copyright ©
www.papierowemysli.pl 2011
Kiedy czytałem
Pełną kontrolę Alana Sasinowskiego, odniosłem wrażenie, że powinienem skupić się na narratorze, Dudusiem zwanym, który jest niezbyt doświadczonym przez życie człowiekiem; nie zwałbym go od razu upadłym aniołem, ale ubrudzonym na pewno. Wszystko przez sugestywne opisy dorastania w szczecińskiej dzielnicy slumsów, w rzec można toksycznej rodzinie. Anielskość jego będzie zaś wiązać się z poświęceniem, w jakie Duduś popadnie.
Rzeczony Duduś jest pracownikiem instytucji kulturalnej, zakochuje się w starszej o półtorej dekady „pani profesor od literatury”. Środowisko, w którym toczy się akcja, ma poniekąd tłumaczyć pewną literackość w opisach rzeczy bez mała przyziemnych. Bo „pani profesor” ma duży problem – brylująca na salonach dama jest alkoholiczką cierpiącą na cukrzycę. Każdy kilkudniowy „ciąg” po knajpach i nocnych sklepach może zakończyć się jej śmiercią, gdyż alkohol to dla diabetyka niezbyt dobry towarzysz. A zatem – typ mknący ku samozagładzie. Zresztą akcja powieści zaczyna się i kończy na OIOM-ie, gdzie spotykamy oboje bohaterów.
Głównym bohaterem jest mężczyzna, lecz – jak to często bywa – powieść traktuje raczej o kobietach. Mamy dwie protagonistki – uzależnioną od alkoholu Malwinę oraz uzależnioną od teorii spiskowych matkę Dudusia. Obie są zresztą mistrzyniami w samooszukiwaniu się. Rodzicielka naszego narratora zdaje się wierzyć, że została wysłana z tajną misją szpiegowską, a to każe jej przemykać jak duch pod ścianami lub szperać w śmietnikach w poszukiwaniu zaginionej dokumentacji. Malwina zaś oszukuje się w bardziej popularny sposób – poprzez negację. I tu dochodzi do dość dziwnej konstatacji – obie te kobiety – jakby na przekór ułudzie, w której żyją, są znacznie prawdziwszymi osobami od naszego biednego bohatera płci męskiej. Już to autor bezlitośnie ochrzcił go mianem Dudusia, już to nadeszła transformacja ustrojowa, która nierównomiernie rozłożyła swe pawie pióra.
Językowo mamy do czynienia z bardzo interesującą pozycją – to już zresztą tradycja kojarząca się dobrze z postacią Alana Sasinowskiego. Wydaje się, że trzecia – po
Sukcesie i
Rupieciu – powieść szczecińskiego prozaika jest nieco łatwiejsza w odbiorze; dyskurs nie wykracza poza wcześniej zarysowane konteksty. Głównym tematem pozostaje wszak miłość – niedoskonała i kaleka miłość partnera alkoholika, miłość rodzicielska – a więc taka, która przerzuca linowe mosty nad otchłaniami pokoleniowych granic, miłość ukryta w języku, miłość z której wszystko wyrasta, jak z „kibla na półpiętrze”...
A przechodząc do punktu programu będącego triangulacyjną siatką porównań (a recenzent, którego czytacie Państwo cierpi na chorobliwą potrzebę skojarzeń), to umieściłbym powieść Alana Sasinowskiego gdzieś w przecięciu współrzędnych Martina Amisa i jego powieści londyńskich z Arturem Danielem Liskowackim. Tak się mniej więcej lokuje
Pełna kontrola w literackiej przestrzeni. A w przestrzeni lekturowej – to bez wątpienia książka warta poświęconego jej czasu.
Krzysztof Maciejewski
Alan Sasinowski
Pełna kontrola –
http://wforma.eu/178,pelna-kontrola.html