copyright © www.latarnia-morska.eu 2016
Mirosława Mrozka można jeszcze – póki co – nazwać poetą początkującym. Dobiega wprawdzie 40-tki, ale teraz wydał dopiero drugi tom swoich wierszy. Warto jednak zaznaczyć, że jego tom pierwszy (Horyzont zdarzeń, 2014) był w roku 2015 nominowany do nagrody im. Wisławy Szymborskiej. To już samo w sobie jest rekomendacją.
Zatem z ciekawością otworzyłem tę drugą książkę. Najsamprzód wiersze rzucają się w oczy samą, bardzo konsekwentnie utrzymaną tu formułą szerokiej frazy. Jak byśmy mieli do czynienia z miniaturami prozatorskimi. Sam zresztą kiedyś wymyśliłem termin „proezja”, bo w tę właśnie stronę poszła w ostatnich latach niemała część liryzowania.
Czytam pierwszy wiersz Mrozka pt. Oksymoron. Posłuchajcie: Żeby żyć, w jako takim spokoju ducha, trzeba – niestety pogodzić się / z nieuchronnością. Że nie sposób wymknąć się śmierci, że nie uda się już / umrzeć młodo, jak również, że nie potrafiło się nie narodzić. Nieuchronnie / będziesz godził się na coraz więcej rzeczy – żeby tylko żyć – aż będziesz / tak pogodzony ze sobą i światem, że da się postawić znak równości między / tobą a powietrzem, a wodą, a grudą ziemi, karmiącą zbuntowanego robaka.
Proszę zauważyć: prozodia tego wiersza jest oczywista. Gdyby ten utwór był fragmentem jakiejś powieści, nie przyszło by nam do głowy, że może być wierszem. Tylko w zasadzie „formuła publikacyjna” wierszem go czyni.
Nie, to wszystko mnie nie dziwi. W końcu nie Mrozek pierwszy wymyślił te ścieżkę narracji. Klasyka rodzajów i gatunków przechodzi do lamusa, w każdym razie – co wszyscy wiemy – mocno ewoluuje. Multi- lub interrodzajowość dykcji literackich stała się już czymś nierzadkim. A więc nad tym nie ma się co dalej rozwodzić; dość powiedzieć, że autor Odpowiedzi retorycznej robi to dobrze i ciekawie.
Cenię „poetów treści”. Ptaszków, kwiatków i westchnień mieliśmy co niemiara. To była klasyka liryzmu. Ale świat potoczył się ku reizmowi. Poezja ku „mówieniu wprost” (u Mrozka także ku „swoistej eseistyce”). I oto mamy tego efekty. Moim zdaniem teraz najistotniejszą zaletą wiersza jest jego mądrość. Autor musi mieć „coś do powiedzenia”, nie tylko „coś do wzdychania”. I to jest ta półka, na której leża predyspozycje i talent Mrozka.
Przeczytajcie teraz jeszcze raz ten wyżej cytowany wiersz poety. On opowiada erozję naszych oczekiwań i mniemań. Oksymoron życia i nieuchronności śmierci, których zderzenie z biegiem lat zapędza nasze idealizmy w kompromisy. Spuszczamy z tonu, ulegamy, poddajemy się, więdniemy. Gdzie się podziałaś młodości chmurna i durna? I dlaczego przestajemy losowi wygrażać pięścią i nie godzić się na jego dyktaty?
No, walki z wiatrakami się nie wygrywa, ale próbować trzeba. I rzekłbym, że w tych wierszach Mrozka ta nuta jest ważna.
„Romantyzm” poety jest nieco sarkastyczny, ale przekonujący. Oto wiersz pt. Kłosy puste: Przez trzy dni myślałem o poezji – swojej – / dlaczego nie jest dla mnie tym, czym była. / Dzisiaj od świtu myślę o poezji – w ogóle – / co by było, gdyby miała jakiekolwiek znaczenie. / Trzeba iść, rzucać słowa na wiatr, trzeba iść, / zasiać ten mrok, żeby nie zapleśniał światłem. / Spichlerze pełne, obywatele syci, w żadnym / umyśle nie zakiełkuje dręczący mnie głód.
To chyba wiersz o determinacji. W dużej mierze autotematyczny, bo Mrozka interesuje „udział poezji” w konstytuowaniu wiary. Wiary w co? Ano w to, że musimy myśleć swoje i przeciw racjonalnemu światu stawiać świat naszych oczekiwań. To romantyczne wzywanie, a proszę: jak pięknie się ono mieści w naszych nieromantycznych czasach. Mrozek mówi w swoich wierszach m.in. o tym, jak nierealny jest w naszej dobie idealizm, ale też jak bardzo trzeba go mieć. Kolejny oksymoron? Tak, ale ta formuła to spécialité de la maison autora Horyzontu zdarzeń.
Dużo o „konstytucji poglądowej” i egzystencjalnej poety mówi też wiersz pt. Echolokacja: Mówiłem językami, którym nie daliście wiary, teraz mówię / w waszym języku, lecz nie mówię do was. Potrzebni mi / jesteście, jako przeszkody na trasie, bym mógł określić / cel, do jakiego nie będę zmierzać. Usłyszycie jeszcze / krzyk tak wysoki, że obróci się w perzynę wszystko na drodze, / nią szedł będę w milczeniu, licząc uważnie swoje kroki.
W tym wierszu zakamuflowany jest protest i bunt. Wygrażanie pięścią schematom konwenansowym i spolegliwym. Coś romantycznego jest w wierszach Mrozka i to z biegiem lektury staje się oczywiste. Szablony, sztampy, ułudy, płonne nadzieje, błędne busole – to ta donkichoterska walka, jaką poeta prowadzi z wiatrakami. Jego romantyzm, ubrany w dzisiejsze szatki, jest dla mnie oczywisty. Posiada nie przerysowaną ekspresję, jednak ja odbierałem te wiersze jako poruszające.
Tomik otwiera cytowany wyżej wiersz pt. Oksymoron i zamyka inny wiersz pod tym samym tytułem. Ta klamra jest wymowna. Oksymoron to zderzenie sprzeczności. Sądzę, że w tej aurze toczy się życie autora i konstytuują się jego „domniemania prawdy”. Prawdy niebagatelnej.
Mirosław Mrozek jest „poetą intelektualnym”. Te wiersze są traktatem o ścieżkach i teleologii naszego istnienia. Wszystko to – jak w poezji – nieweryfikowalne, jednak intelektualizm Mrozka jest orężem nie do zbagatelizowania. Jego poetyckie filozofowanie nie da się pokonać wzruszeniem ramion. Tak czy owak teraz dopiero odkryłem dla siebie tego autora i już się z nim nie rozstanę.
Leszek Żuliński
Mirosław Mrozek Odpowiedź retoryczna – http://www.wforma.eu/odpowiedz-retoryczna.html