Jak to jest, że ktoś, kto w swoim czasie znaczył bardzo dużo, po czterystu latach zamieszkuje jedynie literacki czyściec w akademickich podręcznikach? Ktoś, kto otrzymał ówczesną nagrodę Nobla – papieski laur poetycki i którego książki doczekały się kilkudziesięciu wydań w całej Europie, nie jest obecnie czytany nawet w ojczyźnie, bo swoje dzieła pisał tylko po łacinie, a dostępne przekłady na polski trącą myszką. To sarmacki Horacy – Maciej Kazimierz Sarbiewski.
11.04.15 Dłużniewo, Płońsk
Już po raz piąty miałem przyjemność wziąć udział w dorocznych Dniach Sarbiewskiego; festiwalu, który tym razem odbył się miesiąc wcześniej niż zwykle. To największa impreza literacko-edukacyjno-kulturalna na północnym Mazowszu - jak podkreśliła podczas walnego zebrania Academia Europaea Sarbieviana prezes tego stowarzyszenia, a jednocześnie spiritus movens inicjatyw związanych z Sarbiewskim, poetka z Ciechanowa Teresa Kaczorowska. Miejsce naszego spotkania jest symboliczne – Dłużniewo (powiat płoński) sąsiaduje z Sarbiewem, rodzinną wioską jednego z największych europejskich poetów epoki baroku. Miałem małą satysfakcję, bowiem zgłoszona przeze mnie propozycja zmiany nazwy imprezy z „Dni” na „Festiwal” została przez zebranie jednogłośnie przyjęta. A więc w przyszłym roku przyjedziemy już na XII Międzynarodowy Festiwal Księdza Macieja Kazimierza Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza”.
Wieczorem pojechaliśmy do Płońska, gdzie na inaugurację został rozstrzygnięty konkurs poetycki „O Laur Sarbiewskiego”, który tym razem wygrała całkowicie „zwariowana” poetka z Wieliczki, Anna Piliszewska, a na deser wyprawiono nam prawdziwą muzyczną ucztę w postaci kameralnego koncertu Renaty Przemyk w projekcie Akustik Trio. Artystka była dzisiaj w znakomitej formie i pięknie wyglądała w czerwonej sukience. Gdy na siedząco zaśpiewała lubiane utwory w nowych aranżacjach, pomagając sobie przy tym orientalnymi przeszkadzajkami, publiczność była już jej.
Ten bogaty w wydarzenia i emocje dzień musiał się zgodnie z tradycją skończyć Nocą Poetów w dłużniewskim hoteliku „Dworek”, podczas której wspólnie czytaliśmy swoje wiersze, a na gitarze umilał nam czas poeta, hellenista i dyplomata, Paweł Krupka, wprowadzając w nastrój dawnych pieśni z kręgu Morza Śródziemnego.
12.04.15 Sarbiewo
Po nocnych szaleństwach wstaliśmy jak Pan Bóg przykazał i udaliśmy się do Sarbiewa, gdzie z samego rana w szkole podstawowej rozstrzygaliśmy pod przewodem prof. Elwiry Buszewicz z UJ konkurs krasomówczy dla uczniów szkół z gminy Baboszewo. Zawsze odbywa się on w sali gimnastycznej, gdzie jest wydzielone miejsce dla żywych zwierząt gospodarskich. Tym razem towarzyszyły nam małe i pstrokate perliczki, nb. całkiem sympatyczne. Wśród uczniów, którzy lepiej lub gorzej opanowali sztukę perswazji i retoryki, poruszając problemy młodzieży oraz ogólnocywilizacyjne, najlepiej wypadł drobny chłopczyk przemawiający z zacięciem polityka (czy może już demagoga?). A potem w drewnianym kościółku po mszy w samo południe w intencji Sarbiewskiego wysłuchaliśmy koncertu muzyki barokowej na organy i skrzypce oraz wierszy patrona w wykonaniu aktora Macieja Gąsiorka.
13.04.15 Płońsk
Na zakończenie festiwalu niektórzy autorzy wystąpili w bibliotece i w szkołach, a mnie przypadło I LO im. Sienkiewicza w Płońsku. Do spotkania z młodzieżą przygotowałem zawczasu niezbyt trudne pytania związane z literaturą i na dobry początek przeprowadziłem mały quiz dla chętnych, w którym nagrodami były moje tomiki. To pozwoliło przełamać pierwsze lody i przejść w sposób płynny do prezentacji wierszy oraz rozmowy o poezji. Starałem się przy tym nie czytać za dużo utworów, a raczej zatrzymywać się przy każdym z nich, opowiadać o tym, jak powstał, i dać się wypowiedzieć uczniom, dla których poezja nie zawsze jest czymś wartym uwagi. Wydaje mi się, że coś w rodzaju międzypokoleniowego dialogu udało mi się nawiązać.
Równocześnie w Pułtusku trwała konferencja dla nauczycieli na temat tożsamości kulturowej Mazowsza, promocja naukowej publikacji na temat Sarbiewskiego oraz wystawa pofestiwalowych fotografii Sławomira Zembrzuskiego, ale ja już jechałem do domu, pełen wrażeń i nowych doświadczeń. Non omnis moriar?
© Marek Czuku