Rozstaliśmy się w Aleksandrii Kallimacha, gdzieś w połowie III wieku p.n.e., gdy świat był późnogrecki, a Rzym dopiero szykował się do skoku na kasę (szykował z ukrycia). Okres hellenistyczny (bo tak go zwiemy) nie zajmuje w naszych umysłach i sercach tyle miejsca, ile zasługuje. A to wtedy rodziła się cywilizacja, którą zwiemy "współczesną". To w tamtym mniej więcej trzystuleciu świat przeszedł przez niezbędną fazę inflacji (mówiąc językiem kosmologii) i z tysięcy kropelek urósł wielki bąbel. Wtedy też tworzyło się podglebie chrześcijaństwa.
Do lat, które zapoczątkował nieoczekiwany zgon Aleksandra (a gdyby tak dożył sędziwego wieku?...), a zakończyła (umownie) samobójcza śmierć Kleopatry, często przecież wracamy myślą, obrazem, opowieścią, wierszem. I do miasta, które on założył i w którym spoczął po śmierci. Niestety nie na wieki.
Zagląda tam także grecki poeta Konstantinos Kawafis (1863-1933).
Są trzy główne wątki poezji K.K., a jeden z nich jest historyczny: to grecki i rzymski antyk. Omija raczej Kawafis Grecję klasyczną, jego uwaga skupia się właśnie na okresie hellenistycznym i potem jeszcze na Cesarstwie i jego spadkobiercach – Cesarstwach Zachodnim i Wschodnim. Miał Kawafis swoje ulubione miejsca, postaci, zdarzenia. Jednym z takich miejsc była Aleksandria, ta jemu współczesna i ta dawna – Antoniusza, Kleopatry, Cezariona.
Ja poezję Kawafisa bardzo lubię, więc sięgnę do niej jeszcze nie raz. Jest mądra, zasłużenie sławna „Itaka”. Jest smutne „Miasto”. Inne... Tutaj dałem „Bóg opuszcza Antoniusza”, jeden z jego najpiękniejszych wierszy (w tłum. Zygmunta Kubiaka), o Aleksandrii właśnie (z roku 1911).
Jeśli znienacka, o północy usłyszysz,
jak przeciąga niewidzialny pochód
z cudowną muzyką, z gwarem głosów -
wtedy losu, co w końcu zawiódł cię, trudów,
co poszły na marne, planów, które wszystkie
okazały się pomyłką, nie opłakuj bez sensu.
Jak ktoś od dawna gotów, ktoś odważny,
pożegnaj ją, tę odchodzącą Aleksandrię.
Przede wszystkim nie oszukuj się, nie mów,
że to był tylko sen albo że słuch cię zmylił.
Taką próżną nie poniżaj się nadzieją.
Jak ktoś od dawna gotów, ktoś odważny,
uznany za godnego, by żyć w takim mieście,
podejdź spokojnym krokiem do okna
i ze wzruszeniem, ale nie z błaganiem,
nie ze skargami tchórzów,
słuchaj tej wspaniałości ostatniej, tych dźwięków,
cudownych instrumentów mistycznego pochodu,
i pożegnaj ją, pożegnaj Aleksandrię, którą tracisz.
Ale my świata i Aleksandrii jeszcze nie żegnamy.
© Ryszard Lenc