Na OFFIE stałem z dwoma gośćmi, którzy rozprawiali, jak trudno jest wydać książkę poetycką w Polsce, powtarzali to jak mantrę, tak, trudno jest wydać książkę poetycką w Polsce, (chciałem wtrącić: to wydaj w Czechach), i kiedy już milion razy powtórzyli, że trudno jest wydać książkę poetycką w Polsce, że wydanie książki poetyckiej w Polsce graniczy z cudem, że ci, co wydają książki poetyckie w Polsce, znają się z redaktorami, bo gdyby nie znali się z redaktorami, to by książek poetyckich w Polsce nie wydali, bo wydawanie książek poetyckich w Polsce jest ekstremalnie trudne, nawet książki dobre (w podtekście – ich książki) nie są wydawane, następnie obaj wymieniali książki poetyckie, które wydały im się chłamem, powtórzeniem, kalką, ściągą, patchworkiem, a książek, jakie wydały im się niedobre było tak wiele, iż przestałem wierzyć, że w ogóle wydano w Polsce jakąkolwiek dobrą książkę poetycką, i obaj nie mogli zrozumieć, dlaczego tak słabe książki są wydawane, jak mogło dojść do tego, że wydano TAKIE książki (a nie wydano ich – dopowiadałem w myślach), obaj wymieniali też, kogo na OFFIE spotkali – widzieli, i obaj spotkali – widzieli wiele osób, których nazwiska z namaszczeniem wymieniali, a które nic mi nie mówiły, ale im mówiły, a czasem nawet nie były to nazwiska, tylko imiona, ponieważ, jak zakładali, były to imiona tak wymowne, tak oczywiste, że nie musiały być uzupełnione nazwiskiem, nazwiska w przypadku TYCH imion nie były konieczne, więc wymieniali owych ludzi, których spotkali na OFFIE i korciło mnie, by zapytać, czy wysłuchali też jakiś koncertów, jednak nie zapytałem, ponieważ mówili, że KTOŚ PONOĆ widział znanego pisarza i felietonistę pijanego o dziewiątej rano przed hotelem Polonia, co nawet gdyby było prawdą, nie wydawało mi się aż tak straszne, gdyż wielu słuchaczy OFFA, jak przypuszczam, o dziewiątej rano stało przed jakimś hotelem i myślało: gdzie, do kurwy nędzy, posiałem klucze, gdzie mój portfel, gdzie, do chuja pana, zostawiłem samochód i gdzie moja komórka…, jednak panowie ci opowiadali powyższą anegdotę, jakby to ktoś im bliski był o dziewiątej rano przed hotelem Polonia, jakby to ktoś, kto tak jak oni miał problemy z wydaniem książki poetyckiej w Polsce, szukał kluczy po kieszeniach, trochę tak, jakby otarli się o kogoś znanego i utwierdzali w przekonaniu, że jeszcze na rękawie czuć jego zapach, i w finale obaj, spijając sobie z dzióbków, zauważyli, że widzieli w tłumie Dorotę Masłowską i że obaj chcieli do niej podejść i powiedzieć, iż skończyła się po Pawiu, tak, piali do siebie jak dwa zakochane gołąbki, gdy widzieli Masłowską obaj koniecznie chcieli jej zakomunikować: Dorota, skończyłaś się po Pawiu, czemu chcieli Panią Masłowską oświecać i czemu zakładali, że jest ona ich opinią zainteresowana – tego nie wiem.
© Łukasz Suskiewicz