25.07.17 Sztutowo
Kolejny dzień poświęcony pamięci drugiej wojny światowej. Dzisiaj jedziemy do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof, gdzie obecnie mieści się muzeum. Po drodze mijamy zwodzony most na Wiśle, który na kilka minut zatrzymuje nasz autobus, by przepuścić małą żaglówkę. Przez Sztutowo przebiega trasa kolejki wąskotorowej, istniejąca od przełomu XIX i XX wieku. W czasie okupacji kolej ta była głównym środkiem transportu więźniów do obozu. W pobliżu bramy głównej w niewielkim budynku mieściła się psiarnia, w której trzymano służbowe psy esesmanów. W przewodniku czytam: „Najlżejszy pies ważył więcej niż zagłodzony więzień – 26 kg”.
I tak chodzimy po tym miejscu nieludzkiej kaźni: brama śmierci, komora gazowa, krematorium, szubienica (na której wykonywano dyskretne wyroki), złowrogie wieże wartownicze, druty kolczaste. I ogromny stos butów, które pozostały po idących na śmierć, bo znani z doskonałej organizacji Niemcy kazali im zmieniać je na drewniaki. Zresztą logistyka była tu doprowadzona do perfekcji: od pracy więźniarek sprzątających w domu komendanta, przez Effektenkammer (magazyn rzeczy odebranych więźniom), po ogrodnictwo, warsztaty rzemieślnicze i zbrojeniowe. Trzecia Rzesza to było również ogromne przedsiębiorstwo, oparte na pracy niewolników, których egzystencję sprowadzono do biologicznego minimum. Obóz istniał przez całą wojnę, osadzono w nim łącznie 110 tys. więźniów z 25 krajów (najwięcej Polaków, Żydów i Rosjan), a pochłonął on 65 tys. ofiar śmiertelnych. Na tablicach informacyjnych czytam o dalszych losach katów ze Stutthof. Część z nich skazano na kary śmierci, ale wielu – uniewinniono po procesach odbywających się po wojnie najczęściej w Republice Federalnej Niemiec.
I na koniec coś jaśniejszego. W muzeum spotykam Wiesia Leszczyńskiego, który tu pracuje. To było dla mnie miłe zaskoczenie, gdy zawołał do mnie z okna. Wiesia poznałem podczas imprez literackich w Elblągu jako niezwykłego, wrażliwego fotografa. Ale on również pisze wiersze, maluje i gra na perkusji. Człowiek, panie, renesansu.
© Marek Czuku