copyright © www.latarnia-morska.eu 2016
Księstwo Szczecińskie jest małą ojczyzną Kamila. Tu wyrósł i skończył studia, ożenił się i podjął pracę w Radiu Es. Pozornie wszystko w porządku, ale coś jednak nie gra. Zresztą sam Kamil nie jest zadowolony z siebie. Myśli, że jest moralnym bankrutem, świnią bez serca oraz (co najgorsze) pospolitą melepetą. Nie ma także własnej jednoznacznej tożsamości. Facet bez nazwiska.
Przypomniałam sobie, jak wśród aktów zgonu z początków XIX wieku znalazłam wpis, w którym Maciejowa zgłasza śmierć swojego męża Macieja. Dzisiaj natychmiast spytamy, a jak się nazywał? Spytamy albo nie. Na nazwisko trzeba sobie zapracować. W książce Alana Sasinowskiego „Szczery facet” zauważyłam tylko kilka nazwisk. Nosiły je osoby w jakiś sposób wznoszące się ponad pospolitych bohaterów. Celebryta Michał Paweł Rybicki, który zamierza wysiudać ze stanowiska dotychczasowego prezesa Radia Es, Borysa Koniecznego, Dawid Piątek, poeta żyjący z kobiet, no i może jeszcze ktoś, bo od bohaterów drugoplanowych jest tu rojno i mogłam kogoś przegapić.
Czytam o tych ważnych. Rybicki – cham bierze pod swą opiekę Kamila, ale nie za darmo. Coś za coś. Masz Kamilku wujaszka quasi-mordercę, to użyj go, a on niech użyje swojej narracji, żeby przestraszyć Koniecznego, bo to zwyczajny tchórz jest, a zwycięstwo w wyborach będzie pewne. Będzie władzuchna, a jak władzuchna, to i pełne korytko. Zrozum, idzie na noże – powiedział w końcu. – Albo my wyrzezamy ich, albo oni wyrzezają nas. Wiesz, co mówił Konieczny, jak dowiedział się, że ma konkurenta? Że jestem skończony. I moi ludzie też. Myślisz, że mnie chronią udziały, a ciebie etat? Bez jaj. Wyrzuci nas – i gdzie znajdziemy pracę? Będziemy zaczynali od zera? /.../ Kamil, to jest wojna. Moja propozycja jest prosta: przyłącz się do zwycięzców, pluj gęstą śliną na przegranych. Jeśli mi nie pomożesz, a ja i tak zostanę prezesem, nie zrobię ci żadnej krzywdy. Ale jeśli pomożesz – zrobię ci bardzo, bardzo dobrze. – Korumpujesz mnie! – powiedział Kamil.
I tak poszło. Od gangu do korupcji. Poza tym Rybicki uświadomił przyjacielowi, że Konieczny to menda, bije, co tam bije, torturuje żonę, dlatego złamanie mu kariery będzie godne i sprawiedliwe, nie sądzisz? Nie sądzisz, że powinniśmy pojechać ostro z mendą?
To postępowanie godne i sprawiedliwe nie bardzo przekonało Kamila, ale z wujkiem quasi-mordercą pogadał. Przyglądał się przebiegowi kampanii wyborczej, przed jej zakończeniem odwiedził wujka, a ten, kiedy pili piwo wyciągnął telefon i uruchomił akcję. Konieczny ustąpił, chociaż fizycznie czuł się dobrze.
Autor „Szczerego faceta” pełnymi garściami czerpie z rzeczywistości – jak pisze – spóźnionej nowoczesności, bo co tam, trzeba prawdzie spojrzeć w oczy i powiedzieć, że nowoczesność Księstwa Szczecińskiego i całej Polski w stosunku do nowoczesności krajów po zachodniej stronie Odry jest spóźniona, chociaż i my już dobrze wiemy, co to jest ponowoczesność rozpoznana przez Zygmunta Baumana i jak funkcjonuje w niej człowiek.
Powiedzmy – taki Kamil. Jego rodzina się rozpadła, brat poszedł w narkotyki, zaczął kraść. Jemu życie potoczyło się trochę lepiej. Mimo że imprezował, udało mu się skończyć studia, a pił wszędzie i zawsze, jednak nigdy nie zasnął w twarzą na talerzu. Miał dużo dziewczyn, ale nie chciał żadnych zależności. Ślub cywilny wziął w końcu z Agnieszką. Miał już chyba trzydzieści pięć lat. Uroczystość odbyła się w wąskim gronie, bo z rodzinami nie po drodze. Dziecko było w dalszych planach, ale równie dobrze mogło nie pojawić się wcale. To nie wynikało z przyczyn zdrowotnych, a z zaburzeń instytucji rodziny.
Wszelkie związki męsko-damskie zarysowane przez Alana Sasinowskiego wyzute są z uczuciowości, bo jeśli zrodzi się uczucie, pojawi dziecko, to zmuszeni będziemy do brania odpowiedzialności za drugiego człowieka. Kamil nie chce ograniczać siebie ani innych.
A w pracy? Czy warto grać, może raczej zachowywać się uczciwie? Jak widać i słychać micha i władzuchna należy teraz do silniejszego i cwańszego.
Zawsze znajdzie się jakieś słoneczko i krążące wokół niego planetki. Istnieje prawdopodobieństwo, że słoneczko może powiększyć się wielokrotnie, stać się czerwonym olbrzymem i zniszczyć planetki skaliste, a potem zrzuci swoją zewnętrzną powłokę i stanie się białym karłem, którego temperatura i światło będą coraz słabsze aż umrze, a potem podobno stanie się w piekle czarnym karłem.
Póki co Rybicki świecił coraz jaśniej. Kamil, mimo ostrzeżeń znajomej z prorządowej stacji telewizyjnej, aby nie przyklejał się do niego, żeby się nie określał, postanowił zaryzykować. Odczuwał głód zwierzęcy, głód, do którego trudno było mu przyznać się nawet przed sobą. Resztki etyki kołatały się we wnętrzu bohatera, mieszkańca autonomicznego Księstwa Szczecińskiego, który stronił od poglądów politycznych, ale z nieskrywana radością patrzył jak staruszkowie dziarsko podskakują, reagując na zawołania pana Waldka. Kto nie skacze, ten za Tuskiem, hop! hop! hop! Pan Waldek, były stoczniowiec, teraz opozycjonista, jak dorwał się do mikrofonu, to od mowy o kalekim wymiarze sprawiedliwości przerzucił się na Michnika i Żydów.
Zawsze musi być ten obcy, na którego trzeba wylać złą energię. Inny zawsze u nas Polaków był wytykany palcami, nasi bratankowie też głosem przywódcy narodu ogłosili wszem, że „każdy imigrant, to terrorysta”. My tak nie mówimy, my bóle innych odczuwamy w duszy i pod przewodnictwem duchownych gorąco modlimy się za nich i za to, żeby ze swoich dzieci nie robili tarczy ochronnych.
Szczeciniacy wiedzą, pamiętają, a pięćdziesięcioletni Michał Paweł Rybicki pisał o tragicznym losie szczecińskich Żydów przed wybuchem drugiej wojny światowej, o tragicznym losie przesiedleńców, którzy przybyli do Księstwa Szczecińskiego po ustaniu drugiej wojny światowej oraz o tragicznych losach robotników biorących udział w szczecińskim Grudniu’70 (jak to napisał jeden z recenzentów: „Trylogia Michała Pawła Rybickiego jest wielkim oskarżeniem pod adresem nieubłaganych młynów Historii i Polityki mielących pojedyncze, bezbronne istnienia”).
Jak widać ruch ludności był jest i będzie. Chyba nikt nie ośmieli się twierdzić, że ziemie, które są w obecnych granicach państw czekały już podzielone od czasów Adama i Ewy. Ludzie się mnożyli, a Bóg pomieszał im języki, gdy zapragnęli wznieść wieżę Babel. I stało się – jak wspólny język to od razu płotek. Osiedle za płotkiem, Na granicach państw płoty, wysokie ogrodzenia, żeby obcy nie weszli, bo nie jesteśmy gościnni. Nie nauczyliśmy się żyć obok siebie jako globalne plemię. Wielu chętnie mówi – jestem Europejczykiem, obywatelem świata, ale za tym kryje się moralność Kalego. My do was – bo łatwiej się żyje, ale wy do nas – a po co. Ciekawe do czego to doprowadzi, choć właściwie nie chcę wiedzieć.
Wróćmy do bohaterów. Kamil kojarzy się z wieloma kobietami na jedną noc, by w końcu ożenić się z Agnieszką.
Agnieszka, zanim została profesjonalną wyłudzaczką środków z Unii Europejskiej, przez pewien czas miała ambicje naukowe. Zaczęła pisać doktorat z filozofii. Dość szybko zaniechała, przynajmniej na jakiś czas, ale dobrze wiedziała kto z kim i dlaczego, który profesor podpisał się pod pracą zbiorową, udając że to jego. Z tych znajomości chciała skorzystać, kiedy udało się jej pozyskać znaczne fundusze, bo miała talent do pisania biznesplanów. Postanowiła wydawać tygodnik internetowy o profilu społeczno – humanistycznym, który, o dziwo, miał płacić porządne honoraria. Zorganizowała spotkanie, na które zaprosiła kilkoro intelektualistów. Przyszli:
INTELEKTUALISTA PEŁEN NIENACHALNEJ ACZ TRUDNEJ DO PRZEOCZENIA REZYGNACJI
ZBUNTOWANA PERFORMERKA
UCZONA, OD KTÓREJ WSZYSCY OCZEKUJĄ, ŻE PRZYZNA, ŻE MA RAKA, ŻEBY MOGLI JEJ WYLEWNIE WSPÓŁCZUĆ
MŁODY WILCZEK, KTÓRY JEST PONADTO
SOCJOLOG, KTÓREMU SIEDEM LAT TEMU DALI W WARSZAWIE NAGRODĘ
Autor nie wyposaża tych osób w nazwiska, zabiera im nawet imiona. Stają się oni typami, ludźmi, których możemy często spotkać na wszelkiej maści uczelniach i nie tylko. Szybko przejmują sprawę w swoje ręce, odsuwając Agnieszkę na dalszy plan, aż trudno uwierzyć, że humaniści są tak bezwzględni i nieludzcy. Nie wystarczy umieć wyłudzać pieniądze, trzeba jeszcze zapanować nad rozwojem sytuacji.
Dlaczego zdobywanie przez Agnieszkę funduszy narrator nazywa szwindlem, dlaczego twierdzi, że wyłudzacze szkolą następnych wyłudzaczy. Kto do kogo straci zaufanie. Tu nasuwa się szereg pytań. Czy bez zaufania do urzędów, a urzędów do społeczeństwa można cokolwiek zbudować? Ile można doić i marnować udój? Wreszcie krowa kopnie, zadrze ogon i ucieknie. Wydaje się, że nie wszystko ureguluje prawo. Czasami już w samych przepisach kryje się sprzeczność. Poza tym prawo nie kieruje się uczuciami. Zaufanie, uczucia, stabilna hierarchia, etyka, moralność zostały szczelnie zapakowane i wypuszczone na łodzi w morze. Zamiast bliskości rozrasta się w nas moralna obojętność wobec drugiego człowieka.
Kamil w końcu znudził się jednorazowymi spotkaniami w celu pukania. Od ponad pół roku pukał głównie żonę i jej najbliższą przyjaciółkę Maję. W pewnym momencie zauważył, że obydwie kobiety zaczyna traktować tak samo, ale żadnej nie mówił o miłości i kochaniu. To uczucie między nimi ani nie wyrosło, ani nawet nie zostało wypowiedziane. Maja niepotrzebnie złożyła deklarację, że nie potrafi odczuwać uczucia, które rymuje się ze słowem psiakość, /.../ tylko czczość i świadomość gestów, jakie trzeba wykonywać, żeby druga osoba uwierzyła, że dostaje więcej niż dostaje naprawdę. Kamil ma świadomość, że jest emocjonalnie zblokowany. Mąż, pełnoetatowy kochanek, szczerze mówiąc „szczery facet”, ma dość. Czas leci, a on cały czas jest osobą prywatną, ale czy to takie ważne? Co się liczy? Kryzys męskości? Sumienie? Gdzie szukać winnego, przecież zgodnie chcieli, to nie ma winy i odpowiedzialnego.
Rybicki był przewidujący. Mówiłem ci... – Michał Paweł Rybicki patrzy na swojego przyjaciela, swojego kompana z jakąś taką niepotrzebną śmiałością. – Mówiłem, że podziękujesz za współpracę i jednej, i drugiej. Mówiłem, że potrzebujesz nowego otwarcia. Mówiłem, na co zasługuje facet taki jak ty. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znalazł. Będziesz moją prawą ręką, będziesz współrządził zwycięską drużyną.
Rzeczywiście, zadziałali precyzyjnie. Rybicki został prezesem, a Kamil odszedł od pań. Jest swój, w końcu jest tylko swój. Siedzi sam na ławce w parku Jana Kasprowicza w autonomicznym Księstwie Szczecińskim. Starał się nie dostrzegać państwa polskiego i niekoniecznie musiało dla niego istnieć, tak w ogóle to był problem Polaków. Teraz sam siedzi i robi rachunek strat i zysków, ale ekonomia świata jest skomplikowana.
Tłumaczy sobie – Sfera zjawisk związana z uczuciem, które rymuje się ze słowem psiakość, to ważna sfera, ale przecież, Kamilu, nie będziemy teraz udawać nadwrażliwców, rozedrganych poetów, aż tak rozpieszczonymi chłopcami nie jesteśmy. Czujesz lekką rozpacz, bracie? Tęsknotę? Nieznośny ciężar błędnych decyzji? No to ciesz się, że cokolwiek jeszcze czujesz, czucie to zawsze jakaś wartość. I pamiętaj, że możesz się tym wszystkim zadręczać głównie dlatego, że kasa się zgadza i micha jest pełna. Nikt też nie powiedział, że prawdziwie k...chać można tylko raz. Jeszcze się zdarzą jakieś okazje, zawsze się zdarzają. Nie można uzależniać się od innych ludzi.
Jak tu być kowalem własnego losu, kiedy nigdy nie praktykowało się w tym zawodzie. Można młotem walnąć się w łeb albo żelastwem poparzyć. „Kochać” i „miłość” to słowa, które należałoby przywrócić do życia jednostek i społeczeństwa.
„Szczery facet” Alana Sasinowskiego jest książką wymagającą, którą chętnie przeczytają ludzie interesujący się teraźniejszością jako surowcem wyjściowym do przyszłości. Teraźniejszość byłaby kompletnie niestrawna, ciążąca na żołądku, gdyby autor jej umiejętnie nie przedstawił. Mamy więc dużą skalę rozpiętości zastosowanego języka, począwszy od wulgaryzmów, aż do wykwintnych zdań. Sposób postrzegania rzeczywistości z przymrużeniem oka i delikatnym ironicznym uśmiechem. Nie zauważyłam potępiania ani gloryfikowania rzeczywistości. Ocena została pozostawiona czytelnikom. Autor tylko ustami stworzonego przez siebie bohatera sugeruje, że nasza chata z kraja i że żyjemy na swoim podwórku. Może Kamil kiedyś napisze jak Rybicki reportaż o dramatycznym losie Żydów w Księstwie, ale nie przed, a po drugiej wojnie światowej. Na pewno ryba weźmie. Patrząc cynicznie, to temat chwytliwy.
Na koniec może sparafrazuję wypowiedź Przemysława Czaplińskiego z książki „Poruszona mapa” i zapytam, nie gdzie leży Polska, ale gdzie leży Ksiestwo Szczecińskie. Sądzę, że nie tam, gdzie do tej pory leżało. Nastąpiła wyprowadzka z mapy mentalnej.
Dokąd dojdzie?
Jolanta Szwarc
Alan Sasinowski Szczery facet – http://www.wforma.eu/szczery-facet.html