copyright © www.papierowemysli.pl 2014
Marcin Bałczewski musiał mieć wiele radości w trakcie pisania swojej nowej powieści Eva Morales de Nacho Lima. Niekoniecznie jednak była to radość tworzenia, prędzej uciecha, z jaką myślał o sprowadzeniu swych czytelników na manowce. W tej książce bowiem niewiele jest tym, czym się na pozór wydaje...
Oto, gdzieś na rubieżach świata, w „ostatecznym mieście” do którego za chlebem przybywa młody szklarz Marko, mieszka jego stryj, Don Antonio Tramosso Galino Sanches. Kiedy młodzieniec dociera na miejsce, przekonuje się, że stryjek od dawna nie opuszcza swej biblioteki, gdzie umiera... pożerając kolejne książki. Szczęśliwym trafem mieście docelowym, tym swoistym mieście miast, o nazwie Canona de Bahia, budowana jest szklana kopuła zamku miejscowego bogacza. Dzięki temu Marko dostaje pracę, cały czas opiekując się swym wujem. Ten jednak wkrótce umiera, ale jego siostrzeniec zostawia go w tym stanie w bibliotece, co wkrótce okaże się mieć znaczenie. W międzyczasie budowa dobiega końca i wszyscy mieszkańcy zostają zaproszeni (odpłatnie) na tajemniczy pokaz. Jego główną atrakcją okazuje się osobliwa piękność – olbrzymia kobieta-goryl. Prawie wszyscy mężczyźni, w tym oczywiście nasz Marko, zakochują się w niej. Rywalizacja o względy tytułowej bohaterki prowadzi do tragedii – młody szklarz postanawia otruć wszystkich mieszkańców Canona de Bahia, by ukochana musiała wybrać właśnie jego. Ale do spełnienia nie dochodzi, olbrzymia kobieta-małpa znika, a Marko wyrusza z martwym wujem na plecach jej tropem.
Na pierwszy rzut oka mamy więc do czynienia z postmodernizmem, a może nawet realizmem magicznym. Jednak pierwsze wrażenie zazwyczaj jest złudne. Autor raczej delikatnie wykpiwa obie te konwencje. Jest to zatem nie tylko ponowoczesność, ale wręcz postponowoczesność. Jak napisał Andrzej Skrendo w posłowiu: Zbyt wiele tu jednak ironii i oznak dystansu, aby wrażeniu temu ufać. Humor, którego sporo w samej fabule, to kategoria, która opisuje również stosunek pisarza do konwencji literackich. Jego zdaniem, książka Bałczewskiego zaciekawia czytelnika na dwa sposoby. Zaskakujące obroty akcji, dowcip, kryminalna intryga, nieszczęśliwa miłość – to sprawdzone i dobrze znane sposoby kuszenia czytelnika, które raz jeszcze w Evie Morales de Nacho Lima pokazują swą siłę. Ale jest w tym tekście coś bardziej intrygującego – ujmująca swoboda snucia narracji, prześmiewczy dystans do literatury, ukryta złośliwość skierowana do tych, którzy dadzą się uwieść fabule. Bałczewski zdaje się mówić – „znacie, to posłuchajcie raz jeszcze”. Ale jednocześnie ukradkiem puszcza do nas oko mówiąc – „zwróćcie uwagę, że chodzi tu o coś innego” – czytamy dalej.
Pomijając zaś wszelkie przynależności gatunkowe – powieść daje w trakcie czytania niesamowitą satysfakcję. Napisana jest erudycyjnym językiem, w bardzo dobrym stylu i pozwala na odkrywanie wielu tajemnic – co skłania do powtórnej lektury. I jeszcze jedna informacja: książka powstała w trakcie stypendium Dagny Willi Decjusza (wiosna 2011).
Krzysztof Maciejewski
Marcin Bałczewski Eva Morales de Nacho Lima – http://www.wforma.eu/285,eva-morales-de-nacho-lima.html