„Jaśnienia” (Augustów 2020) to piąty zbiór wierszy Janiny Osewskiej, niezwykle aktywnej poetki o ścisłym wykształceniu i wielu pasjach (fotografia, kajakowanie, podróże po świecie). Idea książki jest prosta – kolejne lapidarne wiersze dotyczą następujących po sobie lat z życia bohaterki, którą jest Nina, alter ego Osewskiej (co podpowiada jej biogram). Wspomnę, że pomysł takiej formy „życiopisania” był mój (tom „Forever”, Sopot 2010). Został on potem twórczo podjęty, co mnie cieszy, przez Marię Duszkę, Agnieszkę Tomczyszyn-Harasymowicz czy Jadwigę Malinę, teraz zaś podobny projekt zrealizowała autorka z Augustowa.
Spomiędzy kolejnych rocznych dat wyłania się życie Niny. Urodziła się w latach pięćdziesiątych, a dzieciństwo spędziła na wsi. Losy osobiste przeplatają się z wydarzeniami ogólnymi, charakterystystycznymi dla okresu PRL, a potem III RP, jednak te drugie stanowią zaledwie tło dla barwnej opowieści o dojrzewaniu duchowym bohaterki, która od najmłodszych lat „wymykała się z rąk” i „nie dawała się sformatować”. Dowiadujemy się więc o pierwszych wagarach i prywatkach, pierwszej żałobie („pogrzeb wróbla”) i miłości na zimowisku, pierwszym winie w epoce dzieci kwiatów, o wycieczce do Warszawy i oswajaniu inności („do babci Weroniki przychodziły Romki”). A potem życie toczyło się dalej: wesela, porody i odejścia, budowa domu, działalność społeczna, zagraniczne podróże. Czasy kolejek i żelaznej kurtyny, a następnie raczkującej demokracji i internetu.
Nina jawi się jako wrażliwa na piękno przyrody i barwy świata idealistka, „wędrowna dusza”, „kolorowy ptak”. Od zawsze „wiersz wodził ją na pokuszenie”, a rzeczywistość zaskakiwała nieoczywistościami („bielnik był zielony”). Tom „Jaśnienia” jest znakiem głębokiego mistycznego doświadczenia. Bohaterka, po latach prób i błędów, uczy się „miejsc spokojnego trwania pomiędzy było i jest” i wyraża wdzięczność „świadectwom światła” (a więc całemu światu) za trwanie czasu. By w efekcie powrócić do źródeł – nad cudowną sadzawkę Siloe, gdzie ślepy przejrzał.
© Marek Czuku