W I i II w. n.e. na terenie Judei i Galilei pojawili się ludzie, których okrzyknięto oczekiwanymi mesjaszami, Bożymi pomazańcami, a którzy mieli wyzwolić Żydów spod jarzma niewoli rzymskiej i posadzić na tronie świata całego. Niektórzy za takich mesjaszy sami się uważali. Historię życia, śmierci i naukę Jezusa z Nazaretu znamy, pamięć o innych czas właściwie zatarł. Były niewolnik Szymon, pasterz Atrongajos, Juda syn Ezechiasza, „mesjasz Samarytanin”, „mesjasz Egipcjanin” (ich imion nawet nie znamy), Jezus, syn Ananiasza. Także Menachem, jeden z przywódców I powstania żydowskiego („wojny żydowskiej”). Mesjaszem miał być Szymon bar Kochba, dyktator II powstania żydowskiego (tak uważał m.in. rabbi Akiba). Oczekiwano mesjasza jednego, albo tak jak mieszkańcy osady w Qumran (esseńczycy?) dwóch: króla i kapłana. Szalone pomysły, że mesjaszem jest cesarz Wespazjan pokazują determinację Hebrajczyków.
Odrzucając Jezusa z Nazaretu Żydzi wykopali między sobą i światem chrześcijańskim rów, którego nie zasypano przez następne wieki (ten rów zapewne nigdy zakopany nie będzie, wystarczy zajrzeć do Talmudu albo przeczytać książkę Jacoba Neusnera „Rabin rozmawia z Jezusem”). Nie znam aspiracji mesjańskich pomiędzy tamtymi laty i wiekami XVII i XVIII, ale doświadczenie i mądrość życiowa wskazywały, by stosować się do rady mędrca Johannana ben Zakkaja (I w. n.e.): „Jeślibyś trzymał sadzonkę w dłoni, gdy zawołają, że właśnie przybył Mesjasz, najpierw dokończ sadzenie drzewka, a dopiero potem idź witać Mesjasza”. Ale wtedy czara goryczy, w której zanurzyły się wielowiekowe cierpienia Żydów, spowodowane wypędzeniami, pogromami, mordami, torturami, przelała się. A że czas sprzyjał wszelakim mistycyzmom, że powrócono do średniowiecznej Księgi Blasku – Zohar, do kabały, staje się jasne, że mogli objawić się nowi kandydaci na mesjaszy.
Pierwszym był Szabtaj Cwi (pisownia różna), Żyd sefardyjski, który poruszył wielu i wielu wprawił w osłupienie i konfuzję swą późniejszą konwersją na islam. Długo szukano wyjaśnienia tej apostazji, wyjaśniając ją w końcu przemyślanym i wielce przewrotnym planem „mesjasza”: do Boga prawdziwego przez fałszywego boga islamu. Szabtaj znalazł wielu mesjańskich naśladowców, takich jak Jakub Kerido czy Baruchja Ruso. Wreszcie mesjańskie powołanie dotknęło Jakub Franka, Żyda z Podola, twórcę religijnego ruchu frankistów.
O nim to mówią „Księgi Jakubowe albo Wielka Podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc małych” Olgi Tokarczuk. Moim zdaniem najważniejsza i najlepsza powieść w dorobku pisarki. Powstawała bodaj sześć czy siedem lat, Tokarczuk pracowała nad nią pomiędzy innymi projektami. Przeczytała mnóstwo opracowań i materiałów źródłowych, odwiedziła krainy, które odwiedził nasz mesjasz, nasz – bo Jakub Frank był przez pewien czas poddanym króla polskiego. Kogóż tu nie ma. Rodzina Jakuba Franka, jego towarzysze, z lat młodzieńczych i dojrzałych, biskupi, baronowe i hrabiny, cesarz Józef II, nasz poczciwy Benedykt Chmielowski („Nowe Ateny”)... Na 800 stronach rozwija się historia dziwnego życia Jakuba Franka, uwielbianego, podziwianego, wręcz czczonego przez jednych, przeklinanego, wyklętego przez drugich. I ta jego własna konwersja: z judaizmu na katolicyzm. Niedowierzanie, szok, zastanowienie, akceptacja, aplauz. Bo taki jest Boski plan, tym razem objawiony Frankowi. Do Boga prawdziwego przez boga chrześcijan. Seksualne wynaturzenia, bogacze i biedni, żydowskie chrzty, Żydzi przeciw Żydom… Piękny, gdy trzeba głęboki, a kiedy należy wartki, potoczysty, pełen zaskakująco trafnych, uderzających metafor język. No i Jenta... Kto „Księgi” zna, a sam pisze, ten wie, o czym mówię. Jednym słowem, przeczytałem, wchłonąłem, choć kogoś spoza kręgu „ukąszonych” książka może czasami nużyć... Tyle tu tego. Mnie porwało. Nie pierwszy raz czytając Tokarczuk, ale pierwszy raz tak mocno.
Z „Ksiąg Jakubowych”: „Mesjasz zjawi się jak wojownik, zmiecie z powierzchni ziemi sułtanów, królów i cesarzy, przejmie rządy nad światem. Świątynia Jerozolimska sama się odbuduje albo Bóg ją spuści gotową, całą ze złota, z nieba. Wszyscy Żydzi powrócą do Ziemi Izraela. Najpierw zmartwychwstaną ci, którzy są tam pochowani, ale potem także ci, co spoczywają gdzieś w świecie, poza Świętą Ziemią”.
© Ryszard Lenc