Miasta duże, miasta małe, powiaty i gminy. Piękna nasza Polska cała. Kraj morza i gór, jezior i lasów. No i oczywiście literatury. Gdzie jakieś głosy się mieszają, a przy okazji można coś zwiedzić. Z globusem i lunetą. Oraz arką Noego.
5.10.16 Poznań
Deszczowy, jesienny dzień. Przyjazna literaturze i sztuce kameralna księgarnia „Skład Kulturalny”, gdzie raz na miesiąc gości poeta. Przede mną był tu Rafał Gawin, a w listopadzie wystąpi Wojtek Kass. Spotkanie prowadzi z wyczuciem i kulturą Joanna Żabnicka, która lada dzień zadebiutuje w Wydawnictwie WBPiCAK. Pierwszy raz w księgarni na Jeżycach poezji towarzyszy muzyka. To Jola Ciecharowska śpiewa piosenki współczesnych poetów (w tym i moją), a na syntezatorze akompaniuje jej Romek Andrzejewski. Czytam wiersze z tomu „Igły i szpilki”. Czuję, że nawiązuje się pewna więź z publicznością. Potem właścicielka księgarni, Jolanta Maćkowiak-Piasecka, pokazuje mi salkę na zapleczu, gdzie odbywają się warsztaty dla dzieci. Na ścianach wiszą awangardowe, minimalistyczne plakaty. Ten klimat bardzo mi odpowiada. Oferta księgarni jest wysmakowana – nie znajdziesz tu kitu ni czytadeł. Ten inny od innych wieczór kończymy w naleśnikarni i rozchodzimy się w deszczu i ciemności.
6.10.16 Nowy Tomyśl
W tym kilkunastotysięcznym powiatowym miasteczku, słynącym z wyrobów wikliniarskich i narzędzi chirurgicznych, jestem pierwszy raz w życiu. Lubię takie spokojne miejscowości, których zwiedzanie zawsze rozpoczynam od rynku, bo to przecież ich serce. Specyfiką NT jest to, że ma dwa główne place – Niepodległości i Chopina, które łączy krótki deptak – ul. Mickiewicza. Mam w miejskiej bibliotece wspólny wieczorek wraz z poetami z Nowotomyskiego Piętra Wyrazów Literackich. Dyrektorka tej placówki, Lucyna Kończal-Gnap, dba o lokalnych twórców i spotkania w przytulnej, długiej bibliotecznej sali zawsze należą do przyjemności. Tak jest i tym razem. Najpierw czytają swoje wiersze autorzy z NPWL, a są one na dobrym poziomie. Muzycznie umila nam czas młoda Ania Osses, która gra na skrzypcach m.in. Bacha, Telemanna, Beethovena. Druga część wieczoru należy do mnie oraz „Igieł i szpilek”. Przez meandry literatury i biografii prowadzi mnie Dorota Nowak. Dzięki jej życzliwej i kompetentnej narracji poczułem się jak u siebie, wśród dobrych znajomych. Wcześniej Dorotka była moją przewodniczką po swoim sympatycznym mieście. A to Nowy Tomyśl właśnie!
12.10.16 Warszawa
W dwunastym spotkaniu z cyklu „środa z FORMĄ” w Muzeum Literatury im. Mickiewicza biorę udział wraz z Bogusławem Kiercem i Pawłem Tańskim. Jest obecny również nasz wydawca – Paweł Nowakowski. „Podstawowym celem Wydawnictwa FORMA jest promowanie ambitnej współczesnej polskiej poezji i prozy. (...) Taka literatura (...) szuka w języku tego, co niejęzykowe, a zarazem wchłania to, co mieści się przed nim lub za nim” – jak można przeczytać na stronie internetowej w zakładce „O nas”. I rzeczywiście, nasze utwory brzmią nowatorsko i awangardowo – cokolwiek to dzisiaj znaczy.
Piotr Matywiecki napisał o „Karawadżjach” Bogusława Kierca, że „to cudowny, swobodny i kunsztowny splot gatunków: obok wierszy, znajdujemy tu prozę eseistyczną, fragmenty autobiografii, interpretacje własnych utworów”. Autor szeroko opowiada m.in. o swoim zmaganiu z zaimkami, a przez to z językiem, w którym etymologia splata się z neologią. Wywody te ilustruje fragmentami brzmiącej trochę jak poemat swojej książki.
O wierszach z tomu „Kreska” Pawła Tańskiego Bartosz Suwiński napisał, że „są ciemną magmą wyobraźni, rozwijają się meandryczną logiką, w rytmie sennego porządku, gdzie jak w dobrze znanym kącie powracają stare graty-tematy”. Paweł podkreśla swoje zainteresowania surrealizmem i psychoanalizą. Z sali pada pytanie, które bardzo się autorowi podoba, o tytułową kreskę, czy jest pionowa, czy pozioma. Po chwili namysłu poeta stwierdza, że jego kreska jest z pewnością pionowa.
Prowadzący spotkanie Marcin Orliński zwraca uwagę na przewijające się przez moje „Igły i szpilki” motywy muzyczne oraz odwołania intertekstualne. Mówiąc o tym, wyjaśniam znaczenie angielskiego idiomu w tytule tomu „needles and pines” jako „ciarki”, „dreszcze”, „mrówki” czy bardziej współczesne – „ciary”. To doznania związane z patronującą mojej książce nieodłączną parą Eros & Tanatos, a jednocześnie tytuł banalnej dyskotekowej piosenki z lat 1970. zespołu Smokie.
Po takim smakowitym wieczorze nie pozostaje mi nic innego, jak zjeść kolację w koreańskiej restauracji w miłym towarzystwie Gai. Zarówno japchae (wołowina z warzywami i makaronem), jak i zielona herbata z wiśnią doskonale wpisują się w poszukujący aspekt naszego powołania.
18.10.16 Piotrków Trybunalski
Miejska biblioteka w Piotrkowie, gdzie mam dzisiaj spotkanie, mieści się we wzniesionym pod koniec XVIII w. budynku dawnej wielkiej synagogi. Zanim rozpocznie się mój wieczorek, który poprowadzi Hania Prosnak, korzystamy z zaproszenia jej siostry Małgosi. Zupa krem z pomidorów oraz sztuka mięsa z kaszą gryczaną smakują wyjątkowo, zwłaszcza że otaczają nas urokliwe obrazy męża Małgosi – Juliusza Marwega, który z elementów unizmu, nadrealizmu i abstrakcji stworzył własny, niepowtarzalny styl.
W bibliotece najpierw udzielam krótkiego wywiadu lokalnej telewizji, a potem wdaję się w literacką rozmowę z Hanią, która swobodnie porusza się wśród moich wierszy, a przy tym otwiera okna na problemy ogólniejsze, dotyczące wszystkich twórców słowa. Nic dziwnego, bo sama jest dobrą poetką, a do tego rusycystką w stopniu doktora. Jeszcze tylko kilka wierszy z tomu „Igły i szpilki” oraz parę pytań publiczności i żegnam to miłe mi miasto, a zarazem kolebkę polskiego parlamentaryzmu i demokracji, w którym z tytułu zawodowych obowiązków bywam dwa razy w miesiącu.
22.10.16 Warszawa
Drugi dzień IV Festiwalu Dużego Formatu, maraton literacki. Wpadam do „Czytelni pod Sowami” na Żoliborzu parę minut przed moją prezentacją. Swoje subtelne wiersze, które dają dużo światła, czyta jeszcze Joanna Femiak, autorka tomu „Z piachu me sandały”. Trudno się z nią nie zgodzić, że „poeta żyje w trochę innym świecie”. Teraz kolej na mnie. O mojej podróży przez Polskę z plecakiem i wierszami z tomu „Igły i szpilki” opowiada inicjator festiwalu, Rafał Czachorowski. Czytam „Różę” i kilka innych utworów. Czuję, że trafiają do publiczności. Po mnie występuje późny debiutant, Jacek Mroczek. Poeta swój pierwszy tomik „Wszystkie rzeczy” składał przez dwadzieścia lat i zadedykował go córce, bo to właśnie jej zawdzięcza książka tytuł. Autor, jak wyznał, jest człowiekiem wesołym, ale w jego wierszach dominuje raczej smutek i melancholia.
Na koniec dnia dwaj poeci coś znaczący dla swoich pokoleń, które dzieli prawie pół wieku: Nowa Fala i roczniki 1990., Leszek Szaruga i Kacper Płusa. Kacper nie potrzebuje osoby prowadzącej, jego występ przybiera formę minispektaklu, a czytane wiersze układają się jakby w poemat. Czarny kaszkiet, czarne okulary, czarna marynarka. Wiersze oddające hołd twórcom polskiego bluesa i jazzu, a potem utwory szpitalne. Niektóre z nich są rymowane i rytmiczne. Szaleństwo, ekspresja, dramatyzm. I „lęk przed samym sobą”, „gdy już się nie chce żyć”. Obrazy Edvarda Muncha i Hieronima Boscha.
Leszek Szaruga, który kiedyś biegał średnie dystanse, dobrze zdaje sobie sprawę, kto w lekkiej atletyce jest dobry, a więc wie już przed biegiem, kto go wygra. Podobnie jest w literaturze – dodaje. W przyszłym roku przypada pięćdziesięciolecie jego debiutu. Z tej okazji Żaneta Nalewajk, redaktor naczelna „Tekstualiów”, ułożyła wszystko, co napisał, w tom wierszy zebranych. Uczyniła to jednak nietypowo, bo od końca do początku, więc książka rozpoczyna się od tomiku „Fluktuacja kwantowa” (Biblioteka „Toposu”, 2015), a konkretnie od wiersza „Ex nihilo”. Szaruga zaczynał od nauk ścisłych, a skończył na polonistyce. Nowym wierszom towarzyszy pytanie, jak powstał świat. Poeta przytacza pogląd Sacharowa, że materii jest więcej niż antymaterii, skąd wynika wniosek, że świat istnieje. Na koniec Leszek Szaruga czyta kilka wierszy – jak mówi – „lekko eksperymentalnych”, w których lingwistyczna zabawa sąsiaduje z politycznym zaangażowaniem. Przez całą prezentację profesora Uniwersytetu Szczecińskiego i Warszawskiego przewija się – nie ukrywajmy tego – temat pędzenia bimbru. A ja się pytam, co na to odpowiednie służby ;)
© Marek Czuku