4.10.21 Łódź / Warszawa
Oglądam w Teatrze Telewizji premierę dramatu Tadeusza Różewicza z 1968 roku „Stara kobieta wysiaduje”. W rolach głównych występują Ewa Dałkowska i Jan Frycz, a reżyserem jest Andrzej Barański. Muszę przyznać z pewną dozą zdziwienia, że mimo upływu półwiecza wizja autora „Niepokoju” jest nadal niezwykle aktualna i celna. Ale tego przecież można było się spodziewać.
Groteska Różewicza jest jednocześnie przenikliwym studium starości i przemijania, jak i przekazem krytycznej diagnozy naszej cywilizacji. Skonfrontowano w tym przedstawieniu pary kontrastów: stare – młode, kobiece – męskie, naturalne (cielesne) – techniczne, górnolotne – trywialne. Stara Kobieta ględzi, marudzi i nudzi, jest pełna obsesji i pretensji do świata. Młodego kelnera traktuje ex cathedra i stale mu się narzuca, a przy tym jest rozkapryszona, skupiona tylko na sobie, arogancka i apodyktyczna.
Ten wykrzywiony, krytyczny obraz międzypokoleniowych relacji zestawiono z wizją cywilizacyjnych zagrożeń dla świata: wojną, dewastacją środowiska naturalnego, zanikiem wyższych uczuć i dehumanizacją. Postęp naukowo-techniczny mimo niewątpliwych zasług dla ludzkości czyni z Ziemi wielkie śmietnisko, a za zalewem informacji, którego symbolem jest gazeta, kryją się stereotypy i slogany, pustosłowie i bełkot.
A co na to Stara Kobieta? „Musimy robić swoje – jeść i rodzić, bez przerwy. Niech sobie robią wojnę”. „Chłopcy bawią się w wojnę? Głupcy, zamiast bawić się w miłość”. „Czasu mam mało, wysiaduję na jajach, muszę rodzić bez przerwy”. „Dziecko z probówki? Dziecko jest ze mnie”. „Wynalazki są skierowane w bezbronny brzuch kobiety – brzuch Matki Ziemi”.
Stara Kobieta to współczesna Demeter, bogini płodności. U Różewicza – paradoksalnie – jest stara, zaniedbana i bezpłodna. Bezradna wobec przemijania, trywializacji kultury, zaniku wiary. Symbolizuje nowoczesną Europę, która nie jest w stanie zaoferować ludziom nowych wartości i humanistycznych idei – poza pragmatycznymi hasłami: „żyć pełnią życia, dobrze się odżywiać, odpoczywać”. Starej Kobiecie pozostaje więc jedynie bierne „wysiadywanie”.
© Marek Czuku