copyright © "Imperium Kobiet" 2017
O sprawach ważnych dziś w rozmowie z Mariką Krajniewską, której opowiadanie właśnie zostało wydane w tomie 2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań przez wydawnictwo Forma.
Ilona Adamska: Czy słowo ma moc?
Marika Krajniewska: To ważne pytanie, nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że tak. Słowa mają ogromne znaczenie zarówno dla osoby, która je wypowiada, jak i tej, do której są skierowane. Wystarczy jedno, by rozpalić wielki płomień, lub taki sam wielki płomień zgasić. Nie jest to tylko powierzchowna moc. Jej skutki docierają o wiele głębiej, mogą doprowadzić nawet do powstawania różnych konfliktów emocjonalnych, które później odchorowujemy. Można o tym dowiedzieć się czytając o totalnej biologii. Tak samo słowo pisane, bo pewnie o tym mówimy, ma pewne określone zadania. W końcu jakiś cel przyświeca pisarzowi, twórcy, który przystępuje do pisania. Właśnie na rynku wydawniczym ukazała się książka w moim odczuciu niezwykła. Przede wszystkim dlatego, że jest zbiorem kilkudziesięciu opowiadań współczesnych polskich twórców. Mamy więc do czynienia z różnorodnością z jednej strony, ale też ze słowami, które są ważnymi przesłaniami dla współczesnych czytelników.
Ilona Adamska: Dlaczego współczesne tematy są ważne? Opisuje się je w gazetach, trzeba o nich pisać książki?
Marika Krajniewska: Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Z jednej strony mamy zalew informacji i faktycznie mielimy te same tematy wszędzie, często z igły robiąc widły, ale z drugiej strony informacje, które pojawiają się – tak jak mówisz – wszędzie, mają charakter bardzo okrojony chaotyczny. Nie ma w nich miejsca ani na refleksję, ani na emocję. Są to często suche strzępki faktów, bazujące z reguły na nagłówkach, które walczą o uwagę czytelników. Opowiadania, mimo krótszej formy, reprezentują nurt slow. Wymagają większej uwagi, choć można je przeczytać szybko, na przykład pod czas podróży do pracy komunikacją miejską. Jednak sama struktura prozy wyzwala pewien mechanizm. Po lub w trakcie lektury zaczynamy filtrować słowa przez własne emocje. Czytamy sercem. Zatrzymujemy się, nie dosłownie, na temacie. Zatrzymujemy go w sobie, myślimy o nim. Wyciągamy wnioski, podejmujemy decyzje, przewartościowujemy pewne rzeczy. Gazety tego raczej nie dadzą, chyba że prezentują wywiad, pełen autentyczności z inspirującą osobą.
Ilona Adamska: Czytelnik po lekturze twoich książek czasem czuje jakiś wewnętrzny zgrzyt.
Marika Krajniewska: To prawda. Dzieje się tak, że nie zawsze poruszam tematy wygodne. Nawet gdy piszę o tym, co już było: o miłości, o zdradzie, o wojnie. Zgrzyt pojawia się wtedy, gdy zmuszam czytelnika wejść w przysłowiowe buty bohatera. Czytelnik musi się z nim utożsamić, czasem zmierzyć z jego wyborami i decyzjami, a także z ich konsekwencjami. Często okazuje się, że zmierzając się z bohaterem książki, myślał o swoich problemach i znanych samemu sobie sytuacjach.
Ilona Adamska: Twój bohater w opowiadaniu „Polisa” z wspomnianego tomu jest przedstawicielem pokolenia młodych karierowiczów, którzy mają gdzieś dobro innych.
Marika Krajniewska: To nie jest sytuacja nadzwyczajna. Mamy do czynienia z kimś, kto po prostu czegoś pragnie. Pragnie swojej „normalności” i zauważa drogę na skróty. Kosztem innych, tych, którzy również poszukują normalności, lecz zgoła innej. Wyścig szczurów, który już nikogo nie dziwi, skręca w nieco innym kierunku. Rozpychamy się łokciami, ale nie wśród swoich współpracowników, z którymi konkurujemy, lecz wśród osób od nas poniekąd zależnych. Chodzi o relację pracownik firmy – klient, w której klient już dawno przestał być panem, został petentem, na którym można nie tylko zarobić, ale również się wybić stosując oszustwa.
Ilona Adamska: Wspomniany oszust to przedstawiciel banku. Znając twoją twórczość i bloga wniosek nasuwa się sam: to sytuacja z życia wzięta. Czy tak?
Marika Krajniewska: Tak. Opisana sytuacja miała miejsce. Z tego co wiem, nie był to przypadek incydentalny. Niestety coś się z nami porobiło. Pozwalamy sobie na zbyt wiele. Oczywiście, doskonale wiemy na jakich zasadach działają banki, te schematy są nam znane i albo się na nie godzimy, albo nie korzystamy z ich usług. Nie chodzi jednak o to. Nie o strukturę, lecz o indywidualne jednostki, które pracując w tychże strukturach widzą dla siebie szansę na wzbogacenie się żerując nie tyle na niewiedzy klienta, ile na jego nieuwadze, naiwności, oszukując. Zwyczajnie zachowując się jak przestępca. Bo takie oszustwo finansowe jest przestępstwem.
Ilona Adamska: Poruszyłaś też temat relacji. Nie po raz pierwszy zresztą. Tu mamy relację w małżeństwie, które nie jest oparte na szacunku, a mimo to trwa i jest w oczach bohaterów uważane za „normalne”. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
Marika Krajniewska: Wiesz, mnie też się kiedyś wydawało, że to co mam to normalność, a tym nie było. Wydawało mi się tak wyłącznie dlatego, że nie chciałam się sama przed sobą przyznać (przed tym, że ode mnie zależy to co mam. Chodzi mi o to, że nie chciałam być odpowiedzialna. Tak jest w przypadku większości osób, które znam. Zamiast odpowiedzialności za wszystko i wszystkich, których mamy dookoła, lubimy popadać w ofiaronizm, jak ja to nazywam i odżegnywać się od własnego życia. Gdy się spojrzy na to zjawisko z tej perspektywy, bardziej świadomie, człowiek zaczyna się śmiać. Bo wie, do jak absurdalnych sytuacji sam doprowadzał. Mój bohater ma wg swojego mniemania normalne życie i normalny związek. Jego żona myśli podobnie. Chcą być ze sobą, ale czy na pewno? Szukają w tej relacji substytutu samego siebie, irytując się, że druga osoba jest zupełnie inna.
Ilona Adamska: Dziękuję za rozmowę i zachęcam naszych Czytelników do sięgnięcia po tom opowiadań.
2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań – http://www.wforma.eu/2017-antologia-wspolczesnych-polskich-opowiadan.html