nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PONIEWCZASIE. Bernacka-Aulich Maria

2025-05-11 10:35

BERNACKA-AULICH MARIA (1893-1989). Lwowianka i zesłanka; siostra Ludwika Bernackiego, bratowa profesora Witolda Aulicha, który po 1945 roku pozostał we Lwowie i tam zmarł. We Lwowie pozostała również Maria (Marynka) Bernacka, wdowa po Ludwiku Bernackim, wieloletnim dyrektorze Ossolineum.
Wróćmy do sybiraczki Marii Aulich, wywiezionej tym samym transportem, co Sylwia (Sydzia) Urich i jej rodzina (13 IV 1940). Z relacji Marii Aulich korzystam dość często, przyrzekam, że nie zignoruję jej świadectwa („Pamiętnik. Rok 1940-1946”), choć tu i ówdzie przeszkadza mi chaotyczność: „Matka Sydzi bardzo chora (...). Staruszka — strasznie się męcząc z wycieńczenia — umarła. Jesteśmy z Sydzią same, a węzły naszej przyjaźni jeszcze bardziej zacieśniły się. Pracujemy dalej, mieląc na żarnach zboże. Sydzia sprzedaje resztki rzeczy na omastę i wciąż pilnuje, bym ja głodna nie była. Naprawdę Żydówka zakasowała katoliczki, odwdzięczyć się jej nie mam czym, bo to trudne do odwdzięczenia, jedynie jej mogę moją przyjaźń ofiarować” (Czajan, V 1945).
I kolejny fragment. Maria Aulich w żadnym razie nie fantazjuje, koloryzują i fantazjują poeci: „tak strasznie głodujemy, że zupełnie nam sił brak. Jak gdzieś zdechnie krowa, osioł, koń, to do godziny rozbierzemy, że śladu nie zostanie. (...) Są Polacy, którzy jedzą psy i koty, i jeże, ale ja jeszcze tego nie próbowałam” (Czajan, III 1945).

[1 III 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki