CZAPLICKA BARBARA (ur. w 1916 roku). Tylko tę książkę zostawiła po sobie Barbara Czaplicka, siostra pisarki Zofii Bohdanowiczowej. O Czaplickiej dowiadujemy się z „Życiorysu”, że „w 1956 roku wyszła za mąż za Bohdana Ruszczyca. Kilka miesięcy później Ruszczycowie przyjechali na stały pobyt do Toronto”. Dodajmy, że emigranci opuścili Anglię.
Byłem bardzo ciekaw tomu Czaplickiej. Z uwagi na rekomendację Pawła Mayewskiego: „jeden z lepiej znanych poetów amerykańskich pokazał mi niedawno wiersz, w którym jedna linia brzmiała w tłumaczeniu mniej więcej tak: ‘... szron mu oczy przyprószał pośród burzy nagle pękających rac...’. Gdy go spytałem o sens, otrzymałem za tydzień czy dwa równie ‘skomplikowany’ dwuwiersz. Dopiero, gdy nalegałem, okazało się, że chodzi po prostu o ‘wstrząs, jakiego się doznaje w obliczu nagle objawianej prawdy’. W wierszach p. Czaplickiej taki solipsystyczny szyfr jest niemal nie do pomyślenia – treści jej prawd są jasne i otwarte, sens zawsze dostępny i niedwuznaczny”.
Obcujemy zatem z poezją wybitnie nieskomplikowaną, lubię zresztą poezję wybitnie nieskomplikowaną, w której można się z miejsca zapodziać:
Stary Żyd Josel nie nosi czarnego chałata
Ani brody z pejsami.
Strój nabożny zniszczyły prześladowań lata.
Lecz w piekarni w Toronto – sprzedaje te same
Obwarzanki żydowskie z parzonego ciasta,
Które niegdyś sprzedawał koło Ostrej Bramy.
Odnalazłam Josela – błądząc ulicami
W szarym zmierzchu miasta.
Wśród słów urywanych, szlochów i radości
Kupiłam cały koszyk bajgełe przeszłości,
Posypanych czarnuszką i zalanych łzami.
Przeczytajmy „Bajgełe”, choć o lekturę proszą się „Wiersze dla Zofii Bohdanowiczowej” i „Babcia Antonina”. Zwłaszcza że Antonina Gorzechowska, zamieszkała na warszawskim Mariensztacie, to matka Jana Tomasza Jura-Gorzechowskiego: „Raz – gawędząc o echach – pani Gorzechowska / Wspomniała, że synowa jej, Zofia Nałkowska, / Mieszkając tu, lubiła ściany jasne, puste, / Świeże kwiaty na biurku, dużo, dużo luster...”.
Obok „Babci Antoniny” wypatrzymy wiersz o Przerwie-Tetmajerze („Pan Kazimierz Tetmajer leżał na poduszkach / W czarnym, zniszczonym palcie”), ale nie przeoczmy „Marzenia”:
Ja, w życiu ziemskim miernym zgaszona talentem,
Wzdycham do własnej śmierci, dobry, piękny Boże!
Bo gdy umrę – zabiorę do nieba w pokorze
Cztery deski błękitne na podium sceniczne:
Może kiedyś we śnie wiecznym – będę dyrygentem
Orkiestry symfonicznej.
Barbara Czaplicka: „Wiersze”. Z przedmową dr. Pawła Mayewskiego. Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Toronto 1986, s. 57
[22 X 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki