Był kimś kogo nagle i nieoczekiwanie spotyka się i ma się pewność, że współodczuwa razem z nami. Może dlatego pisząc ten wiersz zatytułowałam go „Pewność”. Jest to mój najbardziej tajemniczy wiersz. Umieściłam go w cyklu „Mikrokosmos” w tomiku „Smycz” (2000). To opis sytuacji, która wydarzyła się naprawdę. Opis jest oczywiście poetycki a cała scena urosła do niebotycznej metafory kosmicznego wręcz spotkania. Co ciekawe ten ktoś nigdy nie dowiedział się ani o moim uczuciu, ani tym bardziej o tym, że sprowokował mnie do napisania tego wiersza. Ten ktoś pozostanie anonimowy jak i ja pozostałam anonimowa dla niego. A było to uczucie wyjątkowe. Czułam jakby ziemia osunęła mi się spod stóp, jakbym płynęła między obłokami. Uczucie to przekraczało granice czasu i przestrzeni. Odnajdywałam tę osobę w każdym stuleciu jakbyśmy odbywali wspólnie jakąś dziwną podróż. Była wiosna, ale nie jedna z wielu. Tę wiosnę można by nazwać ostateczną. Może dlatego w tym wierszu pojawia się motyw wiosny tak jak pojawia się owa tajemnicza postać, którą w wierszu nazywam księciem losu. To od niej zależały moje dalsze losy. Wiersz pisałam długo, prawie kilka miesięcy. Do teraz mam zeszyt z notatkami do tego wiersza. Nieustannie go przepisywałam i dopisywałam nowe motywy lub poprawiałam to, co już było napisane. Spędziłam wiele godzin w czterech ścianach przy moim secesyjnym biurku ze wspomnieniem tamtego spotkania. Chciałam go ponazywać na różne sposoby choć w wierszu miał pojawić się ten najbardziej zaskakujący. Obawiając się tego co banalne próbowałam znaleźć klucz do tego czym może być spotkanie kobiety i mężczyzny. Starałam się uchwycić coś nieuchwytnego wymykającego się spod kontroli codzienności. Jak choćby fakt, że gdy zobaczyłam tę osobę ujrzałam ją pod kwitnącym drzewem jabłoni choć tam nie było żadnych drzew. Jakbym w momencie spotkanie przeniosła się do ogrodu i to ogrodu mojego dzieciństwa. Białe kwiaty i intensywne światło słońca było jak pokarm dla tamtej sceny. Dlatego frazy z wiersza miały być jak rysunek sekretnego planu, dzięki któremu będzie wiadomo jak poruszać się po tym iluzorycznym ogrodzie. Pisząc obsesyjnie wracałam do tamtej chwili gdy otworzyły się drzwi jakby ktoś otworzył drzwi lustra. I już nie on ale ja stałam się postacią pod kwitnącym drzewem. I już nie ja ale on zobaczył mnie jak idę na spotkanie z samą sobą.
© Ewa Sonnenberg