copyright © www.papierowemysli.pl 2014
Z książką Bruliony Starej Ziemi Andrzeja Turczyńskiego możemy mieć spory problem. Erudycja autora, sposób, w jaki posługuje się on językiem, bogactwo odniesień do literatury i sztuki to oczywiste oczywistości, cytując klasyka, które na dodatek wydają się niezaprzeczalnymi atutami. Tylko pozornie jednak. Proza ta przypomina nieco biżuterię – dzieło sztuki z klejnotów wycyzelowanych ręką natchnionego złotnika – delikatne, godne podziwu, kuszące. Aż strach dotykać, można by dodać.
Pamiętam, jak Umberto Eco zdradził, że pisząc Imię róży postanowił, iż pierwszych kilkadziesiąt stron będzie swoistym rytuałem przejścia dla czytelnika, a jeśli przebrnie tenże przez trudny początek, wówczas zostanie nagrodzony bardziej przystępną formą w dalszej części lektury. W przypadku Brulionów Starej Ziemi cała książka jest takim rytuałem przejścia. Trzeba nastawić się na spokojne czytanie, wnikliwe wgryzanie się w tkankę opowieści, ostrożne kosztowanie kolejnych stron. To zatem pozycja dla wymagającego czytelnika, która także wiele od niego wymaga. Wielbiciele szybkich, sensacyjnych fabuł mogą w tym momencie darować sobie lekturę zarówno tej recenzji, jak i samej książki.
Bruliony Starej Ziemi są zbiorem trzech dłuższych nowel, które łączy miejsce akcji, czyli Rosja. Różny jest natomiast czas akcji – utwory toczą się w carskim imperium drugiej połowy XIX wieku, w Rosji radzieckiej, a nawet współcześnie (oczywiście, zależy, jak ową współczesność na własny użytek definiujemy). Każda z trzech opowieści stanowi swoisty konglomerat fabuły, cytatów, zapożyczeń i nawiązań. Widać, że autor kocha ten kraj i jego język - zna bowiem doskonale zarówno realia faktograficzne, jak i kontekst historyczny. Ale poza samymi nagimi faktami pisarz doskonale czuje jakąś senną realność „rosyjskości” i ducha muzyki, jakiej słuchają rosyjskie serca. Właśnie sen oraz muzyczność (a może muzyka snów?) to słowa kluczowe dla tej gęstej, eseistycznie opalizującej prozy.
Próbowałem wyśledzić wszystkie literackie nawiązania w tej książce, ale obawiam się, że nie sprostałem temu zadaniu. Puszkin, Turgieniew, Bunin, Dostojewski, Czechow, Jesienin, Bułhakow? A przecież są tu także echa twórczości pisarzy zachodnich, jak Dante czy Emily Dickinson. Bo rosyjskość jest tylko jednym z filarów opowieści. Nie da się czerpać z jednego źródła – jesteśmy wszak dwoiści, jak powiedziałby zapewne sam autor. „Rzecz w tym, że wszystko na tym świecie jest dwustronne i dwoiste, czyli jednocześnie i zarazem istnieje jako piękno-i-niepiękno, jako sprawiedliwość-i-niesprawiedliwość, prawo-i-bezprawie, miłość-i-nienawiść, jako piękno-i-szpetota, jako w żaden sposób nierozdzielne zło-i-dobro; gdzie awers, musi być i rewers, choćby i nieczytelny, ale być musi (...)”.
Polecam tę książkę delikatnej lekturze tym, którzy lubią kontakt z pięknem słowa.
Krzysztof Maciejewski
Andrzej Turczyński Bruliony Starej Ziemi – http://www.wforma.eu/bruliony-starej-ziemi.html