copyright ©
www.proarte.net.pl 2006
Krzysztof Niewrzęda dość pesymistycznie podsumowuje stan polskiej literatury w Niemczech: “Powstająca między Odrą i Renem polska literatura nie może liczyć na większe zainteresowanie. Wydawcy w Kraju zasłaniają się odległością, polskie instytucje kulturalne w Niemczech bliskością, a wydawnictwa emigracyjne zostały zamknięte, jak tylko wygasła legenda towarzysząca ich antykomunistycznej działalności”.
Na szczęście tej opinii przeczy wzrastająca liczba jego publikacji, ukazujących się głównie za sprawą wydawnictw z rodzinnego Szczecina. Jak dotąd opublikował trzy tomy poetyckie i dwie powieści. Ostatnią z nich jest
Czas przeprowadzki wydany przez Wydawnictwo Forma w serii Forma Autorska, w której ukazała się także książka Brygidy Helbig
Anioły i świnie. W Berlinie!! Najnowsza powieść Niewrzędy, pierwsza wypromowana, zdecydowanie zaciekawia już samą, a jakże, formą, nie tylko autorską, ale i wydawniczą. Książka została zaprojektowana w formacie kwadratowym, dzięki czemu prezentuje się dość nietypowo; nie pozostaje to bez wpływu na odbiór. Długich wersów nie da się “połknąć” jednym rzutem oka. Trzeba się z tym formatem zaprzyjaźnić, co zajmuje trochę czasu. Jednak warto.
Książkę Niewrzędy bez wątpienia można określić jako prozę miasta: inspirowaną jego poznawaniem (po tytułowej przeprowadzce), życiem w nim i refleksją nad jego specyfiką. Z pomocą
Czasu przeprowadzki można dokładnie rozrysować topografię Berlina, według Niewrzędy oczywiście. A znajduje się tam mnóstwo miejsc nieznanych dla kilkudniowych przybyszów, nieumieszczanych w przewodnikach turystycznych, znajdujących się najczęściej we wschodniej części miasta. To miejsca, w których autor żył, bywał, które go zafascynowały, jak Prenzlauer Berg, czy Pankow – dzielnica, w której mieszka i którą z zamiłowaniem portretuje: “(…) nie byłem nawet szczególnie zaskoczony, gdy pewnego dnia zobaczyłem za wycieraczką mojego samochodu kartkę, na której ktoś napisał: Musiałem na krótko pożyczyć Pana samochód. Odstawiłem go jednak tutaj ponownie. Dziękuję. Uratowało mi to życie. W pierwszej chwili gotów byłem wręcz uwierzyć w prawdziwość tej informacji. Nie była ona przecież wcale tak absurdalna na tle panujących w mojej dzielnicy zwyczajów”. Niewrzęda pokazuje różne obrazy z berlińskich ulic, nawet hasła miejscowych graficiarzy, choćby “WER DAS GELD HAT, HAT DIE MACHT – BIS ER UNTER’M AUTO KRACHT”. Można to przetłumaczyć jako: “TEN MA WŁADZĘ, KTO MA DOCHÓD – PÓKI NIE WPADNIE POD SAMOCHÓD” albo “PALCIE TYLKO LEKKIE PAPIEROSY, BO ŻYCIE JEST WYSTARCZAJĄCO CIĘŻKIE”.
Miejsce, do którego zdecyduje się przenieść, zestawienie nielubianej przez autora “zaściankowej” Bremy i Berlina, to tylko jedna z możliwości czytania tej książki. Niezwykle interesujący jest sposób Niewrzędy na tworzenie opowieści. Podczas pisania o swojej historii uruchamia setki innych mikrohistorii, a ta asocjacyjność sprawia wrażenie gawędy, która “układa się sama”.
Ożywają też polskie wątki historii Berlina. Jak się okazuje, jest ich sporo. Ta książka jest spojrzeniem współczesnego człowieka na historię i na współczesność właśnie. Jest w niej również wiele niepozbawionych nostalgii wspomnień z pierwszych wizyt we wschodniej części Berlina w czasie szkolnych, “szczecińskich” lat Niewrzędy, kiedy do “dederonów” (jak się w Szczecinie mawiało) jeździło się na wagary lub prowadziło handel deficytowymi towarami stamtąd sprowadzanymi. Jest i sporo socjologicznych analiz, przedstawionych często w postaci zabawnych “scenek rodzajowych” z życia berlińczyka. A w końcu autoironiczna opowieść o tym “jak być polskim pisarzem w Niemczech” (taki tytuł nosi zresztą jeden z ostatnich rozdziałów książki). A wszystko to w formie rozdziałów-esejów i rozdziałów-opowiadań, które składają się na bogatą całość. Jeden tylko element usunęłabym z tej układanki (właśnie układanki, a nie powieści), mianowicie wiersze – ze względu na ich nieprzystawalność do całości ciekawej kompozycji i, moim zdaniem, jednak niezbyt wysoki poziom artystyczny większości z nich.
Docieram do końca książki. Na ostatniej stronie kwadratowej okładki, przedzielonej na cztery mniejsze kwadraty, jak w kalejdoskopie pojawiają się: krótki biogram autora, jego zdjęcie, recenzja książki i ten sam rysunek przedstawiający Bramę Brandenburską, który znajduje się na okładce książki. Za każdym razem, kiedy na to spoglądam, mój wzrok zatrzymuje się na chwilę na każdej części. Tak samo jest z esejami Niewrzędy. Otwierając jego książkę w dowolnym miejscu, można w różnych konfiguracjach wracać jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze… Chce się jeszcze raz posmakować języka opowiadacza w czasach, gdy udane opowiadanie historii jest umiejętnością cenną, jeszcze raz spróbować odpowiedzieć sobie na stawiane przez Niewrzędę pytania: co to jest współczesna germańskość, a przede wszystkim: jak się odnajdujemy we współczesnej cywilizacji, bez względu na to, w jakim społeczeństwie i w jakim kraju żyjemy?
Izabela Janicka
Krzysztof Niewrzęda
Czas przeprowadzki –
http://wforma.eu/33,czas-przeprowadzki.html