copyright © "Nowy Napis Co Tydzień" 2022
Określenie „W cieniu Golgoty” mianem powieści wydaje się zresztą nieco ryzykowne. Forma tej książki odznacza się bowiem swoistą mozaikowością i szkatułkowością. Czytelnik otrzymuje tu kilka odmiennych rozdziałów, które utkane są z szeregu krótkich podrozdziałów. Taka forma przyjęta przez pisarza z jednej strony ułatwia lekturę, wprowadza porządek do wielowątkowej historii oraz nadaje jej tempa. Z drugiej zaś strony koresponduje z zakładanym przekazem książki.
Wiele miejsc, czasów i głosów
A ów przekaz i założony przez pisarza cel to ukazanie rozwoju chrześcijańskiego przesłania i myśli chrześcijańskiej na przestrzeni lat. Przedstawienie wydarzeń ewangelicznych jako swoistego kamienia rzuconego w wodę, który zatacza coraz szersze kręgi, od czasów starożytnych aż do dziś. Zresztą już na wstępie Lenc informuje czytelnika, że opowieść ta rozgrywa się zarówno w okresie działalności i ukrzyżowania Chrystusa, jak i w latach późniejszych. Ów okres to lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte pierwszego wieku (a więc czas działania apostołów i początkowego krzewienia nowej wiary), końcówka tegoż wieku, a także kilka lat z wieku drugiego.
Dzięki takiemu uszeregowaniu czasu fabularnego Lenc może przedstawić w swojej książce szeroki przekrój różnorodnych postaci. Czytelnik napotka w tej publikacji, rzecz jasna, apostołów, uczniów Chrystusa, a także wiele figur z ewangelii, w tym arcykapłanów oskarżających Jezusa, czy wszelakich mieszkańców Judei, ale nie tylko. Na kartach „W cieniu Golgoty” pojawiają się także postaci ze starożytnego życia publicznego: choćby grecki filozof Seneka, rozprawiający o życiu, jego sensie oraz o postaci Zbawiciela.
Splecenie tej rozległej siatki postaci i wątków rozgrywających się w odmiennych planach czasowych ma na celu ukazanie właśnie owego rezonowania Dobrej Nowiny przez lata. Rozwój chrześcijaństwa pokazany poprzez zrekonstruowane i wyimaginowane postawy osób zwykłych i niezwykłych, znanych i nieznanych. Nie tylko tych z czasów starożytnych, ale także ludzi żyjących współcześnie, ponieważ i tacy pojawiają się w prozie Ryszarda Lenca. Jest to tym samym szeroko zakrojona literacka refleksja nad dynamiką chrześcijaństwa, nad żywym organizmem, którym wedle tej optyki jest religia. To zarazem próba odtworzenia różnorakich reakcji na działalność Chrystusa.
Golgota jako początek
Niejednokrotnie powieści apokryficzne skupiają się wyłącznie na rekonstruowaniu wydarzeń bezpośrednio zapożyczonych z Biblii. Pomijają szerszy kontekst i nie wychodzą poza ścisłe ramy czasowe. Lenc przyjął założenie zgoła odmienne: u niego Golgota nie jest końcem historii, lecz wprost przeciwnie, pierwszym poruszycielem. Autor daje temu wyraz w motcie umieszczonym we wstępie publikacji, w niniejszym opisie ujętym w kilka wersów:
Golgota, czyli Miejsce Czaszki, jest nazwą
fragmentu kamieniołomu za murami dawnej Jerozolimy,
gdzie ukrzyżowano Jezusa,
i umowną – w rozumieniu cierpienia, udręki.
Ale Golgota nie kończyła wszystkiego.
I tak proszę czytać tytuł książki.
Ów tytuł, wskazujący na cień rzucany przez Golgotę, to właśnie wspomniane rezonowanie ewangelicznej historii, które Lenc stara się w swej książce uchwycić. Tworzy w tym celu konstrukt misterny i skomplikowany, niewolny od szeregu filozoficznych pytań o ludzkie życie i sens egzystencji. Te pytania stawia nie tylko podchodzący z dystansem do postaci Jezusa Seneka, ale w zasadzie każdy pojawiający się tu bohater. Wszyscy bowiem na różne sposoby stają przed pytaniem o to, jak w istocie pada na niego cień Golgoty i jakie ma to dla niego znaczenie (jeśli w ogóle jakieś ma). Omawiana proza to tym samym nie tyle prosta apologetyka, co filozoficzna podróż złożona z wielu monologów. Mozaika głosów zatrzymujących się w zamyśleniu nad fundamentalnymi pytaniami.
Prozaik metafizyk
Należy wspomnieć, że poruszanie tematów fundamentalnych za pomocą prozy to nie pierwszyzna dla Lenca. Ten urodzony w 1955 roku w Bytomiu twórca dał się już poznać jako utalentowany prozaik i autor opowiadań. Publikował w wielu portalach i czasopismach literackich: wśród nich znalazły się takie tytuły jak „Akcent”, „Czas Kultury”, „Odra”, „Pogranicza” czy „Topos”. W 2005 roku otrzymał nagrodę w kategorii prozatorskiej w XV Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim Stowarzyszenia Literackiego im. K.K. Baczyńskiego w Łodzi. Był także jednym z animatorów organizowanych w Katowicach seminariów poświęconych religii, filozofii i literaturze. Zainteresowanie religią i filozofią widać w jego utworach literackich od dawna. Choć z wykształcenia jest fizykiem, w swojej prozie niejednokrotnie sięgał po kwestie, które niewątpliwie określić można jako metafizyczne.
Tak było w przypadku wydanej w 2014 roku „Chimery”, w której to Lenc przyglądał się różnym postaciom, zarówno z kręgu kultury europejskiej, jak i Bliskiego Wschodu, zadając pytania o ich egzystencję. Filozofia łączyła się tu z opisem egzystencjalnego niepokoju, bliskiego wszystkim ludziom. Podobnie jak we „W cieniu Golgoty”, tak i w „Chimerze” różni bohaterowie stają wobec tajemnicy istnienia, choć odmiennie rozumianej. Dokonują przewartościowań, oddają się często niełatwym refleksjom. W „Chimerze” uwidaczniała się także tendencja Lenca do nasycania swojej prozy różnymi toposami kulturowymi oraz nawiązaniami do Biblii, filozofii i mitologii. W jego najnowszej książce uwidacznia się to jeszcze wyraźniej. „W cieniu Golgoty” jest bowiem ukonstytuowaniem pełnoprawnego apokryficznego uniwersum.
Proza nie wprost religijna
Przyjęta przezeń narracja może przemówić tak do osoby wierzącej, jak i tej odległej od wiary. Jak już wspomniałem, nie jest to prosta apologia, a raczej próba zrozumienia fenomenu chrześcijaństwa. Opowieść, którą można byłoby przedstawić komuś, kto o tej religii nie wie zbyt wiele, lecz chciałby swą wiedzę pogłębić. Tę wiedzę uzupełnić mogą liczni bohaterowie z historii starożytnej związani z życiem politycznym, sztuką i innymi dziedzinami życia. Ich głosy tworzą swoistą polifonię pozostającą w cieniu Golgoty.
Książka Lenca nie jest prozą stricte religijną. Nie jest to też typowa powieść historyczna. To raczej ujęte w pewne ramy fabularne filozoficzne rozważania dotyczące afirmacji bądź wrogości względem chrześcijaństwa. To refleksje, które często przynoszą trudne pytania o zmierzch filozofii greckiej, o znaczenie działalności apostołów czy o kreowanie nowej rzeczywistości społecznej z udziałem chrześcijaństwa. Niejednokrotnie historie, w których owe pytania się uwidaczniają, są gęste od różnorodnych metafor i nawiązań, a wejście w świat tworzony przez Lenca jest nader interesujące. (...)
Między apokryfami
Są to jednak drobne szkopuły i detale, a nie wady, które miałyby „W cieniu Golgoty” jakkolwiek dyskwalifikować. Całościowo jest to ciekawie pomyślana, merytorycznie wartościowa i interesująco skonstruowana powieść apokryficzna. Tworząc ją, Lenc wpisuje się w poczet prozaików, którzy wykorzystywali Ewangelię do stworzenia wielkich narracji. Można przy tym zadać pytanie, jakie jest jego właściwe miejsce w szeregu owych autorów. Nie jest to pozycja przy Michaile Bułhakowie i jego „Mistrzu i Małgorzacie”. Po pierwsze dlatego, że Bułhakow nie tyle oddawał się samej refleksji nad chrześcijaństwem, co raczej traktował historię Jeszui z Nazaretu i Piłata jako kontrapunkt i uzupełnienie narracji rozgrywającej się w Moskwie. Po drugie zaś dlatego, że – z całym szacunkiem dla Lenca – dzieło Bułhakowa to jednak inny poziom kreacji.
Co więc zatem? Lloyd C. Douglas i jego powieści takie jak „Szata” czy „Wielki Rybak”? Lewis Wallace i jego „Ben Hur”? Bynajmniej: przystawienie książki Lenca do tych znanych powieści pokazuje, że polski autor ma zgoła odmienną strategię pisarską. Douglas i Wallace w swoich powieściach postawili na stricte epicki sznyt, koncentrując się na barwnym ukazywaniu biblijnego świata i postaci. A w przypadku „Ben Hura” także na kreowaniu intrygującego protagonisty, w którego swego czasu z powodzeniem wcielał się Charlton Heston w legendarnej filmowej adaptacji. U Wallace’a na pierwszym planie znajdował się rozmach, ogrom zdarzeń, Chrystus był ważny, ale jako pewnego rodzaju zwieńczenie drogi bohatera. Z kolei Douglas to dobry gawędziarz odmalowujący biblijny klimat, ale także apologeta. Żadna z tych postaw nie przystaje do „W cieniu Golgoty”, ponieważ w tej książce epika zdaje się pełnić funkcję służebną względem filozoficznej refleksji.
Tym samym Lencowi daleko też do takich autorów literackich apokryfów jak Roman Brandstaetter z jego „Jezusem z Nazaretu” czy Maria Valtorta i „Poemat Boga-Człowieka”. Te książki to bardzo rozległe narracje stawiające sobie za cel rozbudowę przekazów biblijnych i stworzenie kompletnego obrazu zdarzeń związanych z posłannictwem Chrystusa. W tym względzie Brandstaetter przyjął bardziej postawę skrupulatnego kronikarza, zaś Valtorta – uduchowionej mistyczki. Ponownie są to więc inne drogi niż ta, którą podążył Lenc. Jego książka nie odznacza się ani mistycyzmem, ani nie jest reportażem na temat życia Jezusa. To postawa filozofa patrzącego na ewangeliczne zdarzenia i pytającego samego siebie, cóż to wszystko oznacza i do czego prowadzi.
W ostatecznym rozrachunku należy przyznać, że „W cieniu Golgoty” Ryszarda Lenca to książka dość unikatowa. Zbiór religijno-filozoficznych refleksji, to książka nieprzesłodzona, ale również tekst, w którym autor unika przesadnego komplikowania refleksji. Ubiera często niełatwe rozważania w szaty przystępnych fabuł. I choć czasem powie słowo za dużo bądź pochyli się zbyt długo nad tą czy inną myślą, całościowo oferuje czytelnikowi prozę wartościową, nietypową i oryginalną.
Maciej D. Woźniak
Ryszard Lenc W cieniu Golgoty – http://www.wforma.eu/w-cieniu-golgoty.html