copyright ©
www.szczecinczyta.pl 2012
Trudna książka o rzeczach prostych czy raczej prosta książka, o rzeczach trudnych?
Opowiadania w liczbie pojedynczej Tomasza Majzela to proza złożona z krótkich przemyśleń, chwilowych wyobrażeń, opisów z pozoru nieznaczących sytuacji wspólnych nam wszystkich, z których wyłania się jakże ważna refleksja nad życiem we współczesnym świecie. Narracja poprowadzona jest w sposób prosty – pokazujący zwykłych ludzi, jednak z pozornie zwykłego punktu widzenia. Zwięzły język wykorzystany jest w celu dotarcia do istoty rzeczy, bez wszelkiego koloryzowania ani upiększania, co wzmaga hardość wymowy tej literatury.
Tomasz Majzel urodził się w Szczecinie w 1965 roku, obecnie mieszka w Policach i to właśnie miasto uczynił centrum swojego literackiego zbioru. Jest laureatem literackich nagród za opowiadania w 2005 oraz w 2006 roku. W 2007 roku wydał tom wierszy
Fragment całości, zaś w 2009 roku
Fotoalbum.
Opowiadania Tomasza Majzela
w liczbie pojedynczej nie mówią jednak wprost do "Ciebie", używają trzeciej osoby jako kamuflażu. Każda z postaci, pomimo codziennych zderzeń z innym człowiekiem, żyje w samotności swojego bytu, w pojedynkę. Samotność ukazana jest jako wszechogarniający niebyt, zasłonę, za którą znika świat. A w zasadzie każdy z tych przypadkowych bohaterów mógłby być napisany w drugiej osobie. To ty – zdaje się mówić aktor, możesz się stać lub już jesteś, którymś z moich bohaterów, zarówno Sebastianem i Wacławem, panią Jadzią, czy Stenią, jak i panem Feliksem, Romkiem, Gruchą... Zarazem Sebastian, Feliks, Romek są przecież kamieniarzami, szewcami, krawcami, pracują w biurze albo nie pracują, potrzebują zmian i chcą ucieczki ale nie uciekają i nie zmieniają, nie tylko nie ruszają się z domu, ale i nie ruszają palcem u nogi, będąc w wannie. Ich ciała ważą i nie ważą, maja sens i nie mają sensu. Są po trochu każdym z nas i żadnym z nikogo.
Z opisów codziennych dni i zwykłych sytuacji wyłania się bezsilność, a w zasadzie ciche pogodzenie z losem, życiem, które jednak tak proste i monotonne jak na pierwszy rzut oka, nie jest. Życie dawkuje tragizm po trochu każdego dnia, jak truciznę, która po pewnym czasie staje się niewyczuwalna. Treść życia stają się własnym szarym odbiciem, codzienność sama się zapętla, każdy dzień jest taki sam jak poprzedni i jaj następny po nim. Rzeczywistość jest szara i monotonna, nierozciągliwa, za mała, nie pasuje do ogromu treści, jaką chcielibyśmy wypełnić nasze życie. Jest jak za mała kołdra albo zbyt nudna tapeta, której na nasze cztery ściany świata nie wystarczy. Przydział był za mały. Czytelnik zapyta: a czy mogłoby być inaczej? Na to pytanie odpowiada nam wieloznaczna postać położnej, nazwanej Zwykłą:
W pracy to ja tylko otwieram puszki Pandory albo wypuszczam koty z worków – zresztą ha, ha, ha, na jedno wychodzi...
Czyli nie ma odwrotu od uwikłania w rzeczywistość? A co z wielką ilością pomysłów, nadziei, szukania wyjść ewakuacyjnych z szarej codzienności, budowania wzorów na swojej szarej tapecie w śnie, marzeniu, wyobraźni, człowiek wszak marzy i czeka na zmianę. Pan Wacław, który zwykle przesiaduje w kuchni, albo znowuż włóczy się po mieści cały dzień, wyobraża on sobie takie zmiany, nadejście nowego, wyobraża sobie, jak się to wszystko kończy. Gdy nadejdzie koniec, to będą dopiero zmiany. Pani Stenia dziwaczka przestanie rozmawiać z misiem gdy nadejdzie koniec, a Sebastian na sam koniec wreszcie urżnie się do nieprzytomności. Przyjedzie pani Doktor, gdy nadejdzie koniec, a on sam jeszcze przez chwilę popatrzy na ciszę.
Pojedynczość to nie tylko czekanie na koniec w marazmie, to przede wszystkim swoiste przewartościowanie wartości, które może mieć oczyszczający wpływ na każdego z nas. W końcu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia: "Sebastian postanowił napisać książkę o ważnych rzeczach, tylko ważnych. Ale wyszło o dupie Maryni. Pomyślał więc, że widocznie to w tej chwili jest dla niego najważniejsze".
Czy w zasadzie nie z racji samego człowieczeństwa właśnie codziennie odnajdujemy treść w zwykłych czynnościach i spotkaniach, bezczynności i marzeniach? I czy można ocenić to z perspektywy własnego mikrokosmosu? I przede wszystkim, czy jest jeszcze nadzieja, skoro początek wyznacza puszka Pandory?
Agata Witek
Tomasz Majzel
Opowiadania w liczbie pojedynczej –
http://wforma.eu/183,opowiadania-w-liczbie-pojedynczej.html