„Historia est magistra vitae”. Ale również jest matką głupich, którzy mierząc siły na zamiary, chcą podporządkować sobie innych. Oczywiście siłą, a ta – zgodnie z prawami fizyki – rodzi opór. Stąd tyle dat w podręcznikach historii.
2.11.15 Łódź
To chyba jednak jest coś więcej niż tylko zrządzenie losu, choćby nawet z ducha Mickiewicza i Gombrowicza, by chować poetę w same Zaduszki. Tego właśnie dnia tłumy odprowadzają w ostatnią drogę Zdzisława Jaskułę (1951-2015), który spocznie w Alei Zasłużonych cmentarza na Dołach. Legendarny gospodarz salonu na Wschodniej, tłumacz, animator kultury, dyrektor Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka przegrał po nierównej walce z chorobą nowotworową.
W 1987 r. napisałem o nim w tygodniku pracy twórczej „Radar”, m.in.: „Poeta (...) o rodowodzie nowofalowym wychodzi [w tomie Maszyna do pisania (1984)] poza ramy Nowej Fali, oferując oryginalną poetykę, która służy wyrażaniu niepokoju egzystencjalno-cywilizacyjnego w polskich realiach. Posługując się subtelną ironią, Jaskuła zastanawia się nad rolą poety, wartościami, które powinny przetrwać, i nad tym, czy ‘wszystko jest metaforą’ (poemat Odwołany wieczór autorski w większym mieście)”.
Warto przytoczyć fragmenty wiersza Zdzisława Jaskuły z 1981 r. Paramnezja: „Jak wszystkim ludziom i mnie zdaje się / niekiedy, że już tu byłem, w tym miejscu niespodziewanie znajomym / z jakiejś odległej podróży (...) / (...) / Ale wszystko to tymczasem zdarza się / po raz pierwszy, / z całą pewnością jedyny, gdyż tylko nieistnienie // przeżywa się po raz wtóry”.
4.11.15 Berlin
I znowu jestem w Berlinie, tym razem w dzielnicy Tempelhof. Tu w solidnej zabytkowej willi Spukvilla, gdzie w 1812 r. znaleźli schronienie żołnierze Napoleona, po raz kolejny promujemy antologię wierszy i prozy o dzieciństwie (Dzieciństwo w Polsce / Kindheit in Deutschland). Spotkanie ma charakter bardziej kameralny niż poprzednie z tego cyklu, bowiem swoje utwory czytają raptem cztery osoby: Heidi, Heinrich i Justyna oraz z polskiej grupy tylko ja. Z przyjemnością przekonuję się, że moje wiersze z tomu Forever są dobrze odbierane przez niemiecką publiczność, która reaguje (np. śmiechem) we właściwych momentach. A to wcale nie jest takie oczywiste w przypadku przekładów. Wielokulturowy charakter dzisiejszego spotkania dopełnia występ pochodzącego z Iraku Marca Alexeya (gitara i śpiew). Co ciekawe, mówi on także trochę po polsku, bo przebywał jakiś czas w naszym kraju, a nawet w moim mieście. Ponownie przychodzi mi do głowy jedynie banalne stwierdzenie-wytrych, że świat jest mały.
6.11.15 Parzęczew
XI edycja Ogólnopolskiego Konkursu „Czarno na białym”, którego pomysłowadczynią i główną organizatorką jest Renata Nolbrzak, dyrektorka Forum Inicjatyw Twórczych w Parzęczewie, małej gminie położonej wśród lasów na północ od Łodzi. Juroruję w nim prawie od samego początku, wraz z przewodniczącym Konradem Tatarowskim oraz Marylką Duszką (w tym roku do oceny prac dokooptowano jeszcze Macieja Roberta). Wybór jak zwykle mieliśmy trudny, bowiem wśród 158 nadesłanych zestawów wierszy sporo było na dobrym poziomie. Ostatecznie I nagrodę przyznaliśmy Antoninie Sebeście z Myślenic.
Impreza finałowa konkursu jest od paru lat organizowana wspólnie z Domem Literatury w Łodzi, w ramach Festiwalu „Puls Literatury”. W tym roku okazję do zaprezentowania swojej twórczości mają: ubiegłoroczna laureatka Aleksandra Dańczyszyn oraz Maciej Robert, którego tom Księga meldunkowa był niedawno nominowany do Nagrody Szymborskiej. Wiersze obojga autorów robią na zebranych spore wrażenie, a to ze względu na podjęcie ważnych tematów egzystencjalnych oraz wykorzystanie zdobyczy warsztatowych współczesnej poezji. Następnie chętni z sali mają okazję zmierzyć się z ortografią, biorąc udział w dyktandzie z nagrodami. Stałym elementem finału w Parzęczewie jest też występ muzyczny. Na scenę wychodzi znany nam już zespół Błogostan, działający przy tutejszym Forum, który nie stroni od „mocnego uderzenia”, ale podejmuje się przy tym interpretacji tekstów ambitniejszych, a często wprost – poezji. I na koniec tradycyjny poczęstunek, który zawsze jest tu obfity i wyszukany. Tak więc nocny powrót do Łodzi po sowicie i solennie wykonanej pracy jest rzeczą jak najbardziej wskazaną, a odpłynięcie w krainę sennych marzeń – czystą przyjemnością.
7.11.15 Łódź
Bożena Boba-Dyga przyjechała do Łodzi, by promować tu swój najnowszy tomik Koniec sezonu i przy okazji zaśpiewać kilka piosenek. Prowadzę jej spotkanie w gościnnym Keja Pubie, zapraszającym zawsze „wszystkich kochających piosenki żeglarskie i turystyczne, wspólne śpiewanie, blask świec, piwko i dobre żarełko”. Tym razem jednak Bożenka zaśpiewa piosenki poetyckie, przy wtórze akordeonu Maćka Zimki, a jedna z nich, Płyńmy łodzią pamięci, jest mojego autorstwa i dojdzie tu do jej łódzkiej premiery, jako że utwór ten Łodzi właśnie dotyczy. Ale zanim to się stanie – w pierwszej części wieczoru przedstawiam poetkę z Krakowa jako artystkę polisensoryczną, działającą równolegle na polu literatury, plastyki i muzyki, a zawodowo zajmującą się konserwacją dzieł sztuki, głównie architektury. Nieco melancholijny klimat wierszy i piosenek dobrze się komponuje ze specyficznymi wnętrzami Keja Pubu, o surowych murach z cegły i charakterze artystycznej piwnicy. Natomiast zaraz po tym lirycznym spotkaniu przenosimy się większą grupą do Agi, by oddać się tańcom, hulankom i swawolom w znacznie żywszym rytmie Pendolino. Oczywiście nie brakuje też i mojej piosenki, ale brzmi ona już zupełnie inaczej.
20.11.15 Łódź
Moje miasto wita niemieckich gości. Przyjechali: Heinrich z Claudią, Heidi, Jens Grand oraz Wolfgang Hempel z rodziną, a także Justyna. Polską grupę reprezentują: Łucja, Bożena, a ja to nasze spotkanie z polską i niemiecką literaturą poprowadzę. Najpierw jednak pokazuję gościom uroki ulicy Piotrkowskiej, a następnie – trochę historii w ewangelickiej części Starego Cmentarza przy ul. Ogrodowej, gdzie stoi wiele niemieckich grobów, w tym największy grobowiec fabrykanckiej rodziny Scheiblerów (tzw. kaplica Scheiblera), przypominający mały neogotycki kościół.
W sali konferencyjnej Biblioteki Wojewódzkiej im. Piłsudskiego jest już sporo osób, więc punktualnie o 17:00 zaczynamy. Zainteresowanie wzbudza opowiadanie Jensa o jego łódzkiej młodzieńczej miłości z wczesnych czasów NRD. A gdy dochodzimy do wspomnień Wolfganga Hempla, dotyczących nazistowskiej przeszłości w okupowanej Łodzi, wywiązuje się ożywiona wymiana myśli i poglądów. Wicedyrektor biblioteki, Piotr Bierczyński, czyta wiersz Zdzisława Szczepaniaka Rozterki małego powstańca: „– Czy niemieccy żołnierze czasem płaczą? / (...) / – Czy jak zabijemy Niemca, to jego dzieci będą myślały, że zabili go źli ludzie?”. W czasie dyskusji bierze również udział i pomaga w tłumaczeniu wierszy prof. Joanna Jabłkowska, kierownik Katedry Literatury i Kultury Niemiec, Austrii i Szwajcarii UŁ, która przyprowadziła tu kilku swoich studentów. Trudna historia naszych narodów nie jest jednak żadną barierą utrudniającą życzliwą rozmowę, bo prawda na ogół nikogo nie zabija, a najczęściej – wyzwala.
Z przyjemnością odnotowuję publiczny debiut młodej Dominiki Wojtkuńskiej, która w przerwach śpiewa współczesne angielskie piosenki i radzi sobie nawet wtedy, gdy z powodu awarii sprzętu musi ostatni utwór wykonać a cappella. Łódzkie spotkanie kończy się po trzech godzinach, a mogłoby trwać znacznie dłużej, gdyby nie późna pora. Dzień pełen wrażeń finalizujemy przy pizzy i piwie w tawernie Pepe Verde w Manufakturze, które to centrum handlu, rozrywki i sztuki bardzo się gościom podoba. To już moje ostatnie spotkanie z antologią na temat dzieciństwa, a tegoroczny cykl zakończy się w Zielonej Górze 5 grudnia.
© Marek Czuku