copyright © http://artofreading.pl 2015
Pierwsze zdanie Anny Kareniny wyznacza szlak poszukiwań wielu pisarzy – tak liczne ich grono próbuje opisać dysfunkcjonalną rodzinę, że niemalże nie da się nic nowego na ten temat powiedzieć. Łukasz Suskiewicz udowodnił, że wszelkie sądy kategoryczne wymagają właśnie przysłówka zdejmującego z nich brzemię uogólnień. Jego Zależności stanowią również przykład powieści, którą można odczytać na kilku poziomach – a przede wszystkim, którą wypada przeczytać co najmniej dwa razy.
Skąd to ostatnie zastrzeżenie? Ano stąd, że zakończenie powieści nadaje jej zupełnie inny wymiar. Bo teoretycznie mamy do czynienia z obrazem bardzo nieszczęśliwej polskiej rodziny – apodyktyczną i nadopiekuńczą matką, beztroskim i pogrążającym się w alkoholizmie ojcem i dwoma synami, z których jeden jest emigrantem gdzieś w Szwecji, skąd pluje na swoje dziedzictwo, a drugi – niejako główny protagonista – jest bezwolnym odbiorcą tej opowieści. Historii snutej w zasadzie przez matkę i brata, z niewielkim wkładem ojca, która opowiada o beznadziejnych stosunkach między najbliższymi. Tylko że tak naprawdę ostatnia strona całkowicie zmienia tę perspektywę.
Bo cóż kryją tak naprawdę te smutne, wpadające w logoreę monologi? Czy opisują rzeczywiście polskie, rodzinne piekło wstydu i złości? A może jednak – paradoksalnie – mówią o rzeczach najważniejszych, które budują ludzkie związki? Bo któż z nas żyje w rodzinie idealnej? Komu to zmęczenie życiem, te rozczarowania są z gruntu obce? Chwilami miałem wrażenie, że Suskiewicz wcale nie pisze o stosunkach międzyludzkich, lecz wręcz tworzy socjologiczną makietę całego społeczeństwa podzielonego na bogatych i biednych, na tych odnoszących sukcesy i tych określanych mianem „nieudaczników”, na zwolenników tej, czy innej politycznej formacji.
Trudna to lektura, niełatwa w emocjach i tematyce, ale na swój sposób oczyszczająca.
Krzysztof Maciejewski
Łukasz Suskiewicz Zależności – http://www.wforma.eu/zaleznosci.html