copyright ©
Latarnia Morska 2012
Nasi czytelnicy zdążyli poznać fragment tej powieści, opublikowany w „Latarni Morskiej” kilka lat temu – w numerze 2 (10) z 2008 r. Paweł Orzeł – (rocznik 1985) prozaik i dramatopisarz, ur. w Madrycie, obecnie mieszka w Warszawie. Laureat Stowarzyszenia Młodych Poetów. Wydał dramat
Defenstracja (2005), następnie zbiór opowiadań
Nic a nic (2009) i prozę eksperymentalną
Cudzesłowa (2010). W roku minionym jego opowiadanie „Twarzą w twarz (z Poem)” opublikowano w książce
2011. Antologia współczesnych polskich opowiadań – opublikowanej przez szczecińską FORMĘ. Ten sam wydawca wypuścił teraz na księgarski rynek
Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie). Przyjrzyjmy się nowej prozie Pawła Orła.
Bo sama przypatruję się twórczości tego autora od początku. To niebanalny pisarz, biegły warsztatowo, o dobrym uposażeniu erudycyjnym i kreatywnym podejściu do literatury – jednak budzący w odbiorze krytyków rozmaite, czasami wręcz sprzeczne uczucia. Również jedna z naszych recenzentek, znajdująca upodobanie raczej w prozach bliższych tradycyjnym, Paulina Matysiak, punktowała na „nie” zbiór opowiadań
Nic a nic, określając go „wynurzeniami egzaltowanego młodego człowieka”. A całe zamieszanie bierze się z faktu, iż Paweł Orzeł szerokimi garściami czerpie – obrazowo mówiąc – z zasobników sztuczek i chwytów przypisywanych literaturze postmodernistycznej. Również o tym pisałam, przy okazji omawiania niewielkiej prozy
Cudzesłowa tegoż autora („port literacki” LM, wrzesień 2010).
Wszelako, widzę to z upływem czasu coraz wyraźniej, sprawa nie jest taka prosta i tak jednoznaczna, na jaką początkowo mogła wyglądać. Co prawda nadal twierdzę, iż autor mieści się w szeroko pojętym przedziale literackiej postmoderny. Jednak, co wydaje się dla obecnych uwag fundamentalne, mamy tu do czynienia z niemałym i dosyć oryginalnym wkładem własnym pisarza – nie ma tu mowy o „małpowaniu”, „zgrywie”, pustej zabawie czy mieleniu dla samego mielenia. Ostatecznie przekonała mnie o tym właśnie omawiana książka.
Gdyby kto szukał linearnej fabuły i klasycznej narracji w powieści
Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie), srogo się zawiedzie. Choć nie do końca w znaczeniu strukturalnym jest to powieść. Lecz dajmy podobnym rozważaniom teraz spokój, skupiając się na merytoryce i języku tej prozy.
Otóż lektura tejże książki od początku do końca stanowi gęstą fascynującymi niebezpieczeństwami przygodę na styku dwóch światów – materialnego i niematerialnego. Są
anima i
animus (kłania się tu m.in. C.G. Jung), psyche i soma, ruch (jako synonim życia) i śmierć. Pełna ukrytych i jawnych znaczeń proza przybiera momentami kształt miniesejów, przeciekając w rejony zgoła pozaliterackie, po cichu lub głośno odwołując się do zdobyczy intelektualnych historii kultury (w tym zwłaszcza niezgody na świat zastany). Nie bardzo można uniknąć tu wysokiego „c”, gdy ustalamy kondycję człowieka, jego sytuację i położenie wobec samego siebie, ale i wszechświata.
W tym kontekście w dużej mierze trafne wydaje się nazwanie omawianego utworu P. Orła „powieścią genezyjską” – co czyni Henryk Bereza na okładce książki. Mamy tu odwołanie do mistycznego dziełka Juliusza Słowackiego
Genesis z Ducha, które opiera się na koncepcji podkreślającej duchową istotę wszelakich bytów. Nasz romantyczny poeta (dla mnie znamienitszy umysłowo od Adama Mickiewicza) żył przeświadczeniem o prymarnym znaczeniu dążenia do sięgania po wciąż wyższe stopnie doskonałości – nawet kosztem niszczenia starych form materialnych. Co –
per saldo – miało (ma) budować doskonalszą powłokę ducha.
U Pawła Orła owe dążenie jest widoczne, choć może z naciskiem na materialną stronę bytu – z jej zmysłowymi (i emocjonalnymi) elementami, próbą odświeżenia tożsamości. Co korzenione bywa (korzenione, odgałęziane, przeszczepiane, powinowacone) często w sztukach pozasłownych, operujących różnymi od słowa pisanego środkami wyrazu – jakimi są choćby obraz i dźwięk.
Natomiast gdy o język te prozy idzie, powiedzieć trzeba, iż jest w obrębie tekstu spójny, konsekwentny, bogaty. Trochę przypomina kreteński labirynt z Minotaurem w środku. Może nic nas nie pożre, ale sporo zadziwi (jak choćby nader rzadko spotykany zabieg z wykreślankami fragmentów zdań czy całych akapitów w drugiej części powieści). Z jednej strony unaocznia to „spieranie” lub „ścieranie się” z materią, walkę; z drugiej zaś sugeruje umowność i labilność językowych struktur, związków frazeologicznych i wszystkiego, co wiąże się z wiązaniem myśli za pomocą słowa.
Cóż na koniec. Bez wątpienia nie jest to rzecz „rekreacyjna”, gdyż wymaga od czytelnika wiele więcej od lektur przeciętnych. Z pożytkiem i satysfakcją strawić tę powieść mogą jedynie odbiorcy tzw. „wyrobieni”. Lecz to żadna przeszkoda, zważywszy na fakt, że po tego typu prozę nigdy nie sięgnie miłośnik literatury artystycznie niskiej czy popularnej. Zaś w tych wymiarach Orła od Grocholi czy Kalicińskiej dzielą parseki, praktycznie kosmos cały.
Wanda Skalska
Paweł Orzeł
Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie) –
http://wforma.eu/200,ostatnie-mysli-(sen-nie-przyjdzie).html