Wbrew pozorom to bardzo optymistyczny tom wierszy, o jednoznacznie pozytywnym przesłaniu, by otaczały nas kolory, nadzieja, spokój i godność oraz byśmy się nawzajem do siebie uśmiechali sercem. Bo przecież otaczający nas ludzie są całkiem inni niż ci, którzy zamieszkują kolorowe magazyny i kasowe filmy. Nikt u nas nikogo nie okrada, nie zabija i nie podpala, a jedni wspierają drugich. Ale wizja ta nie jest wcale oczywista, o czym za chwilę.
„Femoglobina” Bogumiły Salmonowicz jest książką oryginalną, w której wiersze są ekfrazami napisanymi specjalnie do jedynych w swoim rodzaju obrazów Romany Klinkosz. Ich bohaterką jest Troda, ale imię jej chyba powinno być Milion, bo każdy obraz, o spójnej formie i żywej kolorystyce, przedstawia w sposób symboliczny inne losy tej wyjątkowej kobiety.
Podmiot wierszy Bogny jest ciągle w biegu, czasem zatraca się w nim i doznaje całego spektrum ludzkich odczuć. Okazuje się po prostu wrażliwy jak membrana. Oczywiście to żeński podmiot, świadom dwoistej natury kobiety, miotającej się między skrajnościami. Doświadcza przy tym wielu upadków, jakie dotykają współczesnego człowieka, jak alkoholizm, prostytucja, przemoc domowa, ciężkie choroby, kalectwo, starość i w końcu śmierć. No i przede wszystkim jej (tej – jak niektórzy piszą – „podmiotki”) przeznaczeniem jest samotność oraz tęsknota do miłości i bliskości. (...)
[cały tekst można przeczytać jako posłowie w książce: Bogumiła Salmonowicz, Femoglobina, Elbląg 2017]
© Marek Czuku