copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2022
Bogusław Linda, Cezary Pazura, Krystyna Janda, Dorota Segda, Teresa Lisowska, Renata Dancewicz – doborowa obsada, prawda? To „lista płac” głośnego, popularnego, nagradzanego filmu „Tato” w reżyserii Macieja Ślesickiego. Przywołuję obraz, bo słychać jego echo w „Zapojutrze” Małgorzaty Gwiazdy-Elmerych.
Czy to źle? Jeśli czytający będzie stosował nakładki, podkładki, kalki – to klęska murowana. Echo, to echo. A jednak „Zapojutrze” ma swój głos. Przerażający.
Jeśli szukać odwołań literackich, to bez wątpienia; ta książka mogłaby się ukazać w głośnej serii „Na f/aktach” wydawnictwa Od deski do deski.
Dwie powieści natychmiast powracają, nawracają, wywracają. To „Inna dusza” Łukasza Orbitowskiego (2015) i „Czarna” Wojciecha Kuczoka (2017).
Dziecko. Wariactwo dorosłych. Rany, duchy, koszmary, torsje, brutalność. Wszystko między słowami. Eskalacja czynów niewybaczalnych.
[strona 96]: „Dlaczego jego to spotkało? Dlaczego z tysiąca żyć do przeżycia, jemu trafiło się właśnie to?”
Może kogoś drażnić trywialność tego pytania? Ale czy nie jest tak, że każdy pisarza siadając nad pustą kartka, próbuje na nie odpowiedzieć? Tylko że tym razem – głos Tomasza, głównego bohatera – brzmi wiarygodnie nad wyraz. Jego wołanie w pustkę – jest wiarygodne.
[strona 108]: „Facet zawsze jest przegrany”.
Nie, nie wyrywam tych zdań z kontekstu. One naprawdę są wykrzyknikami, które wrzeszczą przez całą opowieść.
[strona 118]: „Jak się idiota nie potrafi ubrać, to niech idzie tak, jak stoi”.
Ten idiota ma pięć, potem osiem lat. Zawsze niewiele. Na mrozie w samym podkoszulku, czasami tylko w majtkach, niemal bez przerwy w kaloszach. A przywołane słowa – naprawdę w tej chwili bardzo delikatne – wypowiada matka. Ona nie ma imienia. Bo nie powinna mieć.
A ojciec? Grzegorz, zagubiony w swoim rodzicielstwie. Zagubiony w życiu. Który:
[strona 120]: „Dodatkowo wszystko spisze, by sąd, jeśli nie będzie chciał słuchać nagrań, mógł przeczytać tę partyturę nienawiści i bólu”.
Sceny, które autorka relacjonuje na stronach 147-149 są jak... ciężkie, literackie pobicie. Mordobicie.
Czyta „się to” ze ściśniętym gardłem, z bólem w klatce piersiowej. Musiałem zrobić przerwę, zapalić papierosa.
Na zakończenie „Zapojutrza” Małgorzata Gwiazda-Elemerych wyjaśnia, że książka jest kompilacją faktów i zmyśleń. A jednak jej obraz jest tak wyraźny, że i bez tego dopisku, wiemy że tragedie polskich domów są realne. Tylko tak rzadko spisywane, rozpisywane – oglądane, podglądane.
W tym momencie przypomniał mi się tekst Ewy Winnickiej, „Był sobie chłopczyk” (2017). Tragedia w Będzinie przyniosła śmierć dziecka. W „Zapojutrze” mamy inny kres życia. Trupie relacje żywych organizmów, nawet nie wiemy czy to na pewno są ludzie.
Przemoc odmienianą przez wiele przypadków. Najeźdźcy to bezduszni ludzie w sądach, w poradniach, w szkołach. Trzy małpki. Jedna nie widzi, druga nie słyszy, trzecia nie mówi. Jest i całe stado małp, które kompletnie nic nie czują.
Przemoc kobiet wobec dzieci, mężczyzn rzadko gości w kulturze. Kiedy się już tak dzieje, to padają słowa zachwytu: „dobrze się ogląda, dobrze się czyta – fajne TO”. Nie, nie, nie! TO nie jest ani fajne, ani interesujące. To jest bestialskie. Tak samo jak męska przemoc. Psychiczna i fizyczna.
Książka „Zapojutrze” jest napisana wiarygodnie, z dziennikarska werwą. Bo autorka od lat związana jest z mediami. Z jednej strony – ten styl – to siła tego przekazu, a z drugiej czytelnik chciałby się schować w metaforach, by uciec przed falami zła, które zalewają kolejne strony.
Poza opisanym bezprawiem, autorka widzi i pokazuje psychologię osamotnienia, kompletnej alienacji. Do tego jest i mieszanka schizofrenii, nerwicy natręctw, depresji, a nawet pedofilii.
Histeria życia. Nie! To skrywana prawda, która czasami wplatana jest w kryminały, innym razem w telewizyjne reportaże, które oglądamy, wygodnie siedząc w fotelu, popijając herbatę. A co mamy zrobić? – Zapytają niektórzy. Sęk w tym, że nie ma prostych odpowiedzi. Ale bezczynność doprowadza do najgorszego.
Zastraszenie, poniżenie, groza – to dla wielu kłopot. Koszmar życia. Dla tych, którzy tego doświadczają, a nie dla tych, którzy „popijają herbatę”.
Pisarka unika półśrodków. Pisze jak jest, a nie jak mogłoby być. Światy wyobrażone istnieją, ale w tej książce jest krew, kał, bród. Można poczuć i rozpoznać te zapachy. Wyraziste. Ale jednak najsilniejszym bólem jest to co czujemy, jak się zachowujemy, jak pragniemy. Popłoch jest na każdej stronie „Zapojutrza”. Ma swoje imiona, życiorysy, przetrącone kręgosłupy.
Jedno – co literacko, drażni w tej konstrukcji – to niezdecydowanie autorki. A jest ono momentami wyraźne. Nie potrafi się zdecydować; czy to ma być reportaż czy pełnoprawna powieść non-fiction.
Dlatego wplecione w narrację przykłady innych relacji niż ta: Grzegorz – Tomasz – kobieta – wydają się zbędne. To, że inni ojcowie mają problemy z kontaktami ze swoimi dziećmi, to fakt. Ale to literackie tło momentami wydaje się wypaczone, „robione” na siłę. Nieuzasadnione rozproszenie. I wtedy kalka-klatka z filmu „Tato” wraca bardzo, z rozpędem. Są też sceny, które w książce pojawiają się i nagle znikają. A to błąd.
Chora kobieta, która piekła ciasta dla Tomasza. Hipoterapia, pies. Pisarka używa scen, jak instrumentów, które służą do ukazania palety uczuć głównego bohatera. Ale co dzieje się potem? Czytelnik chciałby wiedzieć, ale niestety nic z tego. Niejasne, bardzo niejasne jest w jaki sposób Tomasz żyje. Kilka zdań, że jak skoczek zmienia pracę, to jak na dziennikarskie standardy, za mało. W jaki sposób ojciec kupił mu mieszkanie, a potem komputer? Meble od rodziców? Realia brutalności są w pełnej krasie, a kulisy prozy życia za bardzo ukryte. Wytarte. Stanowi to o pewnej niewiarygodności całości.
Spisywanie obrazków z czyjegoś życia ma sens, gdy inherencja stanowi autentyczny anturaż. Niby czytelnik powinien niektóre skróty rozszyfrować, ponazywać, ale pisarka zapomina czasami podać na tacy dań podstawowych. Szkoda.
Mocne, bardzo mocne w przekazie sceny gwarantują wzruszenie, empatię. Literacko wypada to prima sort. Od strony reporterskiej jeszcze lepiej. A jednak w tym stogu okrucieństwa jest zamieszanie, którego autorka w żaden sposób nie potrafi okiełznać.
Klamra, która otwiera i zamyka powieść jest mroczna, ale realna. Szkoda tylko, że środek – w konstrukcji – tak pogubiony.
Jarek Holden G
Małgorzata Gwiazda-Elmerych Zapojutrze – http://www.wforma.eu/zapojutrze.html