copyright © www.elewatorkultury.org 2014
Paweł Jakubowski ma na swoim koncie już trzy powieści. W najbliższy czwartek (15.05) odbędzie się premiera spektaklu Teatru Nie Ma na podstawie jednej z nich, a sam Jakubowski zmienił się z tej okazji w reżysera. Czy to łatwa przemiana? Co inspiruje młodego pisarza i dokąd zmierza literatura fantastyczna, na te pytania będzie odpowiadał nam pisarz.
Krzysztof Lichtblau: Już w najbliższy czwartek będzie miał swoją premierę spektakl, którego podstawą była Twoja powieść Kopuła. Jak udał Wam się przenieść science fiction na deski teatru?
Paweł Jakubowski: Nie było to znowu aż takie trudne. Książkowa Kopuła to przede wszystkim dialogi, a akcja powieści toczy się w większości w jednym pomieszczeniu. Po napisaniu książki od razu pomyślałem, że warto by ją przenieść na scenę. Może dlatego, że w pierwotnej wersji cała opowiedziana historia była LARP-em – parateatralną grą. Zatem to raczej książkowa Kopuła jest nietypowa, Kopuła teatralna jest naturalną koleją rzeczy.
KL: Czego możemy spodziewać się w czwartek?
PJ: Hmm... wraz z zespołem spróbujemy Państwa przenieść do klaustrofobicznego miasta-schronu – tytułowej Kopuły. Skażenie na zewnątrz uniemożliwia wyjście na zewnątrz. Ale i wewnątrz nie brakuje problemów. Członkowie Partii sprawującej władzę w Kopule spotkają się na posiedzeniu, aby przedyskutować możliwe rozwiązania wszystkich bieżących trudności. Proszę jednak uważać, bo Partia ma tendencje do decydowania o losach mieszkańców bez ich udziału, a Dyrektoriat – enigmatyczny nieprzyjaciel – nie ustaje w staraniach, aby przejąć kontrolę nad Kopułą.
KL: Kopuła to obraz antyutopii z dramatycznym zakończeniem. Jednak chyba najbardziej przerażający jest fakt, że sytuacja polityczna w Twojej książce nie jest nam tan odległa. To próba uchwycenia granicy, do której zmierza świat w dzisiejszym kształcie?
PJ: Nie myślałem o tym, pisząc książkę, ale trochę tak jest. Komunizm mamy już na szczęście za sobą, ale pewne mechanizmy, które wtedy funkcjonowały, możemy zaobserwować i dzisiaj – w pracy i w życiu codziennym. Pytanie czy się tym mechanizmom podporządkujemy, czy spróbujemy się im przeciwstawić. Pytanie wbrew pozorom nie jest takie jednoznaczne, bo to dzięki kłamstwu i propagandzie udało się mieszkańcom Kopuły przetrwać aż trzy lata, mimo że ta była zaprojektowana tylko na rok.
KL: Co było inspiracją?
PJ: Inspiracji było wiele. Jedną z ważniejszych był film O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji – polski film w konwencji postapokaliptycznej, chyba niewiele ludzi wie o jego istnieniu. Reszta to już czysta popkultura: gra komputerowa Fallout (stąd postać Wielkiego Nadzorcy – przywódcy w Kopule), film Mad Max.
KL: Drugą książką, którą wydałeś w ubiegłym roku, jest pierwsza część Najemników. Tutaj dla odmiany posłużyłeś się sesjami z gier RPG. W jaki sposób takie zderzenie wielu narratorów tworzących pewną historię może stworzyć dzieło?
PJ: W grach RPG narrator jest tak naprawdę tylko jeden – jest nim tzw. mistrz gry. Pozostali uczestnicy to bardziej moim zdaniem bohaterowie, niż narratorzy. Wystarczyło zatem, że w Najemnikach będzie trzech głównych bohaterów, zamiast jednego. To nic specjalnie nowego – w Grze o tron Martina mamy do czynienia z całą armią bohaterów. Niektórzy nie lubią wielu bohaterów – gubią się, kiedy autor skacze po wątkach od jednej postaci do drugiej. Ja uważam, że to interesujący chwyt, który buduje napięcie – przerywasz akcję w najciekawszym momencie, aby przejść do innego bohatera, czytelnik będzie czytał z wypiekami, żeby dowiedzieć się, co wydarzyło się dalej. Chwyt interesujący, ale chyba nie nowy.
KL: Czym są dla Ciebie gry RPG?
PJ: Fantastycznym hobby. Uwielbiam tworzyć opowieści i bawić się nimi, a RPG to doskonały poligon. Co więcej to interakcja z innymi graczami – historia tworzy się na zasadzie burzy mózgów, bardzo często zaskakujemy się wzajemnie swoimi pomysłami. Fabuła staje się ciekawsza, niekiedy bardziej wiarygodna. Mógłbym też rozwodzić się o poszerzaniu swojej wiedzy, terapeutycznej roli gier RPG, ale może zostańmy po prostu przy dobrej zabawie.
KL: Pamiętam, że przy pierwszym naszym spotkaniu zapytałem o domniemany przeze mnie koniec SF, który spowodowany jest pewnym wypaleniem gatunku.
PJ: Poniekąd się zgodzę – jest coś w tym, co powiedzieli postmoderniści: „wszystko już było”. To dlatego w większości filmów czy książek domyślamy się zakończenia. A jednak od czasu do czasu zakończenie nas zaskoczy. Porównuję to do puzzli – może i wszystkie elementy już znamy, ale nadal można je poukładać na swój własny sposób, żeby stworzyć coś nowego. I tą ideę próbuję realizować w swoich książkach. To dlatego Kopuła jest opartą na dialogach postapokaliptyczną kryminało-utopią.
KL: Promowałeś swoje książki na ostatnim Pyrkonie. Już od kilku lat związany jesteś ze Szczecinem. Czemu Szczecin nie ma imprezy choć w połowie tak popularnej dla fanów fantastyki, SF itp., których przecież nie brakuje?
PJ: Ciekawe pytanie. Kiedyś był Szczecińskie Dni Fantastyki, ale chyba organizatorzy się wykruszyli – animacja takiej imprezy wymaga bardzo dużo czasu i wysiłku. Rzeczywiście to dość nietypowe, bo chyba w każdym większym mieście odbywa się tego typu impreza, a Szczecin, wydawałoby się, jest dużym miastem. Trudno mi wskazać przyczyny. Ale ostatnio otrzymałem zaproszenie od znajomego, który wraz z garstką zapaleńców będzie próbował zorganizować coś podobnego do Pyrkonu – na początku na mniejszą skalę, oczywiście. Mam swoje aktywności, ale będę z całych sił trzymał kciuki za tą inicjatywę. Bądźmy realnymi optymistami – na pewne rzeczy trzeba czasu i doświadczenia, ale pasja zawsze zmusza ludzi do działania.
KL: Dziękuję za rozmowę.
Paweł Jakubowski Kopuła – http://www.wforma.eu/kopula.html