copyright © www.elewatorkultury.org 2015
Autor patrzy na Polskę i Polaków przez pryzmat ciekawych i nietypowych skojarzeń, osobistych reminiscencji. Nie znajdziecie tutaj kliszy, biało czerwonej flagi, narodowego hymnu, ani też śladów wojny polsko-polskiej. Legendy to intymna mitologia Tabaczyńskiego, prywatna „fenomenologia” zjawisk, na co dzień tak banalnych, że nawet nie zwracamy uwagi na to, w jak podstępny sposób budują one kondycję „ludu polskiego”. Weźmy na przykład taki „słownik polskiego wybrzeża”, w którym mieszczą się takie typy, jak: tłuszcz (Jeśli tłuszcz, to tylko w nadmiarze), dmuchane zamki (Takie jest właśnie to polskie wybrzeże, jakie są jego dmuchane zamki?), zagubione osady (Historia architektury nadmorskiej (antyhistoria? antyarchitektury?) jest nie do opisania, niestety. Jest nie do napisania, bo nie jest do ogarnięcia). Albo białego misia, który choć rubaszny jest i swojski, to w głębi duszy jednak nieszczęśliwy, a jego nieszczęście to – puentuje Tabaczyński – przekleństwo naszych czasów. (...) to przekleństwo wszystkich czasów, to przekleństwo całej Polski w całej naszej strasznej i śmiesznej historii.
Pojawiają się też w tej ojczyźnianej antologii świadkowie Jehowy, pragnący powstrzymać koniec obecnego systemu rzeczy, jest także przegląd najbardziej oryginalnych fragmentów „Kuchni polskiej”, lament nad nieudolnością i bezcelowością narodowych zrywów (na podstawie „Dzieci” Bolesława Prusa), są rekonstruktorzy spod Grunwaldu i wiele innych kuriozów.
Opis codzienności miesza się tutaj z nostalgią; dawne blokowiska zamieniły się w pilnie strzeżone, ogrodzone osiedla, białe kamyczki na ścianach bloków przykryły nowe elewacje. Nowoczesność wyparła to – proszę wybaczyć patos – co pozostaje jedynie jako wspomnienie. Wkrótce i ono jednak nie umknie przed czasem i historią. W ostatnim eseju autor konstatuje w ramach swojej – nazwijmy to – prywatnej historiografii: Mam bowiem wrażenie, że do historii nie mamy dostępu żadnego. Do historii rodzinnej – tak samo. Nie ma sensu grzebać w tym, czego już nie ma.
Jednak to nie dobór tematów przesądza o fenomenie tego małego, 100-stronicowego dziełka. Tutaj równie mocny jest język: lekki, ale ironiczny, budujący słodko-gorzki obraz tytułowego ludu polskiego. Ale Tabaczyński nie jest arbitralny, nie przemawia z pozycji mentora, raczej obserwatora. Nie osądza, ani nie poucza, chociaż jego myśl musiała mieć początek w jakiejś irytacji, w niezgodzie na to, co wokół, choć to jedynie codzienność, której sam jest częścią. Cząstką zwyczajności, którą pragnie zgłębić – ta deklaracja pada przecież już na samym początku, kiedy czytamy cytat z „Przybliżenia czego?’ G. Pereca. Chciałoby się tak umieć ją zgłębiać, a jeszcze bardziej chciałoby się tak pisać...
Agata Jankowska
Michał Tabaczyński Legendy ludu polskiego. Eseje ojczyźniane – http://www.wforma.eu/legendy-ludu-polskiego-eseje-ojczyzniane.html