copyright © www.latarnia-morska.eu 2019
Jak wynika z notki jest to kolejna książka Tomasza Hrynacza, który debiutował w roku w roku 1997. Publikował też oczywiście wiersze w zacnych periodykach literackich.
Przyznaję się bez bicia, że dopiero teraz o istnieniu tego Autora się dowiedziałem (oto jak w obecnej lawinie poezji łatwo wiele przegapić). Na plecach okładki jego najnowszego tomiku pt. „Dobór dóbr” czytam notę Pawła Tańskiego, a w niej m.in.: „Poezja Tomasza Hrynacza to nieustanne mocowanie się z rozpaczą, której można napluć w twarz jedynie językiem liryki, mową wiersza, buntem zdania, gniewem frazy, oporem słów. I jeszcze jedno zdanie: To poezja przegranych i dla przegranych. To liryka dla tych, co mają w sercu ranę. Opowieść o ciemnym świecie, w którym kiedyś ‘przyjdzie wysokie morze’”.
No cóż... Nie pierwszy raz mamy do czynienia z „poezją rozpaczy”. Ona tu – na szczęście – nie jest histeryczna.
Oto jeden z wierszy pt. „Tak czy inaczej”: „Jeśli chcesz się przywitać, / bez zbędnych uprzejmości, / to spójrz mi w oczy. // podaj dłoń, nie musi być dialogu. / Pragnę poczuć i porównać łomot serca, ten sprzed kilkunastu lat. // Na podorędziu słońce / zmiecione przez nieżyczliwą burzę. // Jest w żałobie. I łzawi. / Nie potrafi przestać”.
To jeden z łagodniejszych wierszy w tym tomiku, ale od razu czujemy, że żadnej eudajmonii tu nie zaznamy. Hrynacz wprawdzie nie jest „udramatyzowany” ani „rozszarpujący koszulę rozpaczy”, jednak wszystkie te wiersze są ponure. Zwyczajnie mówiąc: smutne.
Bardzo mocny i wyrazisty introwertyzm jest paliwem tych wierszy. A sedno to absolutna niewiara w „życie radosne”. No więc jaką kołysankę może sobie w tych wierszach nucić Hrynacz? Ano na przykład taką: „Kołysz się, kołysz – mój smutku zaranny. / Kołysz się kołysz – mój strachu podskórny. / Rojcie się, rojcie – pocałunki rozstanne. / Śnijcie się, śnijcie – duszki płochliwe”.
Za wielce wymowny uznałem także wiersz pt. „Mężczyzna z dziurą w sercu”: „Nasycony, wyzbyty po części. Oddalony i wyzuty. / Skądinąd wierny temu, co obiecano, co przyrzeczone. / Przed lustrem stoi. Nie widzi siebie. Odbicie go zapomniało”.
No cóż... Szczęśliwi są tylko ci, którzy rozbijają lustro. I może ci, których ramionami oplata kobieta. Tu zresztą ona gdzieś się pojawia, ale to taki „daleki plan”, który bynajmniej nie „przekłada wajchy” ku pogodniejszej aurze.
W wielu wierszach Tomasz Hrynacz snuje swoje sny, swoje wyobrażenia, swoje „pejzaże”. Wiersz pt. „Tam nad morzem” jest tego przykładem: „Z nocą się przepraszam, tam nad morzem, / bo nocą się przepraszam i słowa krzyżuję, tam nad morzem. // Z różnych źródeł przesączam i z pradawnych języków splatam. / Wyszarpuję dźwięki i sensy doklejam, tam nad morzem. // A wiatr się boczy, tnie zjawiskowy głos ciszy, / i jednako horyzont mgłą się zalewa, tam nad morzem. // Przez wiarę i miłość powiadam, żeby nie miało końca. / Póki starczy słów, póki noc, tam nad morzem”.
Ta wyobraźnia, ten introwertyzm Hrynacza, to inter-ego pozostają dla mnie zagadką. Być może Hrynacz na co dzień jest konkretnym, „normalnym” facetem i tylko w Krainie Poezji ma swój drugi świat? Nasz wielkiej klasy psycholog, Antoni Kępiński, wyjaśniłby nam to „podwójne życie” poety? Ja nie umiem, ale jednak to rozumiem.
Jacy szczęśliwi są ci, którzy nie deliberują – żyje się, i koniec! Tacy właśnie jak Hrynacz uświadamiają nam, że kto jest poetą, ten ma dwa światy. I to jest właśnie warte lektury tego tomiku.
Leszek Żuliński
Tomasz Hrynacz Dobór dóbr – http://www.wforma.eu/dobor-dobr.html