copyright © http://fundacja-fka.pl 2015
„miałem w życiu siedem fajek / siedem stalowych żył w sobie/ by krew nie tryskała wzruszona / czarna po ojcu / zielona z second handu / szara za forsę kuzyna / beżowa z ciuchów”. To słowa z otwierającego książkę wiersza pt. Spod siódmego żebra Jeśli ta frazeologia ma ręczyć za całą książkę, to biorę ją w ciemno.
Paweł Tański apeluje o ‚dobre ucho. do mowy świata’. Układa nowy porządek świata, przykłada ucho tam, gdzie nie jeden by się bał, uważał, że to nie wypada, że tak się nie robi. A Tański z impetem rozbraja język, nadaje nowe znaczenia tym zjawiskom i przedmiotem, które – zdawałoby się – zastały się w swoich definicjach. Że są nienaruszalne, dogmatyczne. „Wbiłem sobie w oko ten szalony świat”, nawiązuje do barańczakowej lingwistyki. Potraktujmy to serio.
Wspomniana przeze mnie frazeologia nadaje książce intensywny rytm. Można by zaryzykować, że wybija tętno, napędza rytmikę czytania. Rozpędza się, zrywa, skacze, kiedy wymaga tego droga. Można by tak zaryzykować, gdyby na poważnie potraktować tytuł książki: Spod siódmego żebra. Każdy człowiek ma dwanaście żeber, do siódmego nazywa się je prawdziwymi. Kolejne trzy to żebra rzekome, ostatnie dwa – wolne. Na wysokości siódmego żebra znajduje się serce. I to klucz do czytania Tańskiego, wyznacza nam punkt odniesień, mózg książki.
Jej rytmika, polegająca w wielu przypadkach na precyzyjnej wyliczance słów brzmiących bardzo podobnie, rozpoczyna się od samego początku, zwłaszcza w utworze nowa partia rzeczowników:
„kieszenie. kiszenie. kuszenie
rumor. rum i rym”.
Po kropce nie ma wielkiej litery. Zdawałoby się, że to wyliczanka, sprawnie brzmiący zestaw słów. Nie tylko. To celowy zabieg, gdzie werbalny wysiłek (może krzyk?) z jednej stron zdaje się zduszony w zarodku, a z drugiej – wydaje się pogonią za brzmieniem słów. Wyścigiem, galopem fraz i logiki zdań. Kilka stron dalej stykamy się z zabiegami jeszcze ciekawiej skonstruowanymi, zdaje się, zapowiadanymi przez ostatnią frazę w partii nowych rzeczowników: „spójrz na moje wargi. są oszronione”. Językową hybrydę czyta się tak: „zapach smoły / na dachach domów przy ulicy wałęsy. przestań się już wałęsać”. Dalej jest wiersz czerwień między f a fis, przepełniony krwistą czerwienią, strugami spływają tutaj słowa, które obezwładniają obrazy. Omamiają je, zamazują ślady, dobrze znane wektory wyznaczające punkty odniesienia. Nic tutaj nie trwa wiecznie, nie wolno stać w miejscu. To tutaj „łąka jest czerwona” i „łąka jest przytulna”, tworzą się (jakby na zawołanie) nowe kolaże, mieszają odcienie, a wszystko kończy się nie kropką, tylko przecinkiem. Nie ma przerwy, gramy dalej.
W wydanym razem z tomikiem posłowiem, Piotr Michałowski pisze, że „związki przyczynowo-skutkowe łączące fragmenty przeszłości okazują się jednak efemeryczne i niezobowiązujące, a nieraz formułują wręcz sprzeczne hipotezy nieznanej całości, która mogłaby aspirować do rangi narracji autobiograficznej (...). Ramy czasowe autobiografii stają się krawędziami planszy do gry fabularnej, w której zestawem pionków jest garść najważniejszych motywów: choroba oka, szpital, sanatorium, lekarz, pielęgniarka, szkoła, hotel, studio nagrań, garaż, lekcja rysunku, plener malarski”... To prawda, mapowania świata, precyzyjne, akceptowalne dla kogoś, komu rzeczywistość może wydawać się obca, udaje się Tańskiemu. I zdaje się, że dopełnia ją cytat z wiersza moja matka gęś: „the poetry of earth is never dead”.
Mateusz Dworek
Paweł Tański Spod siódmego żebra – http://www.wforma.eu/spod-siodmego-zebra.html