copyright © www.dwutygodnik.com 2014
(...) Rozpoznawalny, autorski styl poetki polega na eksploatacji kilku dobrze opanowanych kroków choreograficznych języka, z których na szczególną uwagę zasługują uwięzione w rymowankach „różnicowane powtórzenia” (ich najczęstszymi realizacjami są w „Widmowym refrenie” homonimowe zestawienia w rodzaju: „zakrawa na kpinę i zakrawa nożem” oraz obsesyjnie zawiązywane chiazmy – jeden z ciekawszych w tomie, dodatkowo skomplikowany wcześniejszym intertekstem, brzmi: „zgubić czapkę z piór // w przedstawieniu bez istnienia / w istnieniu bez przedstawienia”). Bezpośrednią zasługą tego powtarzania jest efekt odroczonego sensu, który autorka podkręca również rozepchniętą do granic możliwości i przyswajalności składnią nieznających interpunkcji zdań. Widmowość określa więc w równym stopniu miejsca znaczeń, które jeśli istnieją, to raczej jako niespełnione obietnice. Może dlatego topografii nowym wierszom Mirahiny użycza miasto „zapowiadające się” – Warszawa ze swoimi przemieszanymi identyfikatorami: palmą, tęczą na Placu Zbawiciela, metrem, „żydami na maranowie” i tradycją powstańczą („Dom nad Arsenałem”), a także z „kamiennymi blokami postawnymi jak molo” („Złapać trochę słońca i nie widzieć końca w końcu i na helu”).
(...) Utwierdzający się w wiązkach cytatów, odniesień i nawiązań (od wspomnienia „Rytmów albo wierszy polskich” Sępa-Szarzyńskiego po „po-tęczowe” krajobrazy Andrzeja Sosnowskiego) „Widmowy refren” jest książką wampiryczną, której nadrzędny koncept zrodził się wskutek wyssania energii poetyckiej z wiecznie młodych i pełnokrwistych ciał utworów... Adama Mickiewicza. Na marginesie, stylizowane na romantycznego upiora (ba, wampira!) zdjęcie poetki z ostatniej strony książki, rzuca nowe światło na „śmierć autora”, któremu bliżej tu do żarłocznego tekściarza o herbie Nosferatu niż do zaświatowego nieboszczyka. I choć słychać w tomiku echa zarówno „Sonetów krymskich”, jak i „Pana Tadeusza”, najwięcej sampli do swojego poetyckiego remiksu zaczerpnęła Mirahina z „Dziadów Wileńsko-Kowieńskich” oraz „Dziadów Drezdeńskich”. Nie przez przypadek. (...)
Marek Olszewski
całość recenzji: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5334-dziady-stoleczne.html
Agnieszka Mirahina Widmowy refren – http://www.wforma.eu/widmowy-refren.html