DŁUŻEWSKI JAN (1850-1871). Nie był poetą, ale przeczytajmy wspomnienie o Dłużewskim. Westchnijmy nad jeszcze jednym zmarnowanym i zaprzepaszczonym talentem, jednym z wielu w naszych realiach: „śliczny chłopak, typ pięknego blondyna i nie bez zdolności, które by się pewnie rozwinęły i piękny plon wydały, gdyby nie młodzieńcza niecierpliwość, która mu nie dozwoliła czekać miłosierdzia reżyserii w dostaniu ról i pchnęła go na prowincjonalną łomżyńską scenę, z której po pewnej włóczędze przeszedł wprawdzie na krakowską scenę (za Koźmiana), zyskał tam pewne uznanie, ale i rychły grób. Całego tego nieszczęścia przyczyną było samowolne opuszczenie sceny warszawskiej, to raz, brak szczerych, życzliwych przyjaciół, którzy by go zreflektowali, to dwa, i za miękkie serce, które go zgubiło, to trzy. Był za piękny i za młody, więc nie widział trucizny, którą mu w karmelkach podawano”.
Co rusz zachwycam się Krogulskim. Dla Władysława Krogulskiego odłożyłem (niech będzie, że ciepnąłem) książki poetyckie, w których niczego nie znajduję: „W powiewających firankach martwieje twarz przyjaciela / Wnętrza zatrzaskują oddechy na zaciśnięte palce / Nie można nawet szeptać bo skona mezalians nadziei / Z widokiem zwłok i śmiechem otwartego okna / Skocz tym seansem z siebie / Dochodzenia na śmierć zanudzą / I racja będzie trupia”.
Władysław Krogulski: „Notatki starego aktora. Przewodnik po teatrze warszawskim XIX wieku”. Wybór i opracowanie Dorota Jarząbek-Wasyl, Agnieszka Wanicka. Universitas, Kraków 2015, s. 694
[7 III 2018]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki