copyright ©
www.piotrwiktor.blox.pl 2010
Nie każdy weźmie lutnię po Bekwarku. Ani po romantykach, skamandrytach, Staffie, Herbercie. Trzeba na to talentu tej miary, jaką reprezentuje Krzysztof Ćwikliński w wierszach pisanych przez lat ponad dwadzieścia (1982–2006). Tylko z pozoru imitacyjnych. Przywiązanie do klasycznych strof, upodobanie do regularności, ścisły porządek formy świadczą raczej o tym, że tradycjonalizm nie jest dla poety li tylko ornamentem, lecz niezbywalną częścią światopoglądu, jego podstawą, fundamentem. Bo w ten sposób manifestuje się przywiązanie do prawd wiecznych, do niezmiennych dylematów istnienia. Poezja zaś, z miłości wzięta, staje się sztuką znajdowania słów właściwych i jasnych (por. wiersz „Umiałbym”), które potrafią
żywych poić nadzieją a umarłych budzić, słów mocnych, sprawczych.
Ćwikliński stawia pytanie o realność doznań, przeżyć, z zasady chwilowych, ulotnych (zob. „Stary wiersz”), marnych
jak strzępy sznurka i trociny / W opuszczonym mieszkaniu („Dni nasze”). Wypowiada strach przed semantyczną pustką, przed erozją znaczeń porządkujących życiową narrację, krystalizujących przygodne wrażenia w przejrzyste struktury sensu („Znak”). Jego liryczne „ja” umieszczone w smudze cienia musi się zmagać z aporią. Postawione w sytuacji wyboru, opowiada się przeciwko doczesnemu świadectwu zmysłów, natomiast – za cienistą tajemnicą Nieskończonego. Niedaleko jej szuka i całkiem blisko znajduje: ukrytą w sobie samym, w najgłębszych warstwach duszy, funkcjonujących już bez języka, bez pojęć, w miejscu,
gdzie wszystko ma swoje schronienie / Przed kłamstwem. Tam zaglądać obawia się zło. Tam ból nie sięga, rozpacz i upokorzenie („Dno”). W tym sanktuarium egzystencji mieszka czysty byt. Jego objawienie nobilituje, uszlachetnia. Napełnia pokojem opanowania. Uczy umiaru. Wygasza zbędne emocje. Pokazuje, jak z niezmąconą, acz chłodną pogodą przyjmować porządek rzeczy (zob. wiersz tytułowy). Poezja Ćwiklińskiego daje nam lekcję arystokratycznej, iście książęcej powściągliwości. Uwodzi przy tym staroświecką odrobinę, melancholijną urodą, kunsztowną stroficznością (przerzutnie!) oraz asonansem, na tych stronicach świetniejszym nawet, bardziej odkrywczym, niźli pewna część rymów.
Krzysztof Ćwikliński
Książę poetów żegna ukochane miasto –
http://www.wforma.eu/44,ksiaze-poetow-zegna-ukochane-miasto.html