki Jezusa. Przetworzone, uformowane, także literacko. Literaturo, bez ciebie nie ma ani tego życia, ani życia przyszłego. Amen.
© Ryszard Lenc