copyright ©
http://piotrwiktor.blox.pl 2010
Ele-mele Rutki, Strumyk – poeta zgoła niemalutki. Rzekłbym, że całkiem spory, bo wie kiedy słowu wypada mówić, kiedy zaś – pokornie słuchać. Sztuka to niemała. Zwłaszcza, że trafność jego monologów natychmiast sprawdza jednoosobowa publiczność, prawdomówny odbiorca – córeczka, człowiek wpierw niemowlęcy, potem dwuletni, trzyletni. Nie będzie chyba przesadą twierdzić, że w tych, zwięzłych, całkowicie wolnych od infantylizmu, jak rzadko przyjaznych czytelnikowi, wierszach, dziecko tworzy dorosłego. Tworzy dorosłego na nowo, prawie od początku. Odnawia sposoby pojmowania świata, uczy patrzenia młodszym o pokolenie okiem. Tak sposób oglądu budzi nadzieję na oczyszczenie mówiącego „ja”, daje szansę powrotu do pierwszych, najważniejszych prawd o sobie samym. Pisze poeta:
Widzę siebie / Jak kiedyś jeszcze // Zobaczę po raz pierwszy / co już widziałem („Kiedyś jeszcze”). Z takich widzeń wysnuwa się język: ekonomiczny, prosty, czuły. Przy tym zaskakująco uniwersalny. Służy komunikowaniu wspólnych zdziwień, sprawdzaniu możliwości mowy oraz wyobraźni swobodnie poruszającej się w rejonach pogranicznych jawy i baśni.
Umówmy się na słowo – proponuje autor –
To co się powie / będzie najważniejsze // Zbudujemy niewidzialne / Pokoje („Pokoje”). Sprawnie jednak wypowiada również rozpoznania dotyczące natury czasu (por. przesmutny wiersz „Kiedy ty to odczytasz?”), objaśni nawet istotę duchowości:
wszystko zagra / co ma duszę // drobną prostą / trochę skrytą // W skrzypcach / To taki słupek // A w tobie / Słupków tysiąc („Gra na tysiącu słupków”). Przypomina również, że dorosłość jest przede wszystkim procesem dorastania do wyznaczonych zadań, celów („Dziecko drzew”, „Rośniemy”), chociaż powinna być czasem także małych radości („Moja droga sznurówka”).
Czytam ten zbiór jako wzruszającą obronę rodziny, gdzie ciepło uczuć wprowadza międzyosobowy ład („Przechodząc przez pokój”). Jako pochwałę domu, gotowego pod swój dach przyjąć wszystko, co żyje („Leczenie słoni”, Rodzinny świat”). Warto zauważyć, że ojcowski podmiot „Rutek” pełen wyobraźni i cnotliwy niebanalnym humorem („Żart”), mocno się trzyma tradycyjnej roli tego, kto musi dać potomstwu instrukcję obsługi – coraz bardziej samodzielnego – życia. Zabierając na przechadzki, wyprowadza je w dotykalną, a zarazem nieprzewidywalną rzeczywistość.
Wiersze mądre. Dobre wiersze. Zwyczajnie.
Piotr Wiktor Lorkowski
Grzegorz Strumyk
Re _ Le Rutki –
http://wforma.eu/156,re-_-le-rutki.html