Dziś jestem niedaleko, w jednej z dzielnic Rudy Śląskiej. Od mojego domu (w Katowicach) raptem 15 km. Gdzieś tutaj mieszkał on.
Mamy świadomość zasług (może lepiej – doniosłości działań) dziewiętnastowiecznych powstańców, bojowców, usiłujących skruszyć żelazne carskie kajdany, czasem dołączamy do nich wspomnienie powstańców śląskich i wielkopolskich stających naprzeciw Republiki Weimarskiej tuż po I wojnie światowej.
Coś tam usiłował powiedzieć nam Prus. Jego Wokulski szedł jakby w poprzek romantycznej koleiny, choć i on miał jakąś tajemniczą młodzieńczą historię. Zabór rosyjski zdominował poza tym nasze myślenie o Polsce i wolności. Wokulski zresztą to postać fikcyjna, wykreowana w głowie pisarza, choć zapewne malująca jakieś pozytywistyczne (choć często ukryte) dążenia.
Czy zatem nie było w naszej niedalekiej przeszłości nikogo na tym drugim brzegu? Brzegu, powiedzmy, mocno pozytywistycznym, przedsiębiorczym. Wybiegającym przy tym poza trud górniczych i rolniczych rąk.
Otóż był taki ktoś. To żyjący w pierwszej połowie XIX wieku na Górnym Śląsku Karol (Carl, Karl) Godulla (Godula). Z nim jest pewien kłopot, bo ten Górnoślązak blisko, czasem bardzo blisko miał do pruskich władz politycznych, gospodarczych i administracyjnych. Ale jeśli nie będziemy zbyt skrupulatni, to zachwyci nas NASZ Karol Godula, nasz, bo stąd, i jego nadzwyczajne zdolności do pomnażania majątku. Nie arystokratyczny przy tym (podobnie jak Wokulski). Obciążony strasznymi, dramatycznymi przeżyciami, okrutnie zmasakrowany w młodości.
Warto wspomnieć, że swej przysposobionej małoletniej córce Joasi Gryzik (potem von Schomberg-Godulla) przekazał w spadku majątek wart dwa miliony talarów, na który składało się 40 kopalni węgla kamiennego, 19 kopalni galmanu (ruda cynku), 70 tysięcy mórg pola, 3,5 tysiąca mórg lasu, do tego gotówka, papiery dłużne. Joanna (pochodząca nawiasem mówiąc z „ludu”) pomnożyła potem wraz ze swym mężem Hansem Urlichem Schawgotschem (w ciągu bez mała 50 lat) ten majątek ośmiokrotnie (wart był w 1905 roku 50 mln marek). Była zresztą główną zarządzającą odziedziczonym majątkiem.
Dodać trzeba wyjątkową na owe lata XIX wieku i początku wieku XX działalność charytatywną, prospołeczną. Szkoły, osiedla robotnicze, lecznice, kasy oszczędnościowe, kościoły. Zarówno Karl Godulla jak i Joanna.
Kto chce więcej wiedzieć o tych niezwykłych ludziach, niech sięgnie do licznych książek: Krzysztofa Lewandowskiego (o Goduli), G. A. Kantor (o Śląskim Kopciuszku, jak nazywano najbogatszą zapewne pannę w Europie), Macieja Siembiedy (świetny kryminał „Kołysanka”) i wielu innych. Jaka szkoda, że nie powstał dotąd film godny tych ludzi. Czytam o Goduli i myślę o Johnie D. Rockefellerze i innych.
PS
Sam bohater dzisiejszej opowieści mówił i pisał o sobie: Karl Godulla. W Polsce przyjęła się pisownia: Karol Godula.
© Ryszard Lenc