copyright © www.elewatorkultury.org 2014
Wiersze Karola Samsela, młodego, a zarazem doświadczonego poety i krytyka literackiego, nie stanowią remedium na monotonną progresywność rzeczywistości, w której człowiek zatopiony w morzu popkultury próbuje odnaleźć swoją tożsamość i nadać jej sens. Do tego celu mogą służyć następujące narzędzia: Bóg, historia albo literatura. Autor wykorzystuje owe narzędzia w swojej refleksji nad sobą i światem, próbując choć przez chwilę zrozumieć te dwa odrębne byty. Czytelnik nie uzyska odpowiedzi, czego powodem nie jest ich brak, lecz całkowite zignorowanie go przez poetę, Więdnice są bowiem indywidualną wędrówką przez zaświaty rzeczywistości.
Podmiot liryczny w swojej podróży po świecie pełnym cieni i zapomnienia, niczym Dante przemierzający królestwa zmarłych, posiada przewodników, lecz w przeciwieństwiemdo Alighieriego dobiera sobie ich według własnego uznania. Zamiast Beatrycze, Bernarda z Clairvaux i Wergiliusza, przemawia do Iona Victora Antonescu, Zoi Kosmodiemianskiej, radzieckiej partyzantki, czy do Damazego Macocha, mordercy wśród zakonników. Samsel przywołuje postaci dziś zapomniane, których życie i działalność, a następnie proces sądowy lub śmierć, wzbudzały kontrowersje i liczne dyskusje. To nie jedyne tropy, jest ich znacznie więcej, co ważniejsze – nie są ukryte w ławicy metafor i symboli, same nimi będąc. Podane są w sposób obojętny i konkretny w formie nazwisk artystów mniej znanych przeciętnemu czytelnikowi, takich jak Fredrik Åkesson, Hans Memling, Józef Morton. Należy spytać o przyczynę postępowania poety, odpowiedzi mogą udzielić wyłącznie jego wiersze. Być może z wielości lektur oraz odniesień prezentuje zręby literatury i sztuki, a także ich przemiany (Stacja pogody), albo postuluje stworzenie nowego języka (Diablice Memlinga: Elizabeth), za pomocą którego możliwe byłoby kompletne opisanie cywilizacji i natury (Piastun).
W chaotycznych i pozbawionych na pozór głębszego zmysłu wierszach Samsela zawarta jest krytyka Boga, a raczej imitacji, organizującej życie ludzkie i stanowiącej przedmiot nie tylko dysput, ale i odwiecznych poszukiwań. Jest również przyczyną wszelkich komplikacji i wojen (Metolla). Autor Więdnic stworzył wizerunek Boga będącego istotą niedostępną i nieobecną, porównywalną nawet do cara, żądającego od ludzi wszystkiego, co oni posiadają (Palen), mimo iż zasługują na więcej (Birnam Wood). Paralelizm ten może stanowić odwołanie do improwizacji Konrada z III części Dziadów Adama Mickiewicza, lecz to błędny trop. Karol Samsel w swoim tomiku opowiada się za imagizmem, odrzucającym romantyczne założenia, a przywołującym z otchłani pamięci utwory Jamesa Joyce’a czy Ezry Pounda. Potwierdzeniem tej tezy może być przywołanie Marianne Moore (Diablice Memlinga: Elizabeth) i Józefa Czechowicza, w poezji którego dostrzec można wpływ nurtu imagistów. Bardziej stosowne jest odwołanie do filozofii modernistycznej, a dokładniej do Nietzschego i jego idei śmierci Boga, przejawiającą się u Samsela w Priomie. W innych wierszach następuje negacja Jahwe, ponieważ będąc istotą mądrą i wszechwładną pozwolił na budowę lagrów i łagrów, a także biernie przyglądał się, gdy trwały wojny, a ludzie zabijali ludzi.
Podczas swej wędrówki po rzeczywistości wypełnionej pustkami i złudzeniami, przedmiotem refleksji poety stają się również zarówno społeczeństwo, jak i pojedynczy człowiek. Pierwsza z wymienionych instancji jest jedynie stadem, a może raczej zlepkiem pojedynczych historii i relacji między dwunożnymi zwierzętami, które są cieniami Boga (Z Lascaux). Obecny w każdej strofie Więdnic katastrofizm najdobitniej objawia się w głębokiej analizie świata i jego mieszkańców Samsela – z molochu istnień i powiązań między nimi pozostają dwa składniki, a mianowicie odchody i sperma. Ludzie zostają tutaj sprowadzeni do form prymitywnych, więc nie bez powodu została przywołana jaskinia Lascaux. Z tego wynikałaby teza, że instynkty kierują życiem, ale to byłoby zbyt oczywiste. Poeta nakazuje zastanowić się, czy faktycznie tak się dzieje. Możliwe, że należy uczynić odwrotnie, albo zastąpić jeden składnik innym, lecz będzie to rozwiązanie krótkotrwałe.
Karol Samsel nie udziela odpowiedzi, nawet nie stara się próbować. Wskazuje jedynie na dramat pojedynczego człowieka, którego życie niebezpiecznie się rozciąga niczym kevlar (Kacper Macoch). Wspomina o oczekiwaniu na śmierć, ale jednak nie zaprzestaje swej wędrówki. Snuje się powoli, z pozoru bez celu, poszukując domu radości w codzienności (Pogrzeb w Alpach). Najpierw odrzuca rzeczywistość i dezaktualizuje duszę, by w końcu zaakceptować teraźniejszość i jej przelotność oraz zechcieć siebie w dawnej postaci. Zaczyna rozumieć, że świat się nie zmieni (W głębinie), bliski jest nawet uzdrowienia. Wydaje się, że wędrówka po zaświatach dobiega końca, przyzwyczajony do schematów czytelnik oczekuje, że nastąpi katharsis. Autor drwi z niego i podąża dalej. Najlepiej iść razem z nim, a raczej obok niego, aby zmagać się z cieniami, również tymi własnymi, i znaleźć namiastkę odpowiedzi na nurtujące kwestie, póki ciało lub dusza nie zwiędną.
Mateusz Hachlica
Karol Samsel Więdnice – http://www.wforma.eu/wiednice.html