Być czy mieć? Ciało czy dusza? Meandry historii czy hic et nunc? Jakie były pierwsze trzy minuty? Na początku było Słowo czy chaos? A może to byt określa świadomość? Czy jednak po prostu „myślę, więc jestem” i „człowiek to brzmi dumnie”, ale jednocześnie „wiem, że nic nie wiem”? Ja konsekwentnie trzymam się tego, co napisali poeci, chociaż najczęściej sami byli w tym wszystkim niekonsekwentni. Dajmy na to Gałczyński: „Posadę przecież mam w tej firmie kłamstwa, żelaza i papieru”, a imię jej „Trwoga & Żołądek”. Tyle Mistrz Konstanty. I dialektyka oksymoronów.
7.03.15 Warszawa
Kolejne zebranie Zarządu Głównego SPP. Ważne i ciekawe sprawy: propozycja tantiemizacji autorów i wydawców z tytułu wypożyczeń bibliotecznych, projekt ustawy o książce, wdrażanie paktu dla kultury. Miłe informacje: o planach postawienia pomnika Norwida w Warszawie, o doktoracie h.c. UAM w Poznaniu dla Julii Hartwig. Kuluarowa plotka o tym, że Biuro Literackie ma się podobno przenieść do Trójmiasta. A na koniec intensywny wieczór przy piwie – tym razem głównie w męskim gronie – z Jackiem Inglotem, Krzysiem Szatrawskim i Jankiem Strządałą. Mocne (i nocne) klimaty z widokiem na kolumnę Zygmunta.
14.03.15 Poznań
Niezwykle sympatyczny wieczór w gronie przyjaciół – Hyde Park Integracje Literackie w klubie muzycznym Alligator przy Starym Rynku, zorganizowany przez Grupę Literyczną Na Krechę wraz z Fundacją Centrum Rozwoju Kultury i Edukacji. Tym razem za gwiazdy robili Sabina Waszut ze swoją nową książką Rozdroża, którą ostatnio zakwalifikowano do Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus”, oraz Łukasz Bernady, autor adresowanych do dzieci Baśni doliny Samy z regionu Szamotuł i okolicznych gmin.
Sabinka jest chorzowianką (meldunkiem i sercem), zatem akcja jej powieści o miłości niemieckiej dziewczyny i syna śląskiego powstańca dzieje się również na Górnym Śląsku w przededniu II wojny światowej oraz po 1939 roku. Autorka wyjaśniła, że od dziecka duży wpływ miały na nią opowiadane przez dziadka różne śląskie historie. Dalsze, powojenne losy bohaterów Rozdroży można będzie poznać już po wakacjach, kiedy to ukaże się kolejna książka Sabiny.
Pochodzący z Szamotuł Łukasz zdradził, że kiedyś potrzebne mu były legendy, podania i gawędy związane z jego małą ojczyzną, ale nigdzie nie mógł ich znaleźć w postaci drukowanej. Postanowił więc sam zebrać, spisać i literacko opracować to, co od wieków krążyło w ustnych przekazach. W Alligatorze przedstawił zaś (z pamięci) zabawną bajkę dla dorosłych o sabatach na Górze Wójt.
W ramach hyde parku przypominaliśmy wiersze Juliana Przybosia oraz każdy, kto chciał, mógł przeczytać coś swojego. Mnie szczególnie miło było usłyszeć moją piosenkę o galerii i miłości w wykonaniu Joli Ciecharowskiej oraz wiersz Dorotki Nowak Wędrowniczek, zainspirowany moim blogiem. Spotkanie prowadziły spokojnie i ciepło Łucja Dudzińska i Ela Świtalska.
22.03.15 Łask – Zelów
Choć wczoraj rozpoczęła się już kalendarzowa wiosna, dziś rano termometr wskazywał zaledwie zero. Nie była to jednak żadna przeszkoda, by wybrać się wraz z Klubem Turystów Pieszych „Salamandra” na wycieczkę po mojej Ziemi Łódzkiej. Wystartowaliśmy w Łasku, miejscu urodzenia dwóch Janów Łaskich oraz poetów: Światopełka Karpińskiego, Zdzisława Jaskuły i Krzysztofa Smoczyka. Po przejściu 25 kilometrów, przy lekkim słoneczku, prawie bezchmurnym, błękitnym niebie, ale i mroźnym wiaterku, dotarliśmy do słynącego z braci czeskich Zelowa, gdzie nieprzerwanie od prawie dwudziestu lat poeta Andrzej Dębkowski wydaje „Gazetę Kulturalną”. Po drodze zaliczyliśmy dwa łaskie kościoły (barokowy drewniany i późnogotycki murowany), gotycki w Buczku oraz luterański w Zelowie, minęliśmy zaś bokiem Cholerną Górkę i Wygwizdów. Na gałęziach pojawiły się już pierwsze pączki, a pod lasem mignęły nam białe połyskliwe pupy uciekających saren, wystraszyliśmy też bażanta i kilka kuropatw. Na niebie znaczyły swoje szlaki samoloty przymierzające się do lądowania na wojskowym lotnisku, a od strony Bełchatowa wzbiła się wielka chmura pary wodnej. To był dobry czas, mimo że czuło się trochę w kościach wysiłek.
24.03.15 Warszawa
Janusz Drzewucki nie zwalnia tempa: nie dość, że biega maratony i w każdych zawodach poprawia rekord życiowy, to w ciągu ostatnich kilku tygodni opublikował trzy książki. Dzisiaj w legendarnej kawiarni „Czytelnika” promował wydany właśnie w Bibliotece „Twórczości” zbiór szkiców o poezji pokolenia Nowej Fali pt. Charakter pisma. Spotkanie prowadzili Bohdan Zadura, Iwona Smolka oraz Małgorzata Pieczara-Ślarzyńska, która zapytała autora, dlaczego napisał tylko o samych mężczyznach. Ja również miałem podobne wątpliwości, zwłaszcza dotyczące nieobecności Ewy Lipskiej, ale Janusz wyjaśnił mi, że pisał już o niej w innej książce.
Drzewucki nie ograniczył pola widzenia do samego kręgu towarzyskiego „Nowej Fali”, ale rozszerzył je na całą generację, pisząc o poetach „przed, obok i po” (np. Wojaczek, Zadura, Baran), a także „poza wszystkim” (np. Szuber). Wspomniał też o swojej miłości do literatury od najmłodszych lat oraz o czasach licealnych, gdy w szkolnej bibliotece po raz pierwszy zobaczył roczniki miesięcznika „Twórczość”, na łamach którego regularnie publikuje od 1983, a od 1996 jest jego redaktorem.
Na Wiejską przybyło sporo osób, dostrzegłem m.in. Krzysztofa Karaska i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, a następnie uciąłem sobie krótką pogawędkę przy lampce wina z Piotrem Matywieckim, Krysią Rodowską, Zosią Beszczyńską, Iwoną Smolką i Jarosławem Kłosem. Ale najbardziej się cieszę z tego, że wreszcie osobiście poznałem córkę Juliana Przybosia – Utę, o której parę lat temu pisałem w „Toposie”.
28.03.15 Łódź
W trakcie XXI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych miałem przyjemność obejrzeć w klubie Wytwórnia, w miłym towarzystwie Marylki Duszki, świetny spektakl gdańskiego Teatru Wybrzeże Broniewski, według scenariusza Radosława Paczochy i w reżyserii Adama Orzechowskiego. Jeden z czołowych poetów XX wieku, główny reprezentant rewolucyjnej poezji proletariackiej (każący mojemu pokoleniu na każdej szkolnej akademii zakładać bagnet na broń), a jednocześnie wrażliwy i subtelny liryk, został przedstawiony jako człowiek niekonsekwentny jak dziecko, nieobliczalny i pełen sprzeczności, zarówno w relacjach z kobietami, jak i w postawach ideowo-politycznych. Patriota i piłsudczyk, z epoki romantyzmu i książek Żeromskiego wzięty, bohater wojny z bolszewikami – aresztowany potem przez NKWD, a z drugiej strony żarliwy komunista, podziwiający Związek Sowiecki i piszący w pijanym widzie poemat sławiący Stalina.
Władysław Broniewski powiedział o sobie generałowi Andersowi, że jest „wielkiego serca, ale małego rozumu”, a Markowi Hłasce przedstawił się jako „Polak, katolik, alkoholik”. Bezwzględny nonkonformista, piszący za wódkę socrealistyczne knoty, nigdzie nie mógł sobie znaleźć miejsca, dla każdego był podejrzany – dla sanacji, że komunista; dla komunistów, że szlachcic. W drugiej części przedstawienia ukazano powojenną degradację i degrengoladę poety, walczącego z żoną Wandą o każdą butelkę i piszącego na partyjne zamówienie, aby zarobić na leczenie w Szwajcarii ciężko chorej poprzedniej żony Marii.
Pozostały po nim wiersze i legenda. I pytanie aktualne do dziś: na ile wolno nam jako twórcom wikłać się w bieżącą politykę? Bo na takim ideologicznym zaangażowaniu najczęściej traci literatura oraz przede wszystkim sam autor.
© Marek Czuku