Dziś statycznie.
Przyznać muszę, że ostatnio filtruję dość kategorycznie czytane w internecie teksty i niestety nie treść, nie zawartość o tym decyduje. Ma znaczenie oczywiście w pierwszym oglądzie, ale już w drugim decyduje sprawność językowa piszącego. Źle piszę! – nie sprawność a zwykła przyzwoitość. Otóż nie mam już siły patrzeć na te wszystkie kiksy, potknięcia, na to zwykłe niechlujstwo, które ma za nic podstawowe reguły języka – ortografię, interpunkcję, o normach składniowych już nie wspomnę. Piszącym wydaje się – i jest to praktyka powszechna – że wystarczy wydobyć z siebie błyskotliwą, ciekawą, mocną myśl i nie ma żadnego znaczenia, JAK to zostanie pokazane. To jak z daniem na talerzu, co bardzo ładnie wypłynęło ostatnio w jednym z telewizyjnych kulinarnych zmagań (wygrał konkurs arcymistrz prezentacji przygotowywanych potraw). Otóż forma ma znaczenie czasem większe niż zawartość. A przynajmniej jest równocenna. Tak samo z pisaniem. Zamiast wartych uwagi myśli, opinii dostajemy językową miazgę.
PS
Najgorsze dla mnie nie są jednak szybkie, krótkie internetowe notki, posty. Ich autorom można w sumie wybaczyć. Siła przed prawem. Nie można – twórcom opracowań, powiedzmy naukowych czy quasi-naukowych. Panie i panowie – więcej skupienia. Proszę o to jako czytelnik wielu internetowych prac historycznych. Ta Historia na nas patrzy…
majówka 2016 r.
© Ryszard Lenc