copyright ©
www.culture.pl 2012
Najkrócej
Enerdowców i innych ludzi Brygidy Helbig można nazwać opowieścią o wykorzenieniu. Nie tylko Dederonów, wschodnich Niemców, którzy po obaleniu muru berlińskiego traktowani są przez sytych zachodnich rodaków jak ubodzy krewni. Także autorki – Polki, szczecinianki, potomkini repatriantów z Kazachstanu, zamieszkałej w Niemczech, pracującej także w Pradze.
Brak stałego miejsca zakotwiczenia rzutuje na styl prozy Brygidy Helbig – dynamicznej, pisanej z nerwem, pełnej podskórnych napięć. Już choćby z tego powodu jej „Enerdowców i innych ludzi, czyli jak nie zostałem bohaterem” trudno przyporządkować gatunkowo, choć dla selekcjonerów Nagrody Literackiej Nike 2012 są to opowiadania. Sześć rozdziałów tomiku rozsypuje się na sporo jeszcze drobniejszych, osobno zatytułowanych fragmentów, które z zadziwiającą swobodą przechodzą od opowiadania do reportażu, od reportażu do eseju, od eseju do aforyzmu. Spojrzenie satyryczne walczy tu o lepsze z ironią, a gdzieniegdzie znienacka wdziera się ton serio – jak w rozdziale „Jarzębina czerwona”, wypełnionym rodzinnymi wspomnieniami, choć i gawędami.
Helbig nikogo nie oszczędza. Portrety swoich znajomych daje ostre, chropawe, kontrastowe, bez światłocienia. I bez cienia retuszu. Podobnie jak zamieszczone w książce, intrygująco wzbogacające jej treść zdjęcia trabantów – także autorstwa pisarki.
Rzecz jest jednak nie o chlubie enerdowskiej motoryzacji, lecz o ludziach. Szczególnie o tych, którzy pozostawali w niezgodzie z formatowaniem ich na każdym kroku przez partyjną propagandę. Formy oporu nie były może nadto radykalne, ale już sam fakt uczestnictwa w pewnych półoficjalnych wystawach czy koncertach, dawały im złudne poczucie przynależności do kasty ludzi wolnych.
Jednocześnie owi wieczni buntownicy, którzy swoje życie podporządkowali sztuce (przetrwania?), pozostali dokładnie tacy sami już po zjednoczeniu Niemiec. Nadal w permanentnej opozycji. Bo czy to sprawiedliwe, że traktuje się ich jak dzieci specjalnej troski, obniżając o stopień wschodnioniemieckie oceny na maturach i dyplomach?
Czy wiesz dlaczego, pyta Dieter, dlaczego mówi się właściwie w 'byłej' NRD? Czy w Polsce też się mówi w 'byłym' PRL-u? („Proces” w „Kallemelle”)
Byli młodzi, pełni wiary i ufności – trochę naiwni idealiści, urodzeni tuż po wzniesieniu muru berlińskiego, kilkanaście lat po drugiej wojnie światowej: Rainer, Dieter, Uwe, Uta. To właśnie ich w największym stopniu ukształtowało NRD. To im wyrządziło największą krzywdę – bardzo szybko poczuli się oszukani i odarci ze złudzeń, a po stłumionych próbach młodzieńczego buntu nauczyli się cynizmu.
W groteskowych, tragikomicznych narracjach Brygida Helbig ze współczuciem, ale i przewrotnym humorem dociera do wypartych emocji, podświadomych motywacji, opisuje skrzywione przez szkołę, organizacje młodzieżowe i wojsko biografie Enerdowców. Biografie te mają swój przykry ciąg dalszy po zjednoczeniu Niemiec, które okazuje się dla „Ossis” ponowną traumą i upokorzeniem.
Kiedyś się dziwiłam, że ludzie krzyczą na berlińskich ulicach, głośno się na coś wściekają, wyzywają kogoś od najgorszych – wyznaje autorka. –
A dzisiaj już nie. Dzisiaj już się nie dziwię. Nawet nie przechodzę na drugą stronę ulicy. Nie odwracam oczu. Tylko słucham. A czasem sama. Krzyczę.
Ofiary przemocy z czasem same stają się katami, podświadomie mszczą się na słabszych. Na przykład na młodej Polce Jagodzie, sprzątającej w berlińskich biurach. Inną Polką, której przyszło walczyć o swoje miejsce w społeczeństwie niemieckim, jest docent nauczająca na uniwersytetach w Berlinie i w Pradze, a czasem wypoczywająca w Międzyzdrojach, której zdarzają się bardzo dziwne przygody.
Janusz R. Kowalczyk
Brygida Helbig
Enerdowce i inne ludzie –
http://www.wforma.eu/179,enerdowce-i-inne-ludzie.html