7.10.17 Krośnice
W czerwcu niespodziewanie otrzymałem, wspólnie z Przemkiem Dakowiczem, zaproszenie od księdza-poety Wacława Buryły, abyśmy jurorowali w tegorocznej, jubileuszowej XX edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O ludzką twarz człowieka”. Nasza łódzka ekipa zebrała się więc w moim mieszkaniu na początku sierpnia i wyłoniła laureatów, którymi okazali się: Magdalena Cybulska (II nagroda) oraz Artur Śliwiński (III miejsce). Pierwszej nagrody nie przyznaliśmy, natomiast było jeszcze sześć wyróżnień, jedno specjalne wyróżnienie za wiersz o Krośnicach oraz dodatkowo dziewiętnastu autorów uhonorowaliśmy drukiem ich wierszy w pokonkursowym almanachu „Cud rozmowy”.
Krośnice to gmina położona w północno-wschodniej części województwa dolnośląskiego, w samym sercu malowniczego Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy, wśród lasów i stawów rybnych, zaś w sezonie letnim atrakcją jest tu kolejka wąskotorowa. Nasz pociąg do Wrocławia (a jadę wspólnie z Magdą, Arturem oraz wyróżnionym Kacprem Płusą) zatrzymuje się na godzinę za Odolanowem z powodu uszkodzeń na trasie po niedawnej wichurze, więc ostatecznie wysiadamy w Twardogórze, skąd zabiera nas swoim samochodem dyrektor krośnickiego Centrum Edukacyjno-Turystyczno-Sportowego, Krystian Okoń. Na miejscu spotykamy jeszcze dwoje wyróżnionych: Martę Jurkowską i Krzysztofa Martynę, zaś nie będę już dłużej ukrywać, że Artur Śliwiński to pseudonim znanego poety BK.
Finał konkursu odbywa się w budynku CETS, dokąd przybyło grubo ponad sto osób. Nic w tym dziwnego, bo ksiądz Wacław cieszy się tu niekwestionowanym autorytetem i wielu przyszło z sympatii do niego, choć na poezji – jak potem przyznają – się nie znają. Wśród honorowych gości jest wójt Krośnic, Andrzej Biały, oraz minister Beata Kempa, która zaskakuje nas pięknym wykonaniem „Modlitwy” Bułata Okudżawy. Patronat nad konkursem objął prezydent Andrzej Duda (odczytano jego notę do pokonkursowego tomu), a oprawę muzyczną zapewnia warszawskie trio „Bene”, które specjalizuje się w żywej ludowej piosence włoskiej (wykonują oni m.in. songi neapolitańskie). W sali CETS panuje ciepła, odświętna atmosfera, aż się czuje, że w Krośnicach dzieje się coś niezwykłego. Część artystyczna trwa bite trzy godziny, a zaraz potem jedziemy na przepyszną kolację do sąsiednich Wierzchowic (znajduje się tu największy w Polsce podziemny magazyn gazu), gdzie królują m.in. świeże soki z jabłek, porzeczek i innych owoców, a ja mam okazję porozmawiać przy stole z ich producentem.
Zgodnie z tradycją powrót pociągiem wiąże się ponownie ze sporym opóźnieniem (tym razem półtoragodzinnym) z powodu awarii drzwi. Ale niezależnie od tego cały wyjazd do Krośnic oceniam na duży plus.
© Marek Czuku