copyright ©
ArtPapier 2008
Ta historia zaczyna się od zdjęcia: bohater ogląda zamieszczoną w gazecie fotografię, przedstawiającą obóz uchodźców w Afryce. Kompozycja jest doskonała. Na pierwszym planie widać dziecięcą postać, która patrzy wprost w obiektyw aparatu. Na drugim planie leży skulony, umierający z głodu Afrykańczyk. Bohater jest zachwycony wrażliwością autora, który w przemyślany sposób wyeksponował dziecięcą niewinność na tle przerażającej katastrofy. Postanawia zrobić zdjęcie temu zdjęciu – i chowa się w fotograficznej ciemni, aby w nieskończoność powielać obraz cierpienia, powiększać go i wyostrzać w nadziei, że dotrze do sedna tajemnicy ludzkiej egzystencji.
Powieść Leszka Szarugi jest głosem, którego brakowało we współczesnej literaturze polskiej pisanej już po przekroczeniu milenijnego progu.
Zdjęcie jest bowiem autobiograficznie umotywowanym zapisem świadomości pokolenia 68; zapisem, który obejmuje najważniejsze wątki w dziejach powojennej Polski. Szaruga postępuje jak jego bohater, kiedy przywołuje z pamięci kolejne klisze, naświetla klatki wspomnień, ale nie retuszuje, nie zaciemnia, ani nie rozświetla tego, co powinno zostać raczej wyostrzone. Autor, posługując się metaforą wywoływania zdjęcia, zadaje filozoficzne pytania: w jaki sposób uchwycić tajemnicę przejścia od stanu niebytu do uchwytnej, materialnej postaci istnienia? Jak zdefiniować prawdę historyczną, skoro jedynym dostępnym dowodem na obecność przeszłości jest zawodna pamięć? Jak podsumować swoją biografię w dobie „końca historii” i wszechogarniającej negacji przeszłości?
Najważniejszym elementem tej powieści jest skrupulatnie rozplanowana konstrukcja. Szaruga prowadzi narrację w trzech planach czasowych – w teraźniejszości, bliższej i dalszej przeszłości oraz, co może trudno w pierwszej chwili zauważyć, przyszłości. Fotografa-amatora wywołującego zdjęcie pokazuje autor z perspektywy pierwszej osoby – jego teraźniejszość wyznacza przestrzeń ciemni. To zgrabna analogia do procesu pisania tekstu autobiograficznego; powstawania dzieła artystycznego, opartego na reminiscencjach z przeszłości. Bohater traktuje swoje zajęcie epistemologicznie, gdy mówi o pracy z odczynnikami przy czerwonym świetle żarówki: „Czas tu jakby zwalniał, ostre kontury rzeczywistości ulegały rozmyciu, ale właśnie dzięki temu obrazy odsłaniały w grze światła i cienia coś, co można by nazwać drugą stroną bytu, drugą stroną wszelkiego poznania”. I te momenty książki są chyba najlepsze, wypełnione precyzyjnym językiem, którego poszczególne frazy mają poetycki urok. Z drugiej strony Szaruga podejmuje w ten sposób problem reinterpretacji wydarzeń historycznych, które odgrywają dużą rolę w dalszej części książki. Fotograf widzi na zdjęciu dwa światy: ten historycznie dynamiczny, powstający niejako na oczach widza, i ten statyczny, niezmienny, który można już tylko wielokrotnie interpretować. Podobnie jest z wydarzeniami historycznymi: nie sposób pochwycić ich znaczenia w momencie trwania; dopiero po upływie czasu, z odpowiedniej perspektywy, można je przewartościować, pamiętając, że zawsze będzie to tylko namiastka realności.
Dalej mamy bliższą przeszłość – bohater, tuż po zawale, znajduje się w sanatorium pod Warszawą. Spotyka kilku pacjentów, z którymi dyskutuje o historii i polityce. Rozmowy prowadzą w przyjaznej atmosferze, rzeczowo i bez zbędnych emocji – doświadczenie pozwala im zachować odpowiedni dystans do siebie i innych. Pomimo że „repliki” dyskutantów bywają momentami sztuczne (przypominają uczelniane wykłady), to jednak spełniają swoje zadanie, ponieważ odzwierciedlają różne sposoby społeczno-politycznego myślenia w powojennej Polsce (anarchistyczny, narodowo-patriotyczny, racjonalistyczny, socjalistyczny). Autor nie zajmuje wyraźnego stanowiska politycznego, nie opowiada się po jednej ze stron – raczej próbuje wyjaśnić kontrowersyjne fakty historyczne. Oczywiście – można powiedzieć, że niezdecydowanie czy niedopowiedzenie w kwestiach ideowych jest oznaką obojętności, ale w przypadku tej prozy zachowałbym ostrożność. Tutaj płynność ideowa nie jest wadą, ponieważ dobrze oddaje polityczne zamieszanie dziejów powojennej Polski. A poza tym: czy trzeba tłumaczyć się z politycznego zaangażowania biografii i literatury? Dyskutanci Szarugi tego nie robią – oni opowiadają swoje „historie” i to jest chyba lepsze od sztucznych deklaracji. Dobrym przykładem może być analiza zauroczenia jednego z kuracjuszy – notabene pisarza – tezami komunistycznymi z okresu stalinowskiego. Jego oponent, narodowy patriota, zwraca uwagę na antypolski charakter takiej działalności twórczej. Dramat literata jest oczywisty: czy jego książki, pisane pod wpływem ideologii komunistycznej, mają mniejszą wartość artystyczną? Dyskutanci nie rozwiązują tego zagadnienia wprost – przerzucają jedynie między sobą kolejne argumenty. Przysłuchujący się tej rozmowie, bohater stwierdza, że już samo ich spotkanie, rzeczowa dyskusja doświadczonych ludzi o odmiennych biografiach, czyni więcej dobrego dla historii, niż poszukiwanie jednoznacznych odpowiedzi.
Nie wolno zapominać, że
Zdjęcie napisał znakomity poeta (o poetyckim charakterze tej prozy pisałem wyżej), toteż nie mogło zabraknąć miejsca na nawiązania do współczesnej poezji polskiej. W pewnym momencie jeden z dyskutantów przywołuje obraz świata jako „ogrodu koncentracyjnego” (Szaruga często cytuje, parafrazuje fragmenty tekstów, powołuje się na lektury innych autorów). To dobrze wpływa na „sanatoryjną” część fabuły, urozmaicając poszczególne wywody rozmawiających o historii starszych panów. Pojawia się także kobieta, która szybko zdobywa sympatię bohatera – młoda dziewczyna jest zauroczona jego inteligencją i doświadczeniem, a on wydaje się być zachwycony jej witalnością. Ten romans doświadczonego mędrca i symbolizującej życie młodej kobiety trąci banałem, podobne rozwiązania znajdziemy – by nie sięgać głęboko w historię literatury – u Kazimierza Brandysa, Józefa Hena, Włodzimierza Odojewskiego. Mimo tej częstości użyć, trudno bronić ich archetypicznej aktualności. Nie bez znaczenia są tu aluzje do „Czarodziejskiej góry”, której konstrukcja, nastrój i lektura niewątpliwie inspirowały Szarugę.
Nieco dalsza przeszłość to wspomnienia chorej na raka matki bohatera, która opowiada synowi o sobie i o ojcu – łatwo rozpoznać w tej kreacji postać Witolda Wirpszy. Szaruga bez wahania zadaje trudne pytania i, używając po raz kolejny terminologii fotograficznej, w pełni odsłania migawkę. W tych długich konwersacjach z matką podejmowane są znowu kwestie uwikłania w socrealizm, politycznego zaangażowania literatury i bezwzględności historii, od której nie sposób uwolnić własnej biografii. Odskocznia w stronę historiozofii oswaja rozmawiających z nieuchronnością śmierci, ale także pokazuje, że koniec życia nie oznacza końca historii. Jest w tym wszystkim poruszający smutek spełnionych nihilistów, którzy rozumieją, że tylko doświadczenie nadchodzącego końca – historii, biografii, życia – pozwala w pełni docenić wartość egzystencji.
Powyższe plany, splecione ze sobą losami głównego bohatera, jego matki i ojca, są również zapowiedzią przyszłości; tym, co dopiero nastąpi, jest lektura tej książki. Bohater w pewnym momencie rozważa swoją rolę w odbiorze i interpretacji oglądanego zdjęcia. Mówi tak: „(...) jestem przyszłością tej pochwyconej na zdjęciu rzeczywistości. Dokładniej – jestem jedną z wielu równie realnych alternatywnych przyszłości tamtej zaszłości”. Kontrolę nad ostatnim planem czasowym w narracji Szarugi posiada bez wątpienia czytelnik; załóżmy, że nieco od autora młodszy i mniej doświadczony. To na czytelniku – będącym przyszłością tej powieści – spoczywa odpowiedzialność za odczytanie jej znaczeń. W ten sposób pisarz ułatwia sobie zadanie, bo przecież nie zawsze i nie każdy ma predyspozycje do pracy w ciemni historii i narracji.
Sławomir Iwasiów
Leszek Szaruga
Zdjęcie –
http://wforma.eu/39,zdjecie.html