Ilekroć wchodziłam do Biblioteki Jagiellońskiej wychodziłam z napisanym wierszem. Nie wiem dlaczego to miejsce tak mnie inspirowało. Jedno wiem, gdy moja matka była ze mną w ciąży chodziła często do tej Biblioteki. Może to pamięć prenatalna, bo czułam się tam jak u siebie. Ponoć pierwszy raz kopnęłam właśnie w Bibliotece Jagiellońskiej. Teraz w tej Bibliotece są moje tomiki. I ten dziwny fakt, że za każdym razem pisał mi się wiersz. Tam właśnie napisałam „***(Wydoroślałeś nie wiesz kiedy...)” z tomiku „Wiersze dla jednego człowieka” (2017). Wiersz, który uważam za ważny i bardzo przylegający do mnie. Wiersz, który jest moim credo duchowym. Napisałam go od razu. Jednym tchem. Siedziałam w czytelni między stosem książek, nagle przyszedł mi do głowy pierwszy wers. Jakby pod wpływem lektury, w której byłam zatopiona, ale i sytuacji bycia w tym, a nie innym miejscu. Wyrwałam kartkę z zeszytu i na niej nabazgrałam cały wiersz. Pisałam z jakąś nonszalancją i łatwością. Ale też w jakimś bólu. Za tym, co minione. Z tęsknoty. Za moją matką z czasów, gdy chodziła do tej Biblioteki. Za moim ojcem, który czekał na nią pod Biblioteką. Pragnęłam, by czas się cofnął i żeby znów byli ze sobą jak kiedyś. Chciałam znów odczuć ich miłość, stać się dla nich powietrzem, w którym był zapach tej miłości, wejść w tajemnicę ich zakochanej cielesności. Pisałam w poczuciu nieuchronności. Zmiany. Przemiany. Przeobrażania. Przemijania. Że wszystko podlega okrutnej kolei rzeczy. Pisałam też z bezsilności. Czułam się nikim wobec tego, co przynosił mi czas. Czułam się jakby przez chwilę mury Biblioteki mnie przygniotły. Byłam jakby pod ruinami czegoś, co tak kochałam. Tylko wiersz mógł mnie stamtąd wydobyć na powierzchnię. Czułam się jak ziarnko ryżu z tego wiersza, na którym jest napisane: mój głos jest głosem z innego świata. Ten inny świat miałam w sobie od dziecka. Ten inny świat towarzyszy mi nieustannie. To z tego innego świata są moje wszystkie wiersze.
© Ewa Sonnenberg