copyright © www.krytycznymokiem.blogspot.com 2015
Jak ma się polski antysemityzm w kolejnym, najmłodszym pokoleniu? Kto i kogo dzisiaj w Polsce wysłałby do komór gazowych? Ile nienawiści kryje się w stadionowych hasłach i w rozprawach z tkanką miejską przenoszonych poza stadion? Kto odpowiada za to, że słowo „żyd” stało się jakimś mrocznym wytrychem, dzięki któremu skłębione frustracje narodowców i ksenofobów ujawniają się tak często i tak zaskakująco boleśnie? Między innymi na te pytania odpowiada przewrotna i ironiczna powieść Emilii Walczak „Hey, Jude!”. Znana piosenka Paula McCartneya funkcjonuje w tej prozie jako mroczny stygmat młodej dziewczyny wydobywającej się z miazmatów judaistycznej tradycji rodzinnej, i z okowów wstydu oraz mierzącej się z bolesnym poszukiwaniem własnej tożsamości, w tym także seksualnej. Ale to także opowieść o miłości, szacunku i takim rodzaju czułości, który wyraża się niewerbalnie, zbliżając do siebie dwójkę outsiderów. Obok nich niemy i dynamiczny bohater, czyli Bydgoszcz. To kolejna książka po „Innej duszy” Łukasza Orbitowskiego, w której miasto nad Brdą będzie świadkiem zdarzeń, za które Polska i Polacy mogą się jedynie wstydzić. Pozostaje zaś trudny do określenia dramat wiszący gdzieś w powietrzu, dodatkowo naznaczający biografie Czarnej i Emfazego Różewicza. Bardzo czytelne biografie.
„Hey, Jude!” to nakładające się na siebie narracje, które obrazują dwa punkty widzenia na to, czym jest dzisiejsza polska wrogość wobec innego. Czarna – urodzona w tym samym roku co autorka – wychowała się w rodzinie, gdzie należało postępować, zachowywać się i myśleć zgodnie z tradycją stygmatyzowaną potem w dorosłym życiu bohaterki przez otoczenie pełne zdziwienia, kim ona tak naprawdę jest. Okazuje się, że wygląd narzuca interpretacje i błyskawicznie szufladkuje. Czarna staje się dla jednych kimś egzotycznym i fascynującym, dla innych zaś uosobieniem wszelkiego rodzaju lęków przeradzających się w skrywane gdzieś pod skórą pokłady nienawiści. Czarna czuła się niedowartościowana już w cieniu brata i decyzja o mentalnym pożegnaniu z rodziną była dla niej punktem wyjścia do zbudowania własnej tożsamości na nowo. Walczak kreśli te momenty w życiu swojej bohaterki, które kazały jej konfrontować się ze sobą, pytać o istotę świata tak bardzo skażonego nieufnością i grozą, szukać ukojenia w przypadkowych ramionach oraz znaleźć bliskość z kimś, kto tej bliskości nie potrafił odwzajemnić.
A tuż obok Czarnej jej bydgoski adorator, doktor filmoznawstwa, dżentelmen i samotnik. Emfazy określa się mianem lumpeninteligenta. Niebezpiecznie osadził się na granicy tego, co dozwolone dzięki politycznej poprawności i niebezpieczne, bo przekraczające jej granice. Em. zdecydował się na kibicowanie wrogiej Bydgoszczy drużynie piłkarskiej. Przez pryzmat jego doświadczeń i przemyśleń przyglądamy się Polsce kibolskiej XXI wieku. Walczak penetruje ją z mikroperspektywy, ale też zarysowuje ogólny obraz ksenofobii i agresji wyrażanej wobec wszystkich, którzy stanowią o świecie inny niż ten bydgoski – określany przez przynależność, szalik i przyśpiewkę. Emfazy ryzykuje i prowokuje jednocześnie. Chce ujrzeć w tej skłębionej, mrocznej masie prawdziwą twarz, odartą z iluzji siły tkwiącej w grupie i w przejawach agresji. „Hey, Jude!” prezentuje tego wstydliwego ducha narodu polskiego, o którym nie mówi się za wiele i nad którym jedynie załamuje ręce, czytając kolejne prasowe doniesienie o burdzie stadionowej albo demolce miasta przez złych kibiców. Em. kontestuje porządek i prawo, które budują skrzywiony i karykaturalny obraz kibica unoszącego pięść przed każdym innym, obcym. A inni są przecież przede wszystkim w składach drużyn, bo polska ekstraklasa od dawna nie jest tylko biała i tylko chrześcijańska. Wybiórczym rasistom nie przeszkadza piłkarz innego koloru skóry czy wyznania.
Em. zbliża się do Czarnej stopniowo i bardzo skutecznie. Oboje zdają się drżeć przed kolejnymi przejawami nietolerancji i agresji, ale nie pozostają wobec nich bierni. Ciekawa jest perspektywa, z jakiej patrzą na to bydgoskie piekiełko nienawiści i uprzedzeń. Emfazy widzi świat w filmowych kadrach, Czarna w muzycznych tonach. On rozpoznaje fragmenty ulubionych filmów, ona zaś koncentruje się na tych utworach muzycznych, które wiążą się z określonymi, silnymi przeżyciami. Bohaterów Walczak dzieli bardzo wiele, ale łączy potrzeba bycia w opozycji do świata, który nie tyle irytuje i zasmuca, ile przede wszystkim każe konfrontować się z ludzkim złem skrytym gdzieś na ulicy, ale także w świadomości tych, którzy usiłują zbliżyć się do Czarnej i Emfazego. Rację ma cytowana na okładce „Hey, Jude!” Kazimiera Szczuka, pisząc, że to mógłby być początek większej opowieści. Emilia Walczak poprzestaje na zaprezentowaniu dwóch punktów widzenia i odzwierciedleniu dwóch rodzajów wrażliwości. To taki początek, określenie relacji, której istotę musimy zdefiniować sami. Autorka pozostawia nas bowiem z poczuciem pewnego niedosytu i z wieloma pytaniami, czyli w podobnym stanie emocjonalnym, w jakim znajdują się bohaterowie – dla nich przecież życie, choć wyraźne i konkretne, wciąż jest areną poszukiwań, podążaniem drogą do samostanowienia, rozumienia siebie.
Emilia Walczak w charakterystycznym stylu przesyconym niekiedy złośliwą ironią, a czasem znamionującym erudycję i sarkazm, zadaje wciąż na nowo pytanie o to, dla kogo w Polsce XXI wieku naprawdę jest miejsce, a kto i z jakich powodów winien pogodzić się ze smutną etykietą „persona non grata”. To także niezwykle oryginalna książka o istocie różnego rodzaju uprzedzeń i o tym, jak utrudniają one życie także tym, którzy chcą się od nich na zawsze uwolnić. Wyraźnie sportretowani bohaterowie stoją na rozdrożu. Emocjonalnie i egzystencjalnie nieco rozbici. Niepewni także statusu łączącej ich relacji. Bliscy sobie w lęku i w tej zaskakującej pewności siebie, która każe im się buntować rozumnie i w charakterystyczny dla nich sposób. „Hey, Jude!” to książka o uprzedzeniach i o obsesjach, ale także o poszukiwaniu porządku w niespokojnym świecie i o przyjaźni, która jest na tyle mocna, by przetrwać wszystko. To też narracja złośliwa i żartobliwa jednocześnie. Obcowanie z prozą Walczak wywołuje pewien niepokój, bo nakreślone ramy świata przedstawionego sugerują wiele niejasności. Autorka zarysowuje skryte i widoczne pokłady polskiej nienawiści, kreśląc jednocześnie historię czułości i przywiązania. Na przekór oraz wbrew wszystkiemu. Bo to książka o buntownikach rozumnych i ludziach skrytych gdzieś na marginesie, ale odważnie kroczących ku głównemu nurtowi życia.
Jarosław Czechowicz
Emilia Walczak Hey, Jude! – http://www.wforma.eu/hey-jude!.html