copyright ©
www.piotrwiktor.blox.pl 2011
Sposób, w jaki Leszek Szaruga składa autobiograficzne świadectwo, skutecznie łagodzi sprzeczność zachodzącą pomiędzy obiektywnym faktem i literacką fikcją (por. opowiadanie „Pudło”). Każdemu z nich autor wyznacza osobną rolę. Do samego finału trzyma je porządnie zamknięte w ramach formy-hybrydy, odpowiadającej zamysłowi stworzenia kolekcji skatalogowanych notatek. Narrator-pamiętnikarz prowadzi swoją opowieść w zgodzie z chronologią. Ale temperament eseisty podsuwa mu jednocześnie liczne, a wcale uzasadnione, dygresje. Zwłaszcza wtedy, gdy przywoływane doznania i wypadki domagają się objaśnienia, poszerzonego w osobne marginalium. Poboczne glosy uświadamiają, jak prędko mijała postać świata. Nostalgia chce go zatrzymać w niezmienności. Lecz już samo wygasanie znaczeń, ich erozja, konieczność wypełnienia pustych miejsc po czymś, co zdało się oczywiste, odbiera świato-pamiętaniu stabilność, odkształca do niepoznania. Zmusza, aby zapytać:
Czy ja to wszystko przeżyłem? Czy to w ogóle możliwe? Raczej, tak to czasem czuję, spisuję cudzą relację, usiłując znaleźć dla owych przeżyć, z którymi trudno mi się utożsamić, wyraz w języku mojego życia (s. 212). Stwierdzeniem tym, zawartym w ostatnim akapicie narrator poświadcza coś, co wrażliwsi wyczuwają chyba od samego początku – upiorną, schizofreniczną skazę autobiografii; w najlepszym wypadku, jej niesamowitość polegającą na stałym napięciu pomiędzy żywym podmiotem, a zdarzeniami głęboko zanurzonymi w odmętach rzeki Heraklita. Zdarzeniami, podkreślmy, nie ludźmi. Bo ci, umieszczeni po obu stronach letejskiego nurtu trwają tutaj w całym bogactwie swoich osobowości. Sięgająca osobistych pradziejów (z Wolnym Miastem Gdańskiem po matczynej i powstawaniem gdyńskich stoczni po ojcowskiej stronie), opowieść Szarugi wydobywa z przywoływanych postaci, czy umarłych, czy wciąż żywych, ich cechy najcenniejsze. Spośród najwyżej stawia autor uczciwość wobec samego siebie oraz przyzwoitość wobec innych. Wyposażeni w wiedzę o tych kryteriach jakoś łatwiej zaczynamy rozumieć lewicowe sympatie środowiska pisarzy, przewijających się przez podszczeciński dom Marii Kureckiej i Witolda Wirpszy położony opodal jeziora Głębokie. Prościej nam też pojąć rozmiary. rozczarowania efektami kolejnych „odnów” i „odwilży” oraz atmosferę życia w
peerelii, jaką oddychały niemożliwe lata 80., pozbawione oczekiwań i złudzeń.
Wysuwające na plan pierwszy zdarzenia zdolne
życie przez śmierć przenieść, notatki Leszka Szarugi, odbijają w sobie rytm „polskich” lat: 1956, 1968 (data dla politycznej edukacji narratora bez wątpienia najistotniejsza), 1980-1981, 1989-1990. Przejawia się w nich silna etyczność światopoglądu. Inteligenckiego, przywiązanego do pryncypiów, konsekwentnego w wyborach, pozbawionego irracjonalnej nienawiści i zacietrzewienia. Formacja przynależna do piękniejszej części umysłowej spuścizny Polaków. Niezależnie od tego, kto – już w wolnym kraju – był je dla partykularnych celów zawłaszczył lub spostponował.
Piotr Wiktor Lorkowski
Leszek Szaruga
Podróż mego życia –
http://wforma.eu/165,podroz-mego-zycia.html