nowości 2024

Edward Balcerzan Domysły

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Tomasz Majzel Części

Karol Samsel Autodafe 7

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

książki z 2023

Andrzej Ballo Niczyje

Maciej Bieszczad Pasaże

Maciej Bieszczad Ultradźwięki

Zbigniew Chojnowski Co to to

Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach

Kazimierz Fajfer Całokształt

Zenon Fajfer Pieśń słowronka

Piotr Fluks Nie z tego światła

Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów

Adrian Gleń Jest

Jarek Holden Gojtowski Urywki

Jarosław Jakubowski Baza

Jarosław Jakubowski Koń

Waldemar Jocher dzieńdzień

Jolanta Jonaszko Nietutejsi

Bogusław Kierc Dla tego

Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal

Jarosław Księżyk Hydra

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży

Franciszek Lime Garderoba cieni

Artur Daniel Liskowacki Do żywego

Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery

Elżbieta Olak W deszczu

Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie

Juan Manuel Roca Obywatel nocy

Karol Samsel Autodafe 6

Kenneth White Przymierze z Ziemią

Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania

Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience

City 6. Antologia polskich opowiadań grozy

"Spacery po Berlinie", www.papierowemysli.pl, 16.11.2011

copyright © www.papierowemysli.pl 2011

Pozornie ta książka trąci banałem – pewien człowiek przebywa przez 24 dni w stolicy Niemiec i prowadzi rodzaj pamiętnika, ot takie typowe tu byłem, to widziałem. Że jednak pozory mylą, wiemy od wieków. Nie inaczej jest w przypadku Dziennika berlińskiego Kazimierza Brakonieckiego. Mamy do czynienia z bardzo ciekawymi refleksjami na bardzo aktualne tematy (podróż miała miejsce w 2007 roku). Pisarz podążając tropem muzeów, zabytków, grobów, snuje rozważania na temat sztuki uwikłanej w historię, samej historii jako maszynerii splatającej losy sąsiednich narodów i niezmienności niektórych dylematów moralnych.

Poza wszystkim, Kazimierz Brakoniecki kreśli portret Berlina – miasta podzielonego i na nowo połączonego, miejsca o słowiańskiej prahistorii i zgoła współczesnym kolorycie multikulturalnym. Przy czym nie jest to dogłębna analiza stolicy Niemiec, bo w końcu, jak czytamy w Dzienniku berlińskim: obcy kraj można poznać (intuicyjnie) w jeden dzień albo (naukowo) w sto lat.

Czytając zapiski literackiego turysty możemy dojść do wniosku, że ludzkie losy wpisują się w architekturę miast, wnikają w krwiobieg uliczek i zapomnianych zaułków. Refleksja głębsza i niekoniecznie radosna – miejsca i czasy, w których przebywamy, naznaczają nas swoim niezmywalnym piętnem. Zwyciężyła estetyka rzeczywistości medialnej, wirtualnej, fałszywej, sztucznej, konsumeryzm spektaklu, wizerunku, fantazmatu, perswazji, reklamy. W sumie zwyciężyła iluzja. Jak zawsze. Bo naga rzeczywistość jest nie do wytrzymania. Dlatego lubimy wierzyć w bogów, bożków, byków, big brotherów. – zauważa Kazimierz Brakoniecki i nie sposób nie przyznać mu racji.

Niektóre poglądy autora mogą budzić sprzeciw osób poznających świat poprzez lekturę opiniotwórczej prasy. Mam na myśli chociażby stosunek Kazimierza Brakonieckiego do państwa Izrael. Przy czym nie mamy do czynienia z krytyką z pozycji antysemickiej, ale raczej antysyjonistycznej. Autor jawi się tu jednak jako przeciwnik politycznej poprawności, któremu zarazem obcy jest moralny indyferentyzm. Bać się ludzi jednej objawionej księgi, jednej objawionej religii, jednej najlepszej ojczyzny, partii, ideologii, jednej najlepszej rasy, kultury, państwa, którzy dzielą świat, jego elementy, ludzi na czyste-nieczyste, koszerne-niekoszerne, klasowe-nieklasowe, domowe-wrogie, narodowe-nienarodowe, swoje-obce, objawione-nieobjawione, warte życia i niewarte – czytamy w książce...

W najbardziej narzucającym się ciągu skojarzeń widzę Dziennik berliński gdzieś w niedalekim sąsiedztwie prozy podróżniczej Ryszarda Kapuścińskiego. Poprzez obcych nam ludzi, obce miasto, pokazywane są nam prawdy o nas, o tym, co nam bliskie – zupełnie jak u „cesarza reportażu”. Oddajmy więc na koniec głos twórcy Wojny futbolowej i Szachinszacha: Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca... Te 24 dni zwiedzania Berlina mogą nam dać bardzo wiele...
Krzysztof Maciejewski


Kazimierz Brakoniecki Dziennik berlińskihttp://wforma.eu/190,dziennik-berlinski.html