15.09.23 Łódź
Prowadzę spotkanie autorskie Kacpra Płusy w Bibiotece Ferment na łódzkim Karolewie. Wcześniej przepytuje go dla jednej z lokalnych telewizji Aleksandra Czajka-Anyszka. Przybliżam sylwetkę poety, przypominając, że jako dwudziestolatek miał wejście smoka do polskiej poezji, gdy jego debiutancka książka była wielokrotnie nagradzana. Teraz ma w dorobku już pięć tomów i nadal idzie swoją drogą.
Rozmawiamy o tym, czy poezja jest jeszcze w dzisiejszym świecie komuś potrzebna poza samymi poetami. Kacper jest w tej materii umiarkowanym optymistą i wierzy w swoje powołanie. Inspirują go od samego początku poeci przeklęci, bitnicy, hippisi. Napisał w jednym z utworów, że „wiersz powinno się zaczynać znakiem polski walczącej, lecz dobra liryka zawsze stawia opór”. Z kolei Karol Maliszewski określił poezję dzisiejszego bohatera jako chorobę, „święty obłęd wyrywający z rutyny codziennego umierania”.
Wymieniam zasadnicze cechy pisania Kacpra. Są to: bogata, zaskakująca metaforyka, gęsta fraza (w pewnym sensie to strumień świadomości), lingwizm, ironia z autoironią, czarny humor, brutalizm (ostry, bezkompromisowy język), erudycja, przekraczanie granic. Taką lirykę nazywa się teraz czasem poezją ośmielonej wyobraźni. Kameralne spotkanie dobiega końca, przenosimy się więc na Retkinię, do „Filmowa Food & Coffee by Chaos”, restauracji prowadzonej przez poetkę i powieściopisarkę Kaję Kowalewską. Jest smacznie, miło i wesoło.
© Marek Czuku