copyright © https://sztukater.pl 2024
Z tą serią jest, jak z filmowymi horrorami – ciągnie się, powstają kolejne części i chociaż w sumie już to znamy, wiemy co będzie, bo motyw przewodni jest przecież zawsze ten sam, zawsze chętnie wracamy. I czasem autorom udaje się nas zaskoczyć. I tak właśnie jest w przypadku tego tomu, zbioru kolejnych opowiadań, czasem nijakich, czasem niezłych, twórców i znanych, i tych niekojarzonych właściwie, bo niby z czego, jeśli nie z paru opowiadań tu i tam. Ale ogół się udał, ogół wypada całkiem do rzeczy, w paru momentach nawet fajnie bawi się schematem, choć częściej w oczywisty sposób bierze się za temat, ale i kilka nieoczywistości też się tu znalazło i w sumie kto lubi rodzimą fantastykę, a horror w szczególności, sięgnąć jak najbardziej może, chociaż tym razem nie padłem na kolana.
Miasto. Miejsce do życia, pracy, zabawy. Plątanina ulic, którymi kroczą najróżniejsi ludzie, brudne zaułki, czyste nowe budynki, domy i mieszkania zaludnione przez tych, którzy wiodą żywota różne – dobre, złe, nijakie. I takie same intencje. A między tym wszystkim czai się groza, czai to, co najgorsze, co może dopaść każdego. Bo miasto to miejsce do życia, do pracy i zabawy, ale i dżungla pełna mrocznych zaułków, mrocznych ludzi i kto wie czego jeszcze...
Z tą serią po raz pierwszy zetknąłem się dobrych kilkanaście lat temu. Zaczęło się od reklamy w jakimś magazynie fantastycznym – nie pamiętam już którym, wydaje mi się, że sama reklama, może recenzja, może prezentacja, choroba teraz wie, była czarno-biała, więc zawęża mi to nieco krąg, ale sporo w tamtym czasie czytałem magazynów z fantastyką, więc nawet nie będę próbował dochodzić, który to konkretnie był – i... I wtedy na reklamie się skończyło. Minęło trochę lat zanim sięgnąłem po coś z serii, ale kontakt okazał się udany. A teraz jestem tu i... cóż, nie jest źle, bo mamy tu parę fajnych tekstów, ale ogół wypada dość zachowawczo, prosto (...).
I wcale nie chodzi o to, że ja miejskich klimatów to tak niezbyt. Sam mieszkam w mieście, ale małym, łatwo się tu wyrwać na zielone tereny, wszędzie blisko, a wielkich aglomeracji nie trawię, nie znoszę i unikam, jak mogę, nienawidząc tę szarość, ten beton i strzeliste budynki. Nie, żebym nie potrafił dostrzec uroku architektury czy industrialnych rzeczy, w takich miejscach po prostu żadnego uroku nie ma (tak, stolico, patrzę na ciebie). Więc w sumie miasto, wielkie miasto, to dla mnie koszmar i do horroru pasuje. Ale cały mój wywód zmierza do czegoś innego – może to i miasto, może często szarość i beton (chociaż nie zawsze, bo zdarza się, że dla autorów temat ten nie stanowi sedna, a pretekst, cień, tło) i taką trochę sztywną szarością wieje ze stron opowiadań, choć jest parę tekstów, które fajnie zdołały wyciągnąć coś z tematu.
(...) kwadratowy format wydania, charakterystyczny dla wydawcy, jakoś tak do industrialnego pasuje, jakoś podkreśla to wszystko i sam w sobie ma nie tylko pewną przyjemną nietypowość.
Michał Lipka
City 6. Antologia polskich opowiadań grozy – http://www.wforma.eu/city-6-antologia-polskich-opowiadan-grozy.html