Coraz powszechniej mówi się o nowej wielkiej wojnie. Kto mógłby na niej zrobić interes? Oligarchowie tego świata, wodzowie mocarstw i banksterzy. 80 lat temu Adolf Hitler stanął przed koniecznością spłaty kredytów zaciągniętych na odbudowę Niemiec po katastrofie pierwszej wojny. Były to kredyty trudno spłacalne, więc Führer wybrał obronę przez atak, czyli następną wojnę. Dziś dostrzega się Hitlera w prezydencie Putinie. Rosja jest w coraz gorszej sytuacji finansowej, a przy tym żywi rosnące ambicje mocarstwowe. Koledzy Putina w rodzaju Żyrinowskiego, wiceszefa rosyjskiej Dumy, głośno podpowiadają, że warto by spuścić na świat zachodni parę atomówek, po czym ten świat ograbić. „Musi być jakaś sprawiedliwość!”, grzmi Żyrinowski. Wariat, niewątpliwie, co o dziwo nie dyskwalifikuje go politycznie. Parę dni temu odbyła się konferencja pokojowa w Mińsku. Słusznie przyrównano ją od razu do konferencji monachijskiej z 1938 roku. Wtedy przywódcy demokratycznej Europy myśleli, że oddając Hitlerowi Czechy, kupują sobie trwały pokój. Nie podejrzewali biedni, że Führer nie zamierza respektować żadnych układów. Dziś Putin nie zamierza respektować ustaleń mińskich dotyczących Ukrainy. W parę godzin po konferencji, walki o Donieck, Ługańsk i Debalcewo wybuchły na nowo. No a gdyby rzeczywiście miało dojść do III wojny światowej, wszystkie strony konfliktu uruchomią tradycyjne różne wątki propagandy patriotycznej. Oligarchowie, wodzowie i banksterzy zechcą, aby znowu szary człowiek masowo i ochoczo za nich ginął. Ja tu na wszelki wypadek mówię, że jestem przeciw. A zwłaszcza jestem przeciw cynicznej propagandzie patriotycznej. I na wszelki wypadek przypomnę też pewien pacyfistyczno-antypatriotyczny wiersz Juliana Tuwima. Zadziwiające, jak ten utwór (z 30 lat ubiegłego wieku) nic nie stracił ze swej aktualności:
DO PROSTEGO CZŁOWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków" –
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj, broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"