1.06.20 Łódź
Pandemia koronawirusa powoli przepoczwarza się w drugą, nieco schyłkową fazę. Jak żyję, przez coś takiego nigdy nie przechodziłem. Być może wygaszenie wielu ważnych dla państwa dziedzin, połączone z psychozą zagrożenia, przypomina trochę sytuację sprzed bez mała czterdziestu lat, a mianowicie ze stanu wojennego, jednak porównanie to nie całkiem trafnie oddaje realia. Faktem jest, że do tej pory na chorobę COVID-19 zachorowało na świecie prawie sześć i pół miliona osób, z czego niemal czterysta tysięcy na zawsze opuściło ten nasz najlepszy z padołów łez. A jak twierdzą eksperci, liczby te mogą być – z różnych względów – znacznie zaniżone.
Po trzech miesiącach hibernacji powoli odmrażają się kolejne sfery aktywności Polaków, w tym kultura, która ostatnio zeszła do sieciowego podziemia. Niedługo będzie można znowu pójść do kina, ale ja nie chcę już dłużej czekać, więc korzystam z internetowego serwisu filmowego, by obejrzeć głośny obraz Sama Mendesa „1917”. I nie zawodzę się. Mamy tu do czynienia z perspektywą przeciwnej strony konfliktu (alianckiej) w stosunku do tej z kultowej powieści E.M. Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian”, gdzie opowiedziano wojenne losy młodych Niemców. Jednak tu i tam wymowa jest jednoznacznie pacyfistyczna, a pojęcie „stracone pokolenie” obowiązuje po obu stronach barykady.
Bohaterami filmu są dwaj młodzi angielscy żołnierze, Blake i Schofield, przed którymi generał postawił arcytrudne zadanie przedostania się przez linię frontu, by odwołać planowany atak brytyjskich oddziałów. Grozi im bowiem niemiecka zasadzka i w konsekwencji śmierć 1600 żołnierzy, w tym brata Blake’a. Wysłannicy muszą się po drodze zmierzyć z okopami, zasiekami, krwią, błotem, kurzem, szczurami, bombami, ogniem, wodą. Przeżywają zaś poczucie misji, zniechęcenie, lęk, głód, ból, gniew, ludzką solidarność, samotność. W trakcie wyprawy ginie Blake, do celu dociera jedynie Schofield. Misja odnosi sukces – natarcie zostaje odwołane, ale żołnierz znowu jest sam. Siada pod drzewem wśród wielkiej łąki i ogląda rodzinne fotografie.
Kamera cały czas podąża tropem bohaterów, prawie nie ma cięć. To duży plus, bo widz dzięki temu jest bliżej wartkiej akcji. Do tego należy dodać świetną grę aktorów, znakomite zdjęcia/ujęcia oraz subtelne tło muzyczne. Film do samego końca budzi emocje i trzyma w napięciu, a czasem nawet wzrusza. Czegóż chcieć więcej.
© Marek Czuku